31 grudnia 2010

Happy New Year!!!


Wraz z jak najserdeczniejszymi  życzeniami wszelkiej pomyślności i miłości w Nowym Roku 2011, polecam do refleksji jeden z rozdziałów książki: „Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz” Evy-Marii Zurhorst

Model góry lodowej
"Wszyscy nosimy ślady po niezliczonych psychicznych wstrząsach – większości nie jesteśmy świadomi, choć ich skutki przenikają całe nasze działanie. Ponieważ rozumowi trudno jest pojąc, podam przykład. Zbliż koniuszki obu kciuków i palców wskazujących. Mały trójkąt, który powstał nazywam wierzchołkiem góry lodowej. Przedstawia on widoczną dla Ciebie i otoczenia oraz uświadomioną cześć Twojej osoby. To jest część, która się zakochuje i uważa, że spotkała wymarzonego mężczyznę lub jedyną kobietę. Część, która pewnego dnia mówi do drugiego człowieka: „kocham cię”. Jest ona odpowiedzialna za słowo „tak’ przed ołtarzem.
Unieś ten trójkąt na wysokość czoła i wyobraź sobie, że przedramiona stanowią przedłużenie palców wskazujących. Teraz masz przed oczami całą górę lodową. Mały wierzchołek między palcami, który się zakochał i znalazł lepszą połowę, symbolizuje tę Twoją część, która wystaje nad powierzchnię wody. Część, o której mówisz” „to ja”.
Jest to jednak Twoja najmniejsza część. Twoje prawdziwe istnienie, Twoją złożoną osobowość symbolizuje obszar od nadgarstka po łokieć. Tutaj, w dole drzemie wszystko, co umknęło Twojej świadomości lub nigdy do niej nie dotarło. Wszystko, czemu w Twojej rodzinie nie wolno było istnieć. Nauczono cię, że jest to godne potępienia i niepożądane. Wszystko to, co kiedyś tak bolało, że wolałeś to wyprzeć i wyrzucić z pamięci, to czego nigdy nie zrozumiałeś, nie przyjąłeś do wiadomości lub czego nie wyleczyłeś. Wszystko, czemu nigdy nie zaufałeś: stare wzorce, wczesne wspomnienia z dzieciństwa, bóle, rany i lęki, tak samo jak Twój cały nieużywany potencjał, siła życiowa dążąca do rozwoju i Twoja jeszcze nie podzielona miłość. Wszystko co dobre, wszystko co kiedyś zupełnie naturalnie należało do Ciebie, ale nie znajdowało miejsca, ani oddźwięku, zmienia się tu, w dole, w rzekome zło. Niespożyta siła i żądza, zakazane pragnienia i popędy stają się agresją, wstydem, zachłannością i nienawiścią, które sami potępiamy, bo nie przypominamy sobie pierwotnych dobrych intencji leżących u ich podstaw.
Z naturalnymi, stłumionymi siłami jest jak z drapieżnym kotem w klatce. To eleganckie, silne, sprężyste zwierzę, które musi poruszać się w dzikiej przyrodzie. Prowadzą go instynkty, doskonale dopasowuje się do cyklu natury. Jeśli temu zwierzęciu odbierze się wolność i naturalne otoczenie, wsadzi się je do klatki, zmienia się ono w nieobliczalną, skłonną do ataku i niebezpieczną istotę.
W „podwodnej” części góry lodowej drzemie wszystko, co uznajemy za niebezpieczne, na co sobie nie pozwalamy i czego świadomie nie chcemy przyjąć do wiadomości – wszystko to, na co w naszym systemie wartości, wychowaniu i społeczeństwie nie ma miejsca . Wszystko to, co sprawiało, że byliśmy kiedyś odrzuconym lub „złym” dzieckiem, co budzi nasz opór i dezaprobatę.
Twój partner też ma własną górę lodową. Na powierzchni wody – świadomości – wznoszą się dwa wierzchołki gór lodowych gnanych tęsknotą, szumiących z szacunkiem do siebie „kocham cię”. Pod powierzchnią dziej się coś całkiem innego. Tam „kocham cię” zamienia się w „kocham cię, gdy robisz to, czego chcę” lub „kocham cię , jeśli jesteś taki sam jak mój ojciec”. Małe trójkąty właśnie planują pierwsze dziecko, pod powierzchnią wody ich przedłużenia zderzają się, dodając nowe rany do licznych, dawno zapomnianych starych blizn. Mocują się tam odrzuceni łajdacy.
Ci łajdacy są osieroconymi, bezbronnymi, głodnymi miłości istotami, a że pojawili się zazwyczaj jak byliśmy dziećmi – zachowują się jak dzieci. U góry chcesz kochać partnera dojrzale i głęboko, a tu zranione dziecko siedzi w kucki na dole, w kącie i boi się, że zostanie opuszczone. Chcemy dawać i brać, ale na dole znajdują się części, które chęć tę sabotują, które celowo wybierają sprzeciw, rozstanie strach i nieufność."

