18 lipca 2012

Mieć chłopaka! - mój list do zawiedzionej w związkach


Droga Haniu,
czytałam Twój Arkusz Radykalnego Wybaczania i miałam szczerą chęć przekleić Ci rozmowę, jaką właśnie miałam z moją młodszą koleżanką na skype. Oto jej historia. Poznała Krzysztofa i spotyka się z nim już 2 miesiące. 
To duży sukces, to, że tak długo. 
On się jej podoba, ale denerwuje ją, że jest dziecinny, nie umie gotować, ciągle mówi, że ją kocha i chce z nią być na zawsze, ale jednocześnie zdarza się, że jest nieobecny duchem, nie komunikuje się, nie słucha, nie widzi jej potrzeb i najchętniej nie wychodziłby z łóżka. 
Porozmawiałyśmy trochę na ten temat i rozmowy ujawniły, że ona nie umie powiedzieć mu o tym, co czuje, co przeżywa, że trudno się jej pogodzić z tym jaki on jest. 
Z tym, że ma cechy, które ją zachwycają (jest poetą, kreatorem, aktorem) oraz takie, których ona "nie może" zaakceptować. 
Te nie podobające się jej cechy sprawiają, że jest często na niego zła, czuje narastającą złość, z którą ma duży kłopot. 
Najchętniej coś by z nią zrobiła, żeby ta złość odeszła. I robi - zagaduje ją, rozśmiesza, dokucza mu, odsuwa się, żeby w samotności lub ze mną jakoś ją trochę rozpuścić.
Ma podobnie jak Ty. Byłaby skłonna zgodzić się na różne niewygodne dla siebie sytuacje (np seks, gdy nie ma ochoty), ale praktyka pokazuje, że to "godzenie się" zwiększa pulę złości i zmusza do jeszcze większych wysiłków, by z nią sobie radzić. 
Tak więc jeszcze więcej śmiechów, słodycze, alkohol, więcej dokuczania, odsuwania się. Aż dochodzi do granicy, że wie iż dalej tak nie można.
Przy dłuższej rozmowie okazuje się, że ona za nic na świecie nie powie mu, co przeżywa, co czuje, ale też sama nie chce o tym wiedzieć.
No bo, jeśli by powiedziała sobie, co czuje, jeśli przyznałaby się do tej złości i metody radzenia sobie z nią, to by się okazało, że zawsze tak robiła i inaczej nie umie. 
Była kiedyś przez ojca traktowana "przedmiotowo" i uznała, że bardziej doświadczona od niej osoba ma powody, aby ją tak traktować, uznała, że taka, jaka jest, na inne traktowanie nie zasługuje. 
Dokuczała sobie i innym, słodziła życie i marzyła o kimś, kto doceni ja taką, jaka jest.
Ona sama nie podejmowała się tego. Było ich wielu przed Krzysztofem, ale żaden z nich nie doceniał jej, jak ten. A więc dostała to, czego pragnęła, tylko teraz, aby z nim być, powinna i jemu dać to samo. 
Docenić go i chcieć takim, jaki jest.
Tego nie jest w stanie osiągnąć. Jak tylko on staje się niedostępny duchem, albo nie dba o nią, ona czuje się traktowana "przedmiotowo", odrzucona, zlekceważona, nie warta jego uwagi. Ogarnia ją złość, fala agresji i musi się hamować, żeby go nie uderzyć.
Musi się odsunąć, aby ostudzić swoje emocje. Myśli, że gdyby on się zachowywał inaczej, ona nie miałaby takich problemów.
Czuje jednak jakoś, że to jej uczucia, jej przekonania i jej opór wobec rozmowy z samą sobą leżą u podłoża tej sytuacji.
Powiedziała sobie kiedyś: "przeszłość, to przeszłość, nie ma co do niej wracać", ale okazuje się, że niestety dawniejsze doświadczenia i metody radzenia sobie kiedyś, a przede wszystkim wzięcie odpowiedzialności za "przedmiotowe" traktowanie przez najważniejszą osobę w życiu, wracają jak bumerang. 
Nie ma jak ich zaśmiać, czy zabawić, nie ma metody uciec od nich, chyba że znowu zostanie sama.


Możesz, Haniu narzekać na mężczyzn Twojego życia, ale to ich nie zmieni. Nie zmieni również Twojego poziomu żalu i złości za niegodne traktowanie w latach, gdy najbardziej potrzebowałaś miłości i wsparcia. 


Jedyne, co możesz zrobić i co ma sens, to przyznać się do złości i żalu, które nie mogąc się ujawnić (powody niemożności ujawnienia są znane tylko tobie), wychodzą na co dzień w kontaktach z mężczyznami, którzy są dla Ciebie ważni. 


Arkusz Radykalnego Wybaczania pozwala chociaż trochę zająć się tymi uczuciami i zrozumieć siebie.


Pozdrawiam
A.