15 listopada 2010

Jak dotrzeć do własnych przekonań poprzez Radykalne Wybaczanie

Młoda osoba, studentka poprosiła mnie o poradę. Nie czuje się swobodnie wśród swoich rówieśników. Przychodzi na uczelnie, a tam grupy i grupki paplają, śmieją się, jakoś są razem a ona nie wie jak do nich podejść. Z jednej strony nie chce przerywać ich wspólnej zabawy, z drugiej nie ma pewności, czy się dostosuje do ich atmosfery, hałaśliwej i bardzo bezpośredniej. W obawie przed trudnościami stoi z boku i czeka na rozpoczęcie zajęć. Ma poczucie, że coś ważnego i dobrego jest dla niej niedostępne. Odczuwa z jednej strony korzyść (spokój), z drugiej dyskomfort (poczucie wyizolowania).
Miałam jej poradzić, co zrobić w tej trudnej sytuacji, a jak przyznała, problem prześladuje ją, jak dobrze pamięta, już od przedszkola.
Zazwyczaj natrafiamy się sytuacje, w których trzeba dokonać wyboru. Jeśli musimy z czegoś zrezygnować, żeby osiągnąć coś innego, uczucia są ambiwalentne.
Poświęcamy czas nauce, albo pracy, albo innej osobie, rezygnujemy z wysypiania się i rozrywki. Można np. zrezygnować z wypowiedzenia swojego zdania, aby nie zdenerwować kogoś, kto słucha, albo z pójścia na spotkanie, żeby nie czuć się zdominowanym (statusem finansowym, gadatliwością, poczuciem krzywdy lub niesprawiedliwości) przez osobę, która się z nami umawia.
Rezygnacja jest następstwem poczucia bezradności wobec zachowań innych ludzi. Moglibyśmy sobie wyobrażać, że gdyby inni ludzie zachowali się inaczej, wtedy nam byłoby lepiej.
Byłoby doskonale, gdyby paplające koleżanki z daleka wołały: „haloo, chodź do nas, popaplamy razem!”, albo gaduła mówił: „właśnie się zorientowałem, że gadałem 15 minut, to teraz ty masz tyle czasu, a ja będę słuchał!”, osoba w permanentnym poczuciu krzywdy mogłaby słuchając siebie powiedzieć: „ja tu o swoich krzywdach, a może ci to nie pasuje, możemy pogadać o czymś, co ciebie dotyczy?”.
Colin Tipping nazywa ludzi, którzy nie zachowują się w taki wymarzony sposób „naszymi uzdrowicielami”. Osoby i sytuacje trudne mają nas „uzdrowić”.
Jak należy rozumieć pojęcie „uzdrowić”?
Chodzi o uzdrowienie naszego ducha.. Tippig na podstawie hipotezy, ze dusze wszystkich ludzi są ze sobą w kontakcie, twierdzi, że dusze pomagają sobie nawzajem. Każdy człowiek podczas wędrówki po Ziemi obraca się w kręgu problemów o określonej energii. Gdy przychodzi na świat, wchodzi do rodziny, która ma jakieś zwyczaje, poglądy, preferencje i strategie.
Podobno nasze dusze wybierają dla siebie rodzinę, która pozwoli im się skonfrontować z energiami, nad którymi pracują.
Energie w rodzinie reprezentują dla dziecka świat i po opuszczeniu domu, jako dorosła osoba, stara się dysponując nimi radzić sobie. Spotyka innych ludzi z ich energiami i zazwyczaj doświadcza ich poprzez to, co oni robią, jak się zachowują. Te same energie przyciągają ludzi do siebie. Podobne przyciąga podobne. Jeśli mówi np.: „zostałem podstępnie okradziony, skrzywdzono mnie”, to jak wspomniałam w poprzednim poście, dostaje informację o swoich przekonaniach. W takim przypadku z dużym prawdopodobieństwem jest wyznawcą prawa Kalego (Kali ukraść krowę- dobrze, Kalemu ukraść krowę – źle!) i widzi w innym człowieku cechę nieuczciwości, sam się z nią nie identyfikując.
Dlatego też, jeśli chcemy zobaczyć, jakie są nasze przekonania, powinniśmy przyjrzeć się temu, co spotyka nas w życiu.”(str. 68).