27 grudnia 2010

Rozwój osobisty i Prawo Przyciągania


Zgodnie z Prawem Przyciągania należy wyobrazić sobie siebie, będącego w posiadaniu pożądanego przedmiot lub stanu. Wytwarza się wibracja, dzięki której wszechświat przybliża rzeczy i sytuacje, o których myślimy. Nie wystarczy tylko myśleć, myśli muszą być nasycone pozytywnymi emocjami, poczuciem zjednoczenia z przedmiotem pożądania. 

To prawo działa, gdy myślom towarzyszą emocje. Jeśli z obawą patrzymy w przyszłość, to przyciągamy rzeczy i sytuacje, których się boimy.

Paradoksalne jest, że również przekonania powstają w okolicznościach, którym towarzyszą silne emocje. Podstawowe przekonania nabieramy, gdy jesteśmy dziećmi. Pod wpływem emocji tłumaczymy sobie wydarzenia z otaczającej rzeczywistości logicznie, ale niekoniecznie prawdziwie.(patrz mój post dot. projekcji).

Prawo przyciągania bazuje na tej samej podstawie, na której pod wpływem emocji zaczynamy postrzegać świat. Zależnie od warunków, w jakich się wychowywaliśmy możemy go postrzegać różnie,  jako bezpieczny, albo niebezpieczny, etc.
W dzieciństwie postrzeganie świata następuje bez udziału świadomości. Sytuacje, w których się dorasta generują widzenie świata. Teraz, jako osoby dorosłe mamy świadomie wybrać, jaki ma być nasz świat. 

„….wszystkie myśli poddane zemocjonalizowaniu (przetworzone w uczucia) i przemieszane z wiarą, natychmiast dążą do przetworzenia się w swój fizyczny ekwiwalent lub w swe dopełnienie.

Emocje lub też „uczuciowe” elementy myślenia są czynnikami nadającymi myślom życie, siłę i aktywność…” (Napoleon Hill)

Często spotykam ludzi, którzy opowiadają, jak myślami są albo w przeszłości, albo w przyszłości. Rozważają, co zmienić w otaczającej rzeczywistości, jak ją naprawić. Wędrują myślami w przyszłość, jednocześnie czerpiąc pomysły na zmiany z własnych doświadczeń w przeszłości. Mają nadzieję, wymyślić rozwiązanie. Wplątują się w trudne relacje i rozważają, jak należy się zachować, by druga strona podjęła korzystną dla nich decyzję. W takiej sytuacji proszą o poradę.

Nie ma dla nich dobrej porady. Musieliby jedynie zwrócić uwagę, że takie podejście do rzeczywistości oddala ich od niej. Nie rozważają wprowadzenia nowych umiejętności i nie zakładają modyfikacji dotychczasowego spojrzenia na świat. 

Są nastawieni na dokonywanie zmian tylko w świecie zewnętrznym, bez uwzględnienia zasady, że „nasze myśli, tworzą naszą rzeczywistość”.

Trudność w przyciągnięciu rzeczy, z którymi wcześniej nie mieliśmy dobrych doświadczeń, jest naturalna. Czy mieszkaniec afrykańskiego buszu jest w stanie zamanifestować Porsche? Jeśli go nigdy nie widział, to nie.

Przyciągając przedmioty pożądania, przyciągamy emocje. Wszystkie, które są w nas i dotyczą rzeczy, których nie mamy. Musimy się z zmierzyć z własnymi uczuciami, aby z pozytywnym nastawieniem manifestować dobra, które na ten moment nie są w zasięgu.

Jeśli jednak naprawdę chcemy coś przyciągnąć, musimy niestety pogodzić się z konfrontacją z tymi aspektami życia, w których obchodzimy własne trudności dużym łukiem. Jest to trudne i wymaga pracy nad sobą, dlatego zazwyczaj marzenia trudno urzeczywistnić

Manifestując posiadanie rzeczy, których nie mamy, łatwo sobie uświadomić, ze ich nie mamy, bo w głębi duszy pogodziliśmy się z ich brakiem. Gdyby ktoś nam to dał, to oczywiście bylibyśmy wniebowzięci, Skądś wiemy, że na przeszkodzie jest praca, która dotyczy dawno zapomnianych i „załatwionych” spraw.

Praca nas sobą rozpoczyna się od przyjęcia założenia, że wszystko, co nas spotyka jest dla nas, a nie przeciwko. Dlatego zawsze, gdy pod wpływem emocji stawiamy pytanie: „dlaczego mnie to spotyka”, warto o tej zasadzie pamiętać. W każdej trudnej sytuacji jest zawarte jej rozwiązanie. Dotyczy ono zawsze nas, a nie osoby, czy sytuacji, które są w otaczającym świecie. Świat i ludzie na zewnątrz popychