21 kwietnia 2014

"Struktura kontaktu"


W podrozdziale poście: „Struktura kontaktu”, opisałem 5 elementów wchodzących w pełen kontakt. W praktyce jednak kontakt (relacja) nie składa się tylko z tych 5 etapów. W skład kontaktu wchodzą również różnego rodzaju przeszkody, które utrudniają kontakt z drugą osobą. W Gestalcie jest ich pięć.
Są to:
1. Konfluencja
2. Introjekcja
3. Projekcja
4. Retrofleksja
5. Defleksja 

Nazwy te są wybitnie podręcznikowe, więc żeby Ci było łatwiej je zapamiętać opiszę je i zaproponuję łatwiejsze do zapamiętania „zamienniki”, których ja sam używam.

Ad. 1. Konfluencja – UZALEŻNIENIE – ma miejsce, kiedy jedna osoba uzależnia się od drugiej, lub gdy dwie osoby nawzajem się od siebie uzależnią. Tam gdzie Ty, tam i Ja.
 

Konfluencja – uzależnienie – może przybierać formę „pozytywną” i „negatywną”.

Uzależnienie pozytywne (konfluencja pozytywna) jest wtedy, kiedy obie osoby robią wszystko razem, ale obie czerpią z tego radość, satysfakcję.

Np. dwie koleżanki, które robią wszystko razem; piłkarz, którzy uzależnia się od swojej drużyny, a ona od niego – grają mecze, ale wszyscy czerpią z tego radość.

Uzależnienie negatywne (konfluencja negatywna) – jest wtedy, kiedy jedna osoba robi coś dla drugiej mimo, że jej samej to nie sprawia radości; kiedy poświęca się dla drugiej osoby w imię jakiejś idei np. małżeństwa, przyjaźni, pracy.

Np. Kiedy żona chodzi z mężem na mecze piłki nożnej, mimo iż ich nienawidzi, a mąż chodzi z żoną na zakupy mimo, iż tego nie cierpi.
Kiedy głosuję tak jak mój szef, a chcę przeciwnie; kiedy ubieram się tak jak inni.

Uzależnienie pozytywne kiedy trwa przynosi radość. Mam super osobę z którą robię super rzeczy. Kiedy się skończy przynosi smutek. Nie mam już super osoby, NIE mogę robić super rzeczy. Często nadchodzi kryzys, rezygnacja, przygnębienie, depresja.

Uzależnienie negatywne kiedy trwa przynosi i radość i smutek. Cieszę się względami szefa (radość), ale wszystko robię tak jak on, często wbrew sobie (smutek). Takie działanie często prowadzi do zobojętnienia, przynosi skutki podobne do prania mózgu – robię wbrew sobie, to co mi każą, ale jest mi to z czasem obojętne. Nie ma dla mnie znaczenia, to że cierpię – przyzwyczaiłem się już do tego i bez tego nie wyobrażam sobie życia np. jak bita żona przyzwyczaja się do męża alkoholika.
Kiedy się skończy:
- wpierw przynosi nasilenie smutku – straciłem kogoś kto po części dawał mi jakąś korzyść,
- po czasie przynosi radość – zauważam, że nie mam tej korzyści, ale nie ma też tyrana który mnie gnębił – JESTEM WOLNY – szef już mi nie każe tego i tego; mąż już mnie nie bije, nie robi awantur.

Podsumowując Uzależnienie jakie by nie było (czy pozytywne, czy negatywne) przynosi negatywne skutki.
Kiedy pozytywnie się uzależniasz – pamiętaj, że nagły koniec kontaktu, związku przyniesie Ci bardzo dużo cierpienia!
Kiedy negatywnie się uzależniasz – pamiętaj, że cały kontakt, związek będzie dla Ciebie cierpieniem.

Jako coach bardzo często na life-coachingu spotykam ludzi, którzy negatywnie uzależnili się od innych (np. szefów, mężów, matek) i teraz cierpią. Nie wiedzą co się stało. Wiodą życie w obojętności, przygnębieniu, znudzeniu, cierpieniu pomieszanym z radością i nawet nie wiedzą, że są uzależnieni od tego cierpienia.

Jeśli ich uzależnienie jest słabe współpracuję z nimi. Jeśli jest mocne, polecam znajomego terapeutę.
 

Ad. 2. Introjekcja – WCHŁONIĘCIE – przejęcie czegoś z zewnątrz z otoczenia i uznanie tego za swoje, bez przemyślenia tego, czy ja tego na pewno chcę.

Introjekcje – Wchłonięcia – są pozytywne jak i negatywne.

