22 grudnia 2010

Radykalne Wybaczanie i pojmowanie czasu

 W krajach Europejskich i w Ameryce uważa się, że czas płynie linearnie- od godziny do godziny, a wykonywane czynności są zgodne z jego upływem i przemijają. Plemiona pierwotne natomiast, traktowały czas cyklicznie- powtarzające się cykle, w których określone zdarzenia muszą mieć miejsce i wcześniej czy później nastąpią. 

Radykalne Wybaczanie uwzględnia tą cykliczność czasu,  jego założeniem jest, że codziennie odtwarzamy doświadczenia, które już były naszym udziałem. Przyciągamy do swojego życia ludzi i okoliczności, dzięki którym mamy szansę „odtworzyć naszą rzeczywistość”. Oddzielić to, co się aktualnie, rzeczywiście wydarza, od tego co wymaga „uzdrowienia”, co już kiedyś przeżyliśmy w podobnej formie lub okolicznościach  i co sprawiło, że w dane okoliczności weszliśmy teraz na nowo.

Ostatnio przeczytałam ogłoszenie warsztatów Radykalnego Wybaczania. Ich organizator zachęcał do udziału, tak przedstawiając założenia programowe:

Celem warsztatów nie jest transformacja, tylko uświadomienie sobie, że nie musimy nic w sobie zmieniać by poczuć radość lekkość i poczucie bezpieczeństwa. To uświadomienie jest prawdziwą transformacją.

Jestem trenerem Radykalnego Wybaczania od kilku lat.  Prowadziłam wiele warsztatów oraz spotkań  indywidualnych. Moje doświadczenie potwierdziło mi wielokrotnie, że niestety, gdybyśmy nie musieli nic w sobie zmieniać, to wszyscy chodzilibyśmy szczęśliwi.

Radość i poczucie bezpieczeństwa z pewnością pojawią się na warsztatach, gdzie organizator zadba o bezpieczeństwo. Prowadzący, jako opiekun grupy, spełni rolę doskonałego rodzica, wyrozumiałego, mądrego, asertywnego i posiadającego wiedzę, której uczestnicy nie maja. Ale mam wątpliwości, czy po powrocie z warsztatów do środowiska, w którym nie czujemy radości, lekkości i poczucia bezpieczeństwa (no bo jeśli byśmy to czuli, to po co jechać na warsztaty), czy wprowadzimy do niego to, co w tej doskonałej atmosferze stworzyliśmy.

Zanim trafiłam na Radykalne Wybaczanie, również szukałam  stałego poczucia bezpieczeństwa na różnych warsztatach.
Z czystym sumieniem twierdzę, że nie da się go tam znaleźć.
Jeśli wychowaliśmy się w rodzinie, gdzie rodzice sami nie czuli się bezpiecznie, to jako dzieci nasiąkliśmy poczuciem braku bezpieczeństwa. Stało się naszą naturą i uświadomienie sobie tego faktu, to jedyna droga do transformacji. Jest to pierwszy krok, po którym muszą nastąpić kolejne. Tymi kolejnymi jest: uświadomienie sobie, jakie techniki zaczęliśmy stosować, jako przeciwwagę braku poczucia bezpieczeństwa i czy stosujemy je do dzisiaj. Jakie przekonania wygenerował stan zagrożenia, w którym dorastaliśmy i jak te przekonania przejawiły się w wyborze pracy, partnera, miejsca zamieszkania, statusu finansowego itd. Kolejny krok, to wyrażenie woli, czy akceptujemy tę rzeczywistość, czy sprawia że swobodnie się poruszamy w świecie dorosłych, czy czujemy się usatysfakcjonowani.
 Jeśli odpowiedź jest, że nie akceptujemy, że to co otacza nie spełnia naszych oczekiwań, a przez to czujemy się zagrożeni i sfrustrowani, to przedmiotem zainteresowania nie może być samo poczucie zagrożenia.
Transformować należy przekonania, które organizują dzisiaj naszą rzeczywistość. Zazwyczaj, przy braku poczucia satysfakcji życiowej, przekonanie mówi o naszej niedoskonałości w pogoni za nią.
Napoleon Hill, prekursor Prawa Przyciągania (na które również powołuje się organizator ww. warsztatów), pisze jasno, ze człowiek może mieć wszystko, czego zapragnie, jeśli pozna siebie, swoje słabości i podejmie działania naprawcze.

Ludzie są szczęśliwi i czują się bezpiecznie, jeśli niosą w sercu przekonanie, że na szczęście zasługują. Ja takich ludzi nie spotkałam, zazwyczaj każdy uważa, że coś musi zrobić, coś w sobie udoskonalić, żeby się dobrze czuć. Poczuć szczęście i bezpieczeństwo przez krótki czas nie jest trudno. Zwłaszcza gdy ktoś stworzy pole, a my wydatkujemy na to energię i kasę. Można je poczuć, gdy się zakochamy, albo gdy spełnia się marzenie. Żyć w poczuciu bezpieczeństwa i szczęśliwości, to efekt pracy własnej. Rozpoznania, co jest w nas takiego, co sprawia, że interpretujemy rzeczywistość jako skierowaną przeciw nam 

Technika Radykalnego Wybaczania proponuje pracę własną polegającą na zrozumieniu, że każdy człowiek i każda okoliczność, w którą wchodzimy, ma moc uzdrowienia. Musimy jednak zatrzymać się i poszukać jej sensu. To zrozumienie przychodzi z czasem. Zmiana sposobu pojmowania rzeczywistości następuje stopniowo. Otwieranie się na inną percepcję, opiera się na dotychczasowej i stopniowo ją modyfikuje. Poczucie bezpieczeństwa jest naturalną konsekwencją wielu prac, które ujawniają boską moc i opiekę w każdym przejawie naszego życia.

