29 kwietnia 2020

Mechanizmy obronne


Mechanizmy obronne to sposoby, przy pomocy których świadomość broni się przed przeżyciami zagrażającymi życiu lub zdrowiu. Przykładem może być chwilowe otępienie po otrzymaniu wiadomości o śmierci bliskiej osoby. Zdarza się również, że podobnej sytuacji blokujemy informację lub zaprzeczamy jej.
W normalnych okolicznościach trwa to przez pewien czas i gdy minie człowiek wraca do normy.
Jeśli jednak mamy do czynienia z sytuacją, gdy człowiek nieustannie blokuje trudne uczucia związane z otaczającą go rzeczywistością, z czasem może doświadczyć trudności w rozpoznaniu i doświadczaniu uczuć i emocji w ogóle oraz mieć trudności z rozpoznaniem przeżyć z przeszłości.

Dzieci, które doświadczają przemocy fizycznej lub emocjonalnej w swoich rodzinach często stosują mechanizmy obronne aby przetrwać i dorosnąć. Gdyby nie skorzystały z możliwości zablokowania informacji, które są dla nich przerażające i niepojęte, mogłyby postradać zmysły.
Niestety mechanizmy, które pozwalają dzieciom wytrwać w dysfunkcjonalnych okolicznościach wychowawczych, jeśli nadal są stosowane gdy dziecko staje się dorosłym, zamieniają się barykady nie do pokonania.
Jeśli mechanizmy obronne zablokują nam dostęp do wiedzy o nadużyciach z dzieciństwa, możemy dorosnąć i poślubić osobę podobną do rodzica, który poniżał czy krzywdził w inny sposób. Zwykle nie zdajemy sobie z tego sprawy. Zniekształcenie lub zablokowanie wspomnień powoduje, że jesteśmy ślepi na podobieństwo.
Mechanizmy obronne działają właśnie w taki sposób: nieświadomie wybieramy na życiowego partnera kogoś, dzięki komu możemy odtworzyć dysfukcjonalny, poniżający system rodzinny, w jakim się wychowaliśmy.
To bardzo trudne zadanie. Gdy doświadczamy nadużyć ze strony osoby, która deklarowała miłość i wierność, a są to często zachowania co do których nigdy nie nauczyliśmy się jak adekwatnie zareagować, trudno jest traktować to jako odtwarzanie systemu rodzinnego. Sedno problemu tkwi w fakcie, że dzieci stosują mechanizmy obronne i zaprzeczają nadużyciu często poprzez wzięcie na siebie pełnej odpowiedzialności za zło, które je spotyka. Gdy dorosną i znajdą się w podobnych okolicznościach, nie mogą już zaprzeczyć i wziąć odpowiedzialności za niegodziwe lub niesprawiedliwe traktowanie. Ból jest podwójny: za dzisiaj i za dawne rany, które te sytuacje otwierają. Jest on tak duży, że zazwyczaj najbardziej chcemy by tylko minął. Ciężko jest nam pojąć wtedy, że ta przykra sytuacja ma na celu z duchowego punktu widzenia wydobycie z niepamięci systemu rodziny pochodzenia i dogłębne poznanie siebie samego i swoich przodków.
W takich chwilach doświadczamy poczucia bycia ofiarą.
Jeśli czujesz się ofiarą w swoim związku małżeńskim, zawodowym lub społecznym to znak, że właśnie zadziałał mechanizm obronny. Poczucie bycia ofiarą sprawia, ze dorosła osoba przestaje myśleć jak osoba dojrzała, a zaczyna jak dziecko, którym była kiedyś, w analogicznych okolicznościach. Podobieństwo sprawia, że to co się właśnie dzieje nakłada się na to, co jest wyparte i zapomniane i generuje reakcję z przeszłości.  Zazwyczaj jest to silny poryw emocjonalny: strach, gniew, poczucie krzywdy lub chęć odwetu.
Jeśli czujesz się ofiarą możesz dzięki technice Radykalnego Wybaczania odtworzyć nadużycia swojego systemu rodzinnego i uzyskać upragniony spokój oraz poczucie zrozumienia większej całości, w której się znajdujesz. Zachęcam do poznania tej metody.