Przykłady:
- pozytywne: „Trzeba szanować innych ludzi”, „Trzeba szanować ich własność”, „Kiedy chcę zabrać głos, to powinienem podnieść rękę, a nie krzyczeć”;
- negatywne: „Nie wolno rzuć gumy”, ale ja chcę rzuć gumę; „Trzeba słuchać szefa”, ale według mnie on nie ma racji; „Trzeba słuchać rodziców”, ale oni chcą ze mnie zrobić księdza, a ja nie chcę;

Kiedy coś Wchłoniemy bez przemyślenia i czujemy się z tym dobrze, to dokonaliśmy wchłonięcia pozytywnego.

Jeśli coś Wchłoniemy bez przemyślenia i czujemy się z tym źle, czujemy pewien dyskomfort, to oznacza to, że dokonaliśmy wchłonięcia negatywnego. Robimy coś, bo otoczenie, społeczeństwo tak robi, ale my tego nie chcemy robić. Tłumimy w sobie to, co chcemy i prędzej czy później wybuchniemy i zbuntujemy się.

Pytanie dla coachów i trenerów:
- Jesteś coachem / trenerem bo chcesz, czy ktoś Ci kazał? Może szef bo potrzebował akurat trenera a Ty byłeś dobrym pracownikiem? Może rodzice, albo znajomi powiedzieli Ci: „Bądź trenerem, albo coachem, będziesz dużo zarabiał”?

Jeśli nawet tak się stało, że wchłonąłeś swój zawód bez przemyślenia go, to wcale nie oznacza, że masz go rzucać. Pomyśl nad tym, co teraz możesz zrobić, żeby być tym kim jesteś nie tylko z wykształcenia, ale również z serca.

Podpowiedź: Kiedyś moi rodzice zaproponowali mi pójście do technikum elektronicznego. Pomyślałem „Będę robił roboty, Będzie fajnie”.

W 3 klasie zrozumiałem, że nie będę robił robotów, a elektroniczną edukację skończę w 5 klasie na nauce naprawy czarno-białego odbiornika telewizyjnego i prostego odbiornika radiowego. Dodam, że kończyłem szkołę średnią w 2002 roku. W XXI wieku, w erze telefonów komórkowych, telewizorów plazmowych, odtwarzaczy mp3 i komputerów.

Cóż program nauczania jaki był taki był. Postanowiłem: „Nigdy więcej szkoły technicznej, nigdy więcej elektroniki”. Poszedłem na studia z Zarządzania i Marketingu.

Na II roku zepsuł mi się telefon komórkowy. Gwarancji już nie było, więc jako elektronik z oceną celującą na dyplomie, sam postanowiłem go naprawić. Po tym jak go już rozkręciłem, przez 2 tygodnie siedziałem przed komputerem i szukałem w Internecie wiadomości na temat napraw telefonów komórkowych. Efekt był taki, że nie tylko naprawiłem swój telefon, ale nawet mojej kuzynce i jeszcze kilku znajomym z akademika. Po kilku miesiącach prowadziłem Komis z telefonami komórkowymi i oczywiście serwis telefonów komórkowych (specjalizowałem się w Ericssonach i Sony-Ericssonach ), a moi znajomi pytali mnie w jakiej szkole nauczyłem się naprawiać telefony komórkowe. Odpowiadałem: „W szkole zwanej życiem”.

Kolejne pytanie do Ciebie: „Co ja zrobiłem, żeby z dyplomowanego elektronika, stać się elektronikiem z serca, z własnego pragnienia?”. Odpowiedz na nie, a potem zrób to samo co ja.
 

Ad. 3. Projekcja – po mojemu też PROJEKCJA – a jest to przypisanie innemu człowiekowi cech oraz stanów emocjonalnych samego siebie.

Jesteś jak projektor, który wyświetla na innej osobie to, co ma w środku samego siebie.

Np. kiedy mówisz „wyglądasz na zdenerwowanego”, możesz widzieć w normalnej minie kolegi coś co by go zdenerwowało, bo sam jesteś zdenerwowany. Możesz też widzieć odbicie samego siebie. Kolega zobaczył, że ty jesteś zdenerwowany, to i sam posmutniał, a ty go teraz pytasz, czy jest zdenerwowany? Nie jest, ale Ty widzisz w nim zdenerwowanie.

Przychodzi do Ciebie klient, lub ktoś ze znajomych. Ty jesteś zdenerwowany i po chwili on też jest zdenerwowany i krzyczycie na siebie. Cóż mogę Ci tylko pogratulować – masz silną projekcję.

Idziesz do sklepu. Jesteś w świetnym humorze. Ekspedientka jest zdenerwowana, nie miło Cię traktuje. Nagle tracisz swój świetny humor i zaczynasz obrażać drugą osobę tak jak ona Ciebie. Cóż uległeś projekcji ekspedientki. Ona pomyślała, że przyszedł denerwujący klient i zaczęła Cię tak traktować. Ty przyjąłeś jej reguły gry i jej projekcję i oboje jesteście zdenerwowani...

Jest to przykład Projekcji negatywnej. Projektujesz negatywne uczucia, emocje.

Jest też Projekcja pozytywna, kiedy to projektujesz na innych pozytywne uczucia i emocje. Np. gdy jesteś wesoły, wchodzisz do domu, całujesz żonę, mówiąc jak ślicznie dziś wyglądasz, a potem opowiadasz żonie i dzieciom wesołą historię, która dziś Ci się przydarzyła.

Ad. 4. Retrofleksja – TŁUMIENIE – zatrzymywanie w sobie swoich emocji, popędów, żądań, gniewu.

Mamy Tłumienie negatywne i pozytywne.

Negatywne - tłumisz coś, co Ci pomaga, jest korzystne dla Ciebie – np. przeszkadza mi, że wszystkie okna w tramwaju są zamknięte, jest duszno i nikt go nie otworzył. Chcę otworzyć okno, ale się wstydzę, bo skoro nikt nie otwarł, to widocznie tak powinno być. A skąd wiesz, że inni nie myślą tak jak Ty? I wszyscy się gotują w zamkniętym tramwaju, a można było tylko otworzyć okno.

Pozytywne – tłumisz coś, co Ci może zaszkodzić – np. szef Cię zdenerwuje, chcesz mu powiedzieć „Ty głupi durniu, kto ci dał tę pracę!”, ale nie robisz tego. Chwilę później mówisz mu, że to rozwiązanie jest korzystne, ale są jeszcze bardziej korzystne...)
 

Ad. 5. Defleksja – ZNIEKSZTAŁCENIE - zmienienie, wypaczenie Twojej potrzeby.

Np. szef Cię zdenerwował, chcesz mu powiedzieć „Ty głupi durniu, kto ci dał tę pracę!”, ale nie robisz tego. Wychodzisz z pracy jedziesz samochodem i krzyczysz na innego kierowcę: „Jak jedziesz durniu, kto Ci dał prawo jazdy!”. Potem wchodzisz do domu i krzyczysz na żonę „Ty głupia kobieto, jak możesz tyle wydawać”, a potem krzyczysz na dziecko „Ty durniu, jak mogłeś dostać „jedynkę” z matematyki”.

To jest właśnie Zniekształcenie. Zamiast wydrzeć się na szefa, krzyczysz na kierowcę, żonę i dziecko. Krótko mówiąc chcesz coś zrobić komuś, ale robisz to innej osobie.

Inne przykłady:

Jesteś głodny, ale zamiast jeść, palisz papierosa. – ciągle jesteś głodny i palisz coraz więcej, a Twój nastrój się pogarsza. Jesteś zmęczony, nie wyspany, ale zamiast iść spać, pijesz kawę. Efekt – dalej jesteś zmęczony i pijesz kolejną. Jesteś zdenerwowany na szefa, a krzyczysz na klienta. Brakuje Ci pieniędzy, zamiast spróbować więcej zarabiać, oskarżasz tych, co mają więcej o to, że Cię oszukują, wyzyskują, kradną itp.

Defleksje – Zniekształcenia – zazwyczaj są negatywne. Jeszcze chyba nie spotkałem się z pozytywnym Zniekształceniem, a przynajmniej takiego nie pamiętam.


Tomasz Dulewicz - źródło - Internet

14 marca 2014

O szczęściu i rozwiązaniach


"Szczęście często wydaje się ludziom niebezpieczne, bo czyni ich samotnymi. To samo dotyczy
rozwiązań problemów. Rozwiązania często doświadczane są jako niebezpieczne, ponieważ one czynią
ludzi samotnymi, podczas gdy problemy i nieszczęście wydają się przyciągać towarzystwo. Problemy i
nieszczęście często przyklejają się do uczuć takich jakich niewinność i lojalność, podczas gdy
rozwiązania i szczęście często kojarzą się z uczuciami zdrady i winy. Mimo, że wina nie jest uzasadniona
(nie ma żadnego uzasadnienia tej winy), to i tak doświadczane są jako zdrada i wina. Dlatego właśnie
przejście od problemu do rozwiązania jest tak trudne."
Bert Hellinger

https://zrozumiecemocje.com.pl/

1 marca 2014

Sztuka życia

Symbioza i autonomia (w oparciu o Terapię Traumy Franza Rupperta)

