11 marca 2021

Jeśli nie możesz czegoś zmienić, zmień swoje nastawienie



Z rozwojem bywa tak, jak z chorobą lub nałogiem. Dopóki cierpienie nie stanie się nie do zniesienia, leczenie wydaje się być zbyt kłopotliwe i ograniczające. Stagnacja może dostarczać miłe poczucie bezpieczeństwa i wygody i utrudniać kontakt z uśpionym potencjałem.

To sprawia, że ludzi szukających pomocy w celu wspomagania własnego rozwoju jest niewielu.

Powszechnym przekonaniem, które wręcz blokuje koncepcję rozwoju osobistego, jest tendencja do szukania przyczyny zdarzeń na zewnątrz. Nawet bardzo silne pragnienia estetyczne, takie jak poprawa wyglądu lub utrata wagi, lub pragnienia związane z awansem społecznym czy zawodowym, rzadko mobilizują do szukania przyczyn we własnym trybie życia lub obiekcjach czego nie należy i jak się powinno zachowywać. Niestety nie ma preparatów na to, żeby ktoś nam „odpuścił”, albo żeby los nam sprzyjał.

Rozwój choroby wymaga odpowiednich warunków. Rozwój „pecha” lub „złego losu” również. Warunki te to „otwarcie się” na chorobę lub na zły los. To otwarcie ma naturę biologiczną i psychologiczno-duchową. Wola  życia ma więc wymiar zarówno fizyczny, jak i psychiczny.

Człowiek zanim coś pomyśli i zrobi tworzy obraz mentalny. Ten obraz ma wpływ na efekt działań. Obraz, który cechuje brak wiary w powodzenie, zdeterminuje efekt zgodny z wyobrażeniem.

Wyobrażenie sukcesu mobilizuje organizm do czynności, które sukcesowi sprzyjają.

Brak wiary w odniesienie sukcesu wywołuje napięcie, które utrudnia mobilizację. Uwolnienie od napięcia pozwala na przepływ energii i zmobilizowanie jej wokół obszaru, gdzie możemy coś zmienić i wycofanie jej z terenu, gdzie jest braki możliwości zmian, który trzeba w jakiś sposób zaakceptować.

Akceptacja sytuacji, w której nie mamy żadnych możliwości wpływu jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Człowiekowi nie opłaca się kopać z koniem.

Jeśli całym sobą jesteśmy przeciw pogodzeniu się z tym, na co nie mamy wpływu i z uporem maniaka po raz kolejny próbujemy bezskutecznie wpłynąć, potrzebujemy pomocy z zewnątrz.

Pomoc może zidentyfikować jaka cześć osobowości generuje nasz upór.

Eric Berne w opracowanej przez niego Analizie Transakcyjnej opisał psychologiczną naturę człowieka w kategoriach stanów JA. Stany te są instancjami osobowości wysyłającymi i odbierającymi komunikaty oraz stanowiącymi podstawę wymiany międzyludzkiej. Każdy stan jest spójnym zbiorem postaw, zachowań i uczuć.  Te stany to:  Dz (Dziecko), R (Rodzic), D (Dorosły). Dla odróżnienia od normalnych znaczeń te są z dużej litery. Analiza Transakcyjna zakłada, że każda istota ludzka jest fundamentalni OK, nawet jeśli jej zachowanie nie zawsze jest takie.

Stan Ja Dziecko odpowiada za uczucia i emocje oraz za to, co przeżyliśmy jako dzieci.

Stan Ja Rodzic jest zgromadzonymi wzorcami rodziców oraz innych znaczących osób. To stan, w którym wiemy, co należy, jak się powinno zarówno w sensie krytycznym, jak i opiekuńczym. Rodzic może wytyczać granice, może wpierać i karmić, może również odrzucić.

Stan Ja Dorosły można porównać do komputera. Na podstawie posiadanych danych analizuje i decyduje.

Każdy człowiek odpowiada sam za to, jaką ilość energii inwestuje w każdy z tych stanów.

Zazwyczaj inwestujemy energię w stan, w którym czujemy się kompetentni. Rozwijamy go i możemy z niego czerpać dumę. Upór, o którym pisałam wcześniej jest przejawem ignorowania któregoś z pozostałych stanów Ja. Jest przejawem dominacji jednego ze stanów i nakazaniu pozostałym stanom Ja podporządkować się dominującemu.

Zazwyczaj stan Ja Rodzic i Ja Dorosły dominuje stan Ja Dziecko. Nie pozwalamy sobie ze stanu Ja Dziecko odczuwać, być smutnym, wystraszonym, osamotnionym, zawiedzionym, mieć pragnienia. Stan Rodzic stwierdza, jak być powinno i motywuje do działania (np.: „zasługujesz na awans”, „powinieneś….” i t.p.) stan Ja Dorosły ocenia możliwości i predyspozycje i podejmuje decyzje.

Upór jest przejawem zachowania, w którym poczucie dobrostanu chcemy osiągnąć nie będąc w kontakcie ze stanem Ja Dziecko, nie biorąc pod uwagę własnych uczuć i obaw, a nawet więcej – wpierając sobie, że głowa wie lepiej niż serce. Z tyłu głowy czai się myśl, że może nie poradziłbym sobie ze swoim wewnętrznym dzieckiem, ma tyle roszczeń, więc lepiej nie dopuszczać go do głosu.    A wystarczyłoby go posłuchać i uspokoić jego obawy, przedstawić plan awaryjny lub przekonać go i samego siebie, że jeśli nie można wpłynąć na przebieg zdarzeń, to trzeba je zaakceptować.