https://zrozumiecemocje.com.pl/

13 kwietnia 2020

O myślach

Wszystkie myśli, stare i nowe wpływają na rzeczywistość każdego z nas.
Człowiek jest sumą własnych myśli i związanych z nimi decyzji, mimo że wielu z nich nie pamięta.
Świadoma część psychiki to ta, ktora zastępuje jedne myśli innymi, zapominając te stare. Podświadoma pamięta wszystko. 
Do podświadomości nie jest łatwo dotrzeć. Sposobem na uświadomienie sobie dawnego myślenia  i dzięki temu uzyskanie wglądu, jest przyglądanie się osobistym konfliktom wewnętrznym, w których ukazują się stare schematy myślowe.
W sytuacji, gdy odczuwamy coś jako niewłaściwe, nieodpowiednie czy wstydliwe, a jednocześnie popełniamy to, lub chcemy to popełnić, to jesteśmy w konflikcie wewnętrznym. Mamy poczucie, że łamiemy prawo. "Prawem" tym są reguły panujące w rodzinie, do której należymy. Zasady, przestrzegane w rodzinie, w której się wychowujemy, stają się naszymi "prawami". Czy komuś kiedyś przychodziło do głowy podważać prawa, które stanowią o jego tożsamości?
Człowiek broniąc praw swojej rodziny, broni siebie. Jest na to określenie "prawo przynależności". Należymy do naszej rodziny i musimy chronić ją i siebie. Nie zawsze wychodzimy na tym dobrze. 
Problemem są negatywne decyzje, które podejmowaliśmy we wczesnym okresie życia, wtedy gdy "my" było ważniejsze niż "ja". Te decyzje często utrudniają uwolnienie się od przeszłości i realizowanie się jako niezależna jednostka. 
W sytuacji, gdy wciąż niesiemy w podświadomości decyzje, które podjęlismy mając lat 3 czy 5, które wygenerowane były w wyjątkowych i trudnych momentach zdarza się, że w podobnych okolicznościach, gdy mamy lat 33 czy 35 pojaiwa się spontanicznie reakcja dziecka. Taka reakcja w życiu dorosłym wywołuje zdziwienie i zażenowanie.

Jedną z dróg komunikacji z podświadomoscią jest pisanie afirmacji. Nie ono polega na bezwolnym przepisywaniu pozytywnych zdań. Afirmacje należy pisać w trzech osobach: "ja", "ty" i "on/ona" oraz, co istotne, podczas pisania rejestrować uczucia, refleksje i obiekcje - są ważniejsze od samych afirmacji, pokazują bowiem jak negujemy pozytywne przesłanie afirmacji. 
Najlepiej podzielić kartkę pionowo i po lewej pisać afirmację, a po prawej naszą odpowiedź. Jesli jest zgoda, to wspaniale, ale jeśli jej brak, należy się skonfrontować ze wszystkimi obiekcjami. To może być zaskakujące, odkrywanie jak są dziecinne i podważające nasze indywidualne prawa.

A oto przykład uniwersalnej afirmacji (za Sondra Ray):
Ja/ty/on/ona ........ zawsze zasługiwałam i zasługuję na miłość. Zasługuję na miłość tylko dlatego, że zyję.


https://zrozumiecemocje.com.pl/

9 kwietnia 2020

O potrzebach i problemach z nich wynikających


Nie możemy dążyć do rozwiązania problemu z tym samym nastawieniem mentalnym, w który problem powstał.