Aspekty świadczące o byciu autonomicznym to:

- podejmowanie działań w oparciu o siebie i własną wiedzę,
- dbanie o siebie i zaspakajanie własnych potrzeb,
- pozostawanie przy własnych decyzjach, nawet wtedy gdy inni mają odmienne zdanie,
- pozostawanie przy własnych celach, nawet gdy inni chcą nas od nich odwieść z powodu własnych    kłopotów i trudności,
- nie pozwalanie na szantaż emocjonalny,
- odrzucanie przekupstwa finansowego,
- nie rezygnowanie z własnych wartości, nawet jeśli inni wywierają presję,
- pracowanie nad własną tożsamością; bycie świadomym swego pochodzenia rodzinnego i kulturowego, nie identyfikując się z tym,
- branie odpowiedzialności za swoje życie i nie obwinianie innych, gdy nie jest ono takie, jakie sobie wymarzyliśmy.

Konflikt pomiędzy pozostawaniem w symbiozie z innymi a byciem autonomicznym, przejawia się najczęściej gdy:

- dorosłe dzieci nie są w stanie opuścić domu rodzinnego,
- rodzice nie potrafią rozstać się ze swoimi dziećmi, aby te założyły swoje domy,
- pary nie mogą się rozstać, chociaż bardziej się nienawidzą, niż kochają,
- ludzie myślą, że z poczucia obowiązku muszą zrezygnować ze wszystkich własnych spraw na rzecz innych, "ważniejszych".

Potrzeby symbiotyczne i pragnienie autonomii są ze sobą ściśle powiązane.

- Czy te podstawowe potrzeby można pogodzić, czy też zaspokojenie jednej odbywa się kosztem drugiej?
Zależy to zasadniczo od etapu życia. Jest czas, kiedy nie możemy istnieć całkowicie sami, i jest pora, żeby się usamodzielnić.
Niemowlęta i małe dzieci potrzebują rodziców, aby zaspokajali ich symbiotyczne potrzeby. Potrzebują ich również aby wspierali je w samodzielnym odczuwaniu, myśleniu i działaniu. Co nas czeka, gdy nasze dziecięce potrzeby symbiotyczne nie były zaspokajane; jeśli nasi rodzice nas nie chcieli, odwracali się od nas, wycofywali, opuścili?
- Czy czeka nas wieczna frustracja i wewnętrzna samotność?
- Czy musimy przez całe życie zabiegać o naszych rodziców, dżwigać ich cierpienie w nadziei, że może pewnego dnia nas pokochają i uznają?
- Czy musimy z powodu zależności od nich rezygnować z własnego szczęścia?
- Czy zdradzamy ich gdy odchodzimy?
- Czy musimy czuć się winni, gdy nie chcemy zostać przy nich z naszą miłością i nie chcemy ich już pocieszać?

Jesteśmy z natury istotami społecznymi i nie jesteśmy w stanie przeżyć bez innych. Jesteśmy na siebie wzajemnie skazani. potrzebujemy i szukany wzajemnego kontaktu. Dla wielu ludzi nie ma nic gorszego, niż być samemu.
- Jak daleko sięga potrzeba kontaktu?
- Jak dalece trzeba być obecnym dla drugiego człowieka?
- Gdzie zaczyna się prawo do samodzielności i jednocześnie obowiązek, żeby się drugiemu nie narzucać?
- Gdzie "my" ma swoje granice?
- Gdzie zaczyna się niepowtarzalne "ja"?
- Kiedy potrzeba symbiotyczna jest konstruktywna, a kiedy staje się (auto)destruktywna, każe trzymać się kurczowo innych i pozwala innym kierować naszym życiem?

Zachować to, czego musimy się trzymać i zostawić za sobą to, co nie daje oparcia -
na tym polega wielka sztuka życia!
Sztuka, w której musimy wprawiać się od małego.
Konflikty między symbiozą, potrzebami zależności i autonomii są częścią każdego życiorysu. Są nie do uniknięcia. W niektórych przypadkach łatwo je rozwiązać, w innych jest trudne, a nawet niemożliwe.

https://zrozumiecemocje.com.pl/

15 września 2013

Kocham Cię [Bert Hellinger]

Power of Love by I-Heart-Photo
Kocham Cię

Kto może coś takiego powiedzieć: „Kocham cię”?
Co się dzieje w duszy, gdy mówię to zdanie?
Co dzieje się w  duszy tego, do kogo to zdanie zostaje skierowane?