Jeśli trener Radykalnego Wybaczania, czy innych pokrewnych technik mówi: „ja ciebie uzdrowię, przyjdź na moje warsztaty”, to sugeruje, że posiada „cudowną pigułkę”, panaceum na szczęście. Takiej pigułki nie ma. Narzędzia Radykalnego Wybaczanie powstały, by służyć rozwojowi człowieka, usamodzielnieniu go, by stworzyć metodę odkrywania własnych zasobów i jedności z innymi i światem. Trener może jedynie mu w tym towarzyszyć, wspierać być żywym dowodem na to, że jemu się to już udało.
W książce „Myśl się i bogać” w wykazie prawdziwych wrogów, którzy zagradzają drogę do osiągnięć Napoleon Hill wymienia:

- niezdecydowanie, nawyk „zdawania się na bieg spraw” we wszelkich sytuacjach, zamiast stawać z nimi oko w oko (także oparte na wykrętach).

- rozglądanie się za wszelkimi „drogami na skróty” do bogactwa, nie wymagającymi
opłacenia go uczciwym ekwiwalentem (łącząca się zwykle ze skłonnością do hazardu
umożliwiającego „odcięcie się” obciążeń życiowych)

- żywienie w sobie życzeń zamiast woli spełnienia pragnień

(str. 162) Pewien psycholog sporządził listę najczęściej używanych alibi, samousprawiedliwień i wykrętów. Przestudiuj tę listę uważnie i sprawdź, po które z nich zdarza ci się sięgać. Pamiętaj też, że zawarta w tej książce filozofia uznaje te wszystkie samousprawiedliwienia za niedopuszczalne wykręty.


Gdybym nie był żonaty i dzieciaty...
Gdybym miał dosyć „szwungu”
Gdybym miał pieniądze...
Gdybym miał odpowiednie wykształcenie...
Gdybym mógł dostać posadę...
Gdybym miał dość zdrowia...
Gdybym miał dość czasu...
Gdyby czasy były bardziej sprzyjające...
Gdyby mnie ludzie rozumieli...
Gdybym żył w innych warunkach...
Gdybym się na nowo urodził...
Gdybym się nie obawiał, co „oni” na to powiedzą...
Gdyby mi dano szansę...
Gdyby się ludzie na mnie nie uwzięli...
Gdyby mi nic nie stanęło na przeszkodzie...
Gdybym był młodszy...
Gdybym mógł robić co zechcę...
Gdybym się urodził bogaczem...
Gdybym napotkał „właściwych” ludzi...
Gdybym był tak utalentowany jak niektórzy...
Gdybym był pewny siebie...
Gdyby tak mogły powrócić dawne możliwości...
Gdyby mi ludzie nie grali na nerwach...
Gdybym się nie musiała zajmować domem i dziećmi...
Gdybym tak mogła zaoszczędzić trochę pieniędzy...
Gdyby mnie szef docenił...
Gdybym tak miał kogoś do pomocy...
Gdyby rodzina mnie rozumiała...
Gdybym mieszkał w dużym mieście...
Gdybym tak mógł zacząć od początku...
Gdybym był wolny...
Gdybym miał taką osobowość jak niektórzy...
Gdybym nie był taki otyły...
Gdyby uznano moje talenty...
Gdybym tak doznał „natchnienia”...
Gdybym tylko wyszedł z długów...
Gdybym się nie łamał...
Gdybym tylko wiedział jak...
Gdyby mi wszyscy nie stawali na drodze...
Gdybym nie miał tylu zmartwień...
Gdybym się był szczęśliwie ożenił...
Gdyby ludzie nie byli uparci...
Gdyby moja rodzina nie była tak rozrzutna...
Gdybym był pewny siebie...
Gdyby szczęście nie obróciło się przeciw mnie...
Gdybym się nie był urodził pod nieszczęśliwą gwiazdą...
Gdyby to nie była prawda, że „co będzie to będzie”...
Gdybym tak ciężko nie pracował...
Gdybym nie stracił pieniędzy...
Gdybym żył w innym otoczeniu...
Gdybym nie miał za sobą swej „przeszłości”...
Gdybym miał własne przedsiębiorstwo...
Gdyby mnie inni posłuchali...

Gdybym... - a to jest największe ze wszystkich „gdybań” - gdybym miał odwagę widzieć się takim jaki jestem naprawdę, odkryłbym, co jest we mnie nie w porządku i naprawiłbym to. A wtedy uzyskałbym szansę wyciągnięcia nauki z moich pomyłek i z doświadczeń innych ludzi, bo wiedziałbym już, co jest we mnie nie w porządku i wiedziałbym dokąd bym dotarł, gdybym spędził więcej czasu na krytycznym analizowaniu mych słabości, a mniej na wynajdywaniu dla nich wykrętnych usprawiedliwień.

Człowiek osiąga taką wielkość, jaką wyznacza mu skala jego myślenia