Często robimy sobie wyrzuty, oskarżając siebie o niewłaściwą decyzję lub wybór. W tym momencie całkowicie nie bierzemy pod uwagę przesłanek, które daną decyzję wygenerowały. A przecież coś konkretnego nami kierowało w tamtym momencie. Decyzje zazwyczaj maja zaspokoić jakąś potrzebę, a wyrzuty są, gdy pomimo podjętych wysiłków potrzeba jest nie zaspokojona, albo nawet gorzej, jest jeszcze bardziej paląca.
Zapominamy, że zgodnie z wiedzą i doświadczeniem mieliśmy wyobrażenie, że to rozwiązanie jest na dany moment najlepsze.
Jak to się ma do początkowego stwierdzenia o niemożności rozwiązania problemu, jeśli w ślad a tym nie idzie zmiana podejścia mentalnego, emocjonalnego, przewartościowania.
Jeśli przykładowo mam oszczędności i kupuję większą lodówkę, aby zrobić zapasy. Potem zapasy zjadam, lodówka pusta, a ja nie mam pieniędzy na bieżące potrzeby. Żałuję, że wydałam na nową lodówkę, ponieważ teraz nie mam na jedzenie.
Pytanie – jakie nastawienie mentalne wygenerowało decyzję o pozbyciu się starej i kupnie nowej lodówki? Czyżby był to brak rachunku ekonomicznego? Czy nie potrafiłam policzyć na co mogę sobie pozwolić, czy miałam gwarancję że nie zabraknie mi na bieżące potrzeby jeśli wydam oszczędności?
„Gdybym nie wydała oszczędności, miałabym teraz na bieżące potrzeby!”
Ostra samokrytyka siebie samego, ale właściwie za co?
Chyba jednak nie za to, że za oszczędności kupiłam lodówkę, ale za to że mam za małe przychody, aby zaspokoić moje potrzeby.
Pojawia się pytanie, czy nie jest to przypadkiem poczucie niezaspokojonych potrzeb, które chaotycznie udaje nam się na chwilę zgłuszyć, aby  w rezultacie zmieniło się w wyrzuty i samokrytykę?
Zmiana podejścia mentalnego to zaprzestanie samokrytyki i zastąpienie jej sumiennemu przyjrzeniu się jak bardzo niezaspokojone potrzeby decydują o wyborze. To znany test „dwóch cukierków”.
Blisko 40 lat temu amerykański psycholog Walter Mischel postawił grupę sześciolatków przed trudnym wyborem. Mogły od razu zjeść słodką piankę marshmallow (w tych czasach ulubiony smakołyk młodych Amerykanów) albo zaczekać kilkanaście minut i dostać w nagrodę dwie pianki. Wynik zdumiał naukowców.
Z tego, co zrobiły przedszkolaki, dało się przewidzieć, jak potoczy się ich dalsze życie. Maluchy, które wykazały się silną wolą i poczekały na nagrodę, znacznie lepiej radziły sobie później w szkole i miały bardziej satysfakcjonujące dorosłe życie niż dzieci, które uległy pokusie.

Dylemat, czy wybrać gwarantowaną mniejszą przyjemność, czy niepewną, ale większą jest również dylematem dorosłych, którzy nie ufają. Zbyt często doświadczyli zdrady, porzucenia i osądu, aby wierzyć w społeczny ład i sprawiedliwość. W wyniku takich doświadczeń płynących ze świata zewnętrznego oprócz zaufania do innych, tracą również zaufanie do samych siebie.
Odzyskanie tego zaufania to zmiana nastawienia mentalnego. Nie jest to zadanie łatwe, ale możliwe i jest jedyną możliwością rozwiązania takich problemów jak przytoczony powyżej.

https://zrozumiecemocje.com.pl/

7 kwietnia 2020

List


Ludzie się bawią a ja?… ludzie chodzą na imprezy, na rolki, na plażę, na piwo, zakochują się, flirtują, spędzają czas ze swoją parą. A ja odkrywam jak to jest, gdy ktoś blokuje możliwość kochania jego, a tym samym zablokuje możliwość kochania siebie i że jest to sytuacja, która towarzyszyła mi cale moje życie.
Moja mama, gdy tylko mnie zobaczyła, pokochała mnie. Kochała mnie za nic, jak kocha się kotka- bo budzi serce, nic więcej. Ale potem gdy byłam starsza musiała włożyć dużo wysiłku, żeby tą miłość utrzymać i rozwinąć. Musiała znieść moją złość i żal, musiała wiele razy uporać się z moją nieufnością, poczuciem, ze chce mnie skrzywdzić i jest moim wrogiem. Ja też musiałam ją poznać i nauczyć się jak funkcjonuje, czego potrzebuje, co ją złości, bez czego nie wyobraża sobie życia… to nie był łatwy i prosty proces. Zakładał też, że jesteśmy na siebie skazane i musimy obydwie się postarać, żeby nasze życie nie było koszmarem. Wiedziałam, że mama mnie kocha, ale złościło mnie, że żyje tak normalnie, tak nudno. Mówiłam- nic z tego nie mam oszałamiającego, że ty mnie kochasz, moje życie nie zmienia się nagle w bajkę.
I był tez mój tata, mój ojciec. On był mi obcy od dziecka. Przestraszał mnie i nie ufałam mu zupełnie. Nie chciałam, żeby mnie dotykał, nie chciałam zostawać z nim sam na sam, gdy byłam mała. Był dla mnie zbyt brutalny, zbyt niecierpliwy i za łatwo wpadający w gniew. Pamiętam, że stale chodził i był niespokojny. Ale tata, ojciec, zrobił coś, co bardzo mocno wpłynęło na moje życie. Roztoczył przede mną wizję wspaniałego świata, do którego tylko on może mnie zaprowadzić. Świata naszej dwójki, pełnego przyjemności, zabawy, śmiechu, pięknych miejsc i miłych niespodzianek, pełnego spontanicznych decyzji. Rozmarzałam się w tej wizji. Nie było jasne, jakim sposobem ma ona zostać zrealizowana, kto ją sfinansuje, jak duży wysiłek musi zostać podjęty, jak duże zobowiązania i oddanie jest niezbędne. Nie było powiedziane ile to będzie kosztować, tylko, że obydwoje tego chcemy i jakoś zaraz to już będzie. I ja pokochałam tą wizję. A wraz z nią jego, łącznika tej wizji. Teraz mi się wydaje, że właśnie wykonywanie jej w realu przyczyniło się do rozwodu… chyba finansować i wspierać ją miała mama. A ona wcale nie wyraziła zgody… ja oddalałam się od rzeczywistości, wierzyłam coraz bardziej, że można mieć rzeczy za darmo, jeśli tylko się na kogoś wpłynie, nie uczyłam się współpracy ani związków przyczynowo-skutkowych. Ta wizja naszej wspólnej szczęśliwości dawała mi ogromna dozę przyjemnych odczuć, jakbym była na haju. Jakby wszystko było możliwe i miało samo wpaść w ręce. Złościła mnie mama i jej codzienność, praca, spokój, przekonanie, że wszystko trzeba wypracować… nie doceniałam tej jej miłości, która nie łączyła się z żadną obietnicą, żadną wizją. Jeśli dobrze kojarzę, to gdy nastąpił rozwód ojciec stracił możliwość dalszego snucia wizji. Nie miał już wsparcia domowego ani finansowego i nagle się okazało, jak mało jest samodzielny. Nagle nie mógł już dalej marzyć ani próbować zrealizować swoich wizji. Nagle się okazało, jak bardzo mało ma zasobów. W tym momencie zawaliło się wszystko to, co było między nami. Nie wiem jak dokładnie, kręci mi się w głowie... Chyba ja wciąż pod wrażeniem wizji, oczarowana nią, zadeklarowałam moje oddanie i miłość, powiedziałam, że wybieram go zamiast mamy. W ten sposób jakoś przeniosłam to na poziom realny, wymagający prawdziwego wysiłku, oddania i pracy, nie tylko wizji. I może właśnie dlatego on powiedział, że kłamie i chce go oszukać. Że wcale go nie kocham bo nie widzi tego w moich zachowaniach. Powiedział, że jestem nieuczciwa i że on dlatego nie może mnie pokochać. Potem tylko dodał, że właściwie to nigdy nie chciał mieć dzieci, nigdy nie był dobrym ojcem, nigdy mu się nie podobałam, nigdy mnie nie kochał… tego ostatniego chyba nigdy nie powiedział, ale ja to słyszałam sama… mam wspomnienie, ze prawie wtedy nie umarłam. Zrezygnowałam z nudnej, spokojnej, nic nie obiecującej mamy na rzecz oszałamiającego, pięknego taty. A on oskarżył mnie o oszustwo, zwodzenie, brak miłości i odrzucił. Nie brał pod uwagę żadnych logicznych argumentów, że to nie tak.
I pozostałam w tęsknocie za tamtym barwnym światem, w odrzuceniu tego nudnego i zwykłego, który oferuje „tylko” oddanie, współpracę, lojalność i spolegliwość. Teraz potrafię na kilometr wyczuć mężczyzn, którzy znów zaprowadza mnie do tego świata. Tego, gdzie wszystko się pojawia za darmo, jest na wyciągnięcie ręki, piękne, wesołe, niecodziennie, zapierające dech w piersiach. I zazwyczaj wszystko kończy się znowu tak samo. Gdy próbuję ten stan utrzymać, okazuje się, że nie można, że to wszystko nie było na serio i tylko mi się wydawało.

https://zrozumiecemocje.com.pl/