Kto wypowiada je naprawdę, temu dusza drży.
W niej zbiera się coś, co narasta jak wielka fala i porywa go.
Broni się, być może,  przeciwko niej z lęku, nie wiedząc dokąd go ona zaniesie
i na jaki brzeg wyrzuci.

Także ci, do których to zdanie jest adresowane, drżą być może.
Przeczuwają, co ono w nich zmienia, jak bardzo obarcza obowiązkami
i ich życie określa na zawsze.

Jest w tym też lęk, czy wytrzymam i zgodzę się na jego zasięg
i otworzę się na nie niezależnie, czy sam je wypowiadam,
czy ktoś je kieruje do mnie.

Jednak nie ma piękniejszego zdania,
nie ma zdania, które nas głębiej porusza i głębiej wiąże z drugim człowiekiem.

Jest to zdanie pełne pokory.
Czyni nas jednocześnie małymi i wielkimi.
Czyni nas w pełni ludźmi.
                                   [Bert Hellinger]                   

9 września 2013

Samoakceptacja

Jak często bardziej wierzysz komuś, aniżeli samemu sobie?
Jak często myślisz o innych ludziach z brakiem szacunku?
Jak często brakuje Ci pozytywnego mniemania o sobie?
Czy zdarza Ci się, że nie jesteś w stanie korygować swojego zachowania pod wpływem innych?

Jeśli odpowiesz "często", albo "zazwyczaj", oznacza to, że cechuje Ciebie brak samoakceptacji.

Samoakceptacji uczymy się od swoich rodziców. To, jak oni siebie akceptują, jak postrzegają nas, nasze potrzeby i zachowania, uczy nas, czym jest akceptacja.
W wielu rodzinach jest to pojęcie obce, jak również nie doceniana jest akceptacja jako umiejętność, która nie pojawia sama z siebie, którą się wypracowuje.
Dwoje młodych ludzi, zakładając rodzinę, poznaje się podczas wspólnego bycia, a zwłaszcza, gdy pojawiają się trudności, różnice poglądów. A muszą się pojawić, ponieważ środowiska, w których dojrzewały i kształtowały się ich osobowości, nie były identyczne. Co za tym idzie podejście do trudności, czy problemów jest różne. Wystarczy, że w obliczu trudności, kobieta jest przekonana, że natychmiast trzeba przystąpić do działania, a mężczyzna, że trzeba wcześniej wszystko gruntownie przeanalizować i skonsultować z innymi.
Ta przykładowa sytuacja wymaga umiejętności akceptacji od obydwojga. Obie strategie mają plusy i minusy i upieranie się, że jedna jest lepsza od drugiej, może sprawić, że problem, który spór wygenerował, nie będzie mógł być w ogóle rozwiązany. Obie strony zaangażują się bardziej w spór, kto ma rację, niż w jego rozwiązanie.

Ja uczę się akceptacji odkąd dowiedziałam się, że bez niej nie osiągnę moich celów życiowych. A mam je takie, jak większość ludzi: dobry związek z kochającym partnerem, życie w dostatku, satysfakcjonująca praca. Moim aktualnym doświadczeniem jest obserwacja, że sukces jest wprost proporcjonalny do wzrostu poziomu samoakceptacji.
Pierwszym i najważniejszym moim krokiem w tym procesie było zaznajomienie się z Metodą Tippinga, znaną pod nazwą Radical Forgivenes (Radykalne Wybaczanie).
Nazwa metody jest kontrowersyjna, ale jej narzędzia to skarb. Arkusz, znajdujący się w książce Tippinga (można go również pobrać ze strony Instytutu Metody Tippinga w Warszawie), krok po kroku przeprowadza przez proces zrozumienia siebie i innych. Każe nazwać co jest trudne, potem jak bardzo nas to angażuje emocjonalnie, by następnie nakłonić do przeanalizowania uczuć. Często emocje są tak silne, że nie dociera do człowieka, że chodzi o zranione uczucia. Niełatwo się do tego przyznać, wyrazić zgodę na siebie czującego, przeżywającego i zranionego. A jedynie ta zgoda umożliwia wypracowanie przyszłej linii obrony, własnych granic, budowanie świadomości opartej na samoakceptacji.
Zazwyczaj ludzie nie zdają sobie sprawy, że nas ranią i my sami często nie wiemy, że ranimy innych.
Drugim moim krokiem było zapoznanie się z Pracą z Procesem Arnolda Mindella, a trzecim Coaching NLP. Wszystkie techniki pokazały dokładnie, gdzie we mnie jest poszukiwana moc. Na zewnątrz są jedynie wskazówki, w którą stronę należy się w danym momencie udać.
Czego nas najczęściej uczą nasi rodzice i wychowawcy? Braku akceptacji do emocji, wyciszania emocji bez ich zrozumienia, zaprzeczania powodom, dla których emocja się pojawiła. Jeśli uda się nam na tym etapie zaprzeczyć informacji, którą niesie emocja, nie pojmiemy ukrytych pod nią uczuć.
Trzeba powiedzieć prawdę, że opiekunowie, robią w tym przypadku dużo dla siebie. Być może, wygląda to, jakoby nas "wychowywali", ale w rzeczywistości, uczą nas manipulowania naszymi własnymi uczuciami. Uczą nas, jak czuć to, co powinniśmy i nie czuć tego, czego nie powinniśmy. I tak w skrócie można opisać, jak się kształtuje człowiek pozbawiony samoakceptacji. Jest ok., gdy nie przeżywa, nie targają nim wątpliwości, nie doświadcza nienawiści, zazdrości, niemocy. Jest ok, gdy jest zawsze zadowolony, uśmiechnięty i usatysfakcjonowany. Jakże często musimy takich grać!