Przekonania stają się nasze podczas procesu dorastania. Są drogowskazami, dzięki którym podejmowanie decyzji w sprawach codziennego funkcjonowania zajmuje tylko chwilkę. Zazwyczaj „wiemy”, co i jak mamy zrobić. Jeśli ktoś ma przekonanie, że wystarczy myć się raz w miesiącu, to możemy się domyślać, co go w życiu spotka.

Jest jednak wiele przekonań, które są nieświadome. Mogą one być elementem nieświadomej zbiorowości. Mogą również być zakopane w podświadomości, bo stawały się własnością w bardzo wczesnym okresie życia.
Te najwcześniejsze programowały się niczym pies Pawłowa, ale co dobre było dla 5-cio latka, to dla 25-latka może stanowić dużą przeszkodę.
I tak, jak w przypadku młodej studentki, przekonanie o realnym ryzyku przy podchodzeniu do rozbawionych grupek, pozostawia ją na boku, a chciałaby mieć dużo przyjaciół.
Prawdopodobnie kiedyś były realne nieprzyjemności, wytworzyła przekonanie o ryzyku, które trwa do dzisiaj.

Przekonania, to uogólnienia na temat relacji, związków pomiędzy zdarzeniami, ludźmi, zjawiskami i innymi elementami rzeczywistości. Są to różnego rodzaju stereotypy myślenia, interpretacji i oceny. Mają one charakter abstrakcyjny i wykazują tendencję do „samo potwierdzania” się. Przekonania pomagają porządkować dane oraz nadawać sens rzeczywistości i ludzkim doświadczeniom. Z drugiej strony, narzucają wiele ograniczeń i stanowiąc jeden z filtrów informacyjnych umysłu, zniekształcają naszą percepcję.

Zgodnie z przytoczoną definicją przekonanie o ryzyku wykazywało tendencję do samo potwierdzania się, co staje się dla studentki kłopotliwe i dziwne. Zapytana o to, jakie doświadczenia kojarzą się jej z tym przekonaniem, odpowiedziała że miała surowego ojca. Często ganił ją za zwracanie się do niego, gdy rozmawiał z innymi ludźmi.
Takie wspomnienie pozwala odebrać moc przekonaniu. Sprawia, że przestaje ono być „abstrakcyjnym uogólnieniem”, a staje się konkretnym wspomnieniem, za którym są emocje i niewyrażone dotąd, nieuświadomione uczucia.

Czy można założyć, że kolejne grupy (licząc od jej czasów przedszkolnych) próbowały „uzdrowić” studentkę?
Oczywiście, tak. Mogłaby i tym razem uwzględniając swoje obiekcje, pogodzić, że nie ma wpływu na tę sytuację.
Teraz ten wpływ odzyskała, utracony kawałek jej osobowości powrócił do niej.
Przed ojcem nie mogła się obronić. Teraz już wie, że odzywa się w niej ten stary, nie wyrażony strach, za każdym razem gdy dzisiejsza historia jest podobna do tamtej.

Patrzenie na zajęte sobą towarzystwo, przed zmianą perspektywy było: „ja bezbronna – oni groźni” Założyłyśmy, że „nie robią nic złego, to jest sytuacja, której celem jest uzdrowienie jakiegoś przekonania”. Poszukałyśmy przekonania i sprawdziłyśmy, czy jest uogólnieniem, czy powtarza się w innych sytuacjach życiowych. Odniosłyśmy je do konkretnych życiowych doświadczeń. Okazało się, że nadużywająca relacja nauczyła rezygnacji z pewnej formy ekspresji własnej. Wykluczenie konkretnego zachowania było koniecznością, ale teraz jest potrzeba przywrócenia go.

Jeśli odzyskamy ekspresję, której się kiedyś wyrzekliśmy, odzyskujemy razem z nią energię. Dotąd zużywaliśmy ją na utrzymanie całej historii w podświadomości jako jedną z „naszych najczarniejszych tajemnic”.

Carolyn Myss na podstawie swojej pracy terapeutycznej określiła, że większość ludzi angażuje ponad 60% swojej energii w podtrzymywanie przeszłości, czyli zarządzanie negatywnymi doświadczeniami z dzieciństwa, młodości i wczesnych lat dorosłego życia oraz w rozpamiętywanie strat, rozczarowań i dawnych uraz. Około 10 % wykorzystuje się do zamartwiania o przyszłość, do jej planowania i prób kontrolowania.
Niewiele energii pozostaje do dyspozycji. Jest o co zawalczyć!