A chodzi o to, żeby takimi być!

Ale, żeby takimi być, musimy się zgodzić na własne emocje i uczucia oraz na fakt, ze będą nas otaczać ludzi, którzy nic nie wiedzą o swoich uczuciach.
Colin Tipping jest autorem stwierdzenia, które jest dla mnie przełomowe. Sugeruje, że jako ludzie żyjemy jednocześnie na dwóch płaszczyznach - duchowej i fizycznej. Na tej duchowej wszyscy ludzie stanowią jedność i są ze sobą połączeni. Na duchowym poziomie komunikujemy się między sobą cały czas. Już wcześniej zastanawiałam się, ze często skądś wiemy, co się dzieje z naszymi bliskimi. Bez szczegółów, ale jeśli są w niebezpieczeństwie, to informacja ta jakoś dociera do nas. Gdy myślimy o kimś, to następuje połączenie na poziomie mentalnym. Jeśli uznamy to połączenie, to możemy również uznać, że na poziomie duchowym wszyscy chcą dobra dla siebie nawzajem. Na poziomie fizycznym to się nie pojawia, ponieważ panuje przekonanie, że dóbr jest za mało, więc może dla mnie zabraknąć. Na poziomie fizycznym jest walka o dobra.
Gdy popatrzymy na samoakceptację z poziomu duchowości, wtedy inni ludzie pomogą nam ją wypracować. Zgoda na koncepcję duchowości otwiera możliwość, że inny człowiek, który wzbudza moje silne emocje, nie robi czegoś przeciwko mnie. Powstaje perspektywa, w której ten człowiek robi coś dla mnie, a ja w tym czasie robię coś dla niego. Obydwoje pomagamy sobie na poziomie duchowym być razem. Mój gniew na poziomie fizycznym określa czyjeś zachowanie jako naganne, niewłaściwe, przekraczające granice, zasługujące na odrzucenie. Na poziomie duchowym jest informacją, ze tego samego zachowania nie akceptuję w sobie z dokładnie taką sama siłą i odrzucam ten aspekt siebie. Nie akceptuję go.

I to jest cała filozofia, początek drogi do zaakceptowania tego odrzuconego aspektu, uznania jego potrzeby i wykorzystania go z korzyścią dla siebie. To praca nad uzyskaniem pełni.

Na początku okazało się, że tych odrzuconych przeze mnie aspektów była multum, z czasem pojawiają się pojedyncze, które mnie raczej rozbawiają. Śmieję się i myślę: Jeszcze tu mnie nie było! Jeszcze w tym aspekcie mnie, nie znam siebie do końca. Nie można polubić kogoś, kogo się nie zna. Samoakceptacja to polubienie siebie. Wiemy wszyscy, że w atmosferze akceptacji ludzie stają się bardziej kreatywni. Poczucie wsparcia i braku krytycyzmu dodaje nam skrzydeł. Kochamy być z ludźmi, którzy mówią do nas: wierzę w ciebie, uda ci się, możesz na mnie liczyć. Będziemy kochać samych siebie, gdy będziemy tak do siebie mówić. Pojawią się wtedy inni, którzy mówią podobnie. Podobne, przyciąga podobne.

Brak samoakceptacji jest pułapką, w którą wpada wiele par. Ludzie mają świadomość, ze w jakiś aspektach nie akceptują siebie, ale liczą na to, że zostaną zaakceptowani przez partnera. Zazwyczaj przy dłuższych związkach niestety nie zdaje to egzaminu. Osoby, które nie wierzą w siebie, podejmują często błędne decyzje, przedkładając opinię innych nad własną. Jeśli liczymy na akceptację partnera, zamiast na własną, to krytyka z jego strony pogrąża nas totalnie. Często aby wyjść z tego pogrążenia, dopatrujemy się wad u naszego krytykującego partnera i zazwyczaj stwierdzamy, że "wcale nie jest lepszy". Koncepcja akceptacji z zewnątrz zamiast samoakceptacji zmienia nasz związek w piekło, we wzajemne udowadnianie sobie, ze druga strona jest gorsza od nas. Bo cóż innego może się stać, jeśli przyciągniemy do siebie partnera, który odzwierciedla nasz brak wiary w we własne możliwości. Widząc wady partnera, czy partnerki, zapominamy na ten moment o własnych, mamy poczucie, że my to "pryszcz", wobec głupoty tej drugiej strony. Często wzajemny brak oparcia w sobie tworzy współuzależniony związek, którego nie ma jak opuścić.

Wiem, co piszę, ponieważ sama byłam w takim związku 8 lat. Nie rozumiałam dlaczego nie możemy się porozumieć, nie rozumiałam dlaczego mój mąż nie konsultuje ze mną swoich decyzji. Stawiał mnie wobec faktów dokonanych, które nie były dobre ani dla mnie, ani dla naszej rodziny. Miały jego dowartościować. Miały również i mnie pokazać moje niedowartościowanie, ale wtedy jeszcze nic nie wiedziałam na ten temat.

Wchodzimy w bliskie związki, żeby się dowiedzieć, kim jesteśmy. Jeśli nas nie szanują, oznacza, że w duszy nie wierzymy, że na szacunek zasługujemy. Jeśli jesteśmy w związku nikim, znaczy, że w duszy jesteśmy nikim, można nas przestawiać z kąta w kąt, a my potrafimy tylko czekać, aż ktoś dostrzeże, że dzieje się nam krzywda, pomoże, poradzi, rozwiąże za nas dylemat, co robić?
W uwikłaniu widzimy tylko naszą krzywdę, nie widzimy uwikłania. nie widzimy, ze brak pomysłu na siebie towarzyszy od zarania dziejów. Odzyskiwanie dobrego mniemania o sobie musi sięgnąć do tego zarania, bo tam były okoliczności, w których dobre mniemanie o sobie, zamieniliśmy na złe.

https://zrozumiecemocje.com.pl/

5 września 2013

"Czuje się bardzo nieszczęśliwa"- zwierzenie młodej kobiety

Czuje się bardzo nieszczęśliwa. Od kiedy rano otworzyłam oczy, płaczę. Nie rozmawiam z ludźmi, chyba gniewam się na nich za to, że mówią mi prawdę. To bardzo bolesne słyszeć prawdę.
Płaczę gdy myślę o moim chłopaku i o tym, że tak łatwo mogłabym go skrzywdzić. On jest taka ciapa, ciągle mnie przeprasza. Jak będę się złościć zmuszę go do rzeczy, których nie chce. Nie będzie mu łatwo. Widzę ze wystarczy ze się nie odzywam, albo złoszczę albo wpinam igiełki i on od razu zmienia zachowanie. Robi to, co ja chcę. I najpierw jestem zadowolona, tak powinno być. Ale potem dociera do mnie, że on robi to przeciwko sobie i że jest taki słaby a ja silniejsza, że mogę mu zrobić krzywdę. Tak bardzo tego nie chcę. Czuje się koszmarnie. Podobnie jak wtedy, gdy byłam ostatnio z szefem. Przy nim ja wiedziałam, że będę robić co on chce, nawet jeśli to nie będzie zgodne z moja wolą. Czułam się słaba i bezsilna, w jego szponach, tracąca osobowość. Będę tańczyć jak mi zagra, bo się go bardzo boję.
Chcę zwolnić mojego chłopaka z obietnicy, którą na nim wymusiłam, chcę żeby już nie musiał wykonać trudnej i niewygodnej i kosztownej dla niego czynności dla mnie, tylko dlatego, że ja tego potrzebuje.
Jest mi głupio, ze tego od niego żądałam. 
Myślę o tym, co wczoraj zostało powiedziane- jedna osoba mówi do drugiej- ja wiem lepiej, co będzie dla ciebie dobre. Posłuchaj mnie i rób co ci mówię, tak ci będzie najlepiej. I ta osoba słucha. Zaczyna robić, mimo, że przedtem miała zupełnie inny plan na życie.
Ojciec mówi: "Bądź ze mną blisko, bardzo blisko". Dziecko nie planowało tego wcale. Może nawet się go bało i chciało stać daleko. Ale wierzy, ze ojciec wie, co dla niego lepsze i przełamuje się. Zaczyna żyć jak on chce, tracąc siebie, tracąc swojego ducha, tracąc energię i sympatię do siebie, gubiąc się. Już nie wie, po co żyje, jaki jest tego sens.
Tu boli mnie głowa, w jednym miejscu, jakbym oberwała tam i rósł mi guz.
Wczoraj w nocy myśląc o tym, ze musiało coś takiego mi się przydarzyć wpadłam w rozpacz. Ryczałam, krzyczałam i płakałam. Aż straciłam oddech. Aż nie mogłam już dłużej.
Ja to robię teraz, bo to mi było zrobione. I było moją ogromna krzywdą. Ale ponieważ nigdy tego nie przyznałam, nie uświadomiłam sobie, nie powiedziałam, ze tak było i że to było złe, teraz sama tak robię innym.
To budzi dziurę w moim sercu. Dziurę w duszy. Pustkę w środku.
I G.... G., który ukradł mi serce. Którego moje ciało pragnęło, który był dla mnie jak prezent od Boga i przy którym wiedziałam, że takie cudo nie może mnie chcieć. Tak właśnie było. Tak mi się podobał, że pamiętam, że myślałam: mogę dla niego prać, gotować i prasować koszule. Moja mama mówiła, że to właśnie jest miłość. No, może nie dosłownie, ale że widzi się w tej osobie taki cud, ze się jej wybacza, rozumie, nie obwinia, darowuje.
Nie mogę tylko czekać, aż on się zdecyduje być ze mną. Wiedziałam, że jest dla mnie za dobry. I on też to wiedział i odszedł.
Nie kocham mojego chłopaka. Nie jest dla mnie cudem.
I ta myśl, że mój były, ten przed G. był jedynym chłopakiem na moim poziomie. Bo był. Mieszkał niedaleko, miał odpowiedni wzrost do mojego, podobne włosy. Nie miał ojca jak ja. Był podobny. Był z podobnego szablonu. Przecież z nim byłam najdłużej. Uwielbiałam seks z nim. Ale zaczął się zachowywać jak szaleniec. I musiałam odejść.

https://zrozumiecemocje.com.pl/

17 sierpnia 2013

"Twoje prawo do bogactwa"

krótka praca własna

1. opisz pewien idealny sposób życia, który będzie całkowitym przeciwieństwem twojego ograniczającego przekonania. Wyobraź sobie, ze byłoby idealnie, gdyby......

2. co powstrzymuje mnie przed życiem w ten idealny sposób?

3. kiedy wyobrażasz sobie ten nowy sposób życia, w tym przypadku życie, w którym oczekujesz, ze inni....., zapytaj siebie: "czego się w takim życiu boję?"

Ten strach tkwi głęboko w podświadomości i jest pewnie jedyna rzeczą, która powstrzymuje nas przed naturalnym życiem w pełnej obfitości.
Kiedy uświadomimy sobie, ten strach, zniknie on

1. To ja wyobrażam sobie, ze byłoby idealnie, gdybym była w relacji z jakimś mężczyzną, takiej relacji jak jestem z moja córka, albo choćby z przyjaciółką.
2. Nie szukam takiego mężczyzny i prawdę mówiąc i nie wierze, ze tacy są. Mam bardzo złe zdanie na temat mężczyzn. Nie można im zaufać, są pogubieni i nieobliczalni (z takimi mam zazwyczaj do czynienia).
4. Czego się w takim życiu boję?
że mnie ten "idealny" facet wykołuje i zostanę zraniona, bo mnie się będzie ta relacja tak podobała, że całkowicie na niego postawię, a on się okaże taki jak wszyscy mezczyzni - oszust i kłamca.

Chyba działa, bo moja następna myśl jest taka: "po co mam szukać innego faceta, mój własny oszust mi
 wystarczy".

Ćwiczenie zaczerpnięte z książki C. Sisson "Twoje prawo do bogactwa"


https://zrozumiecemocje.com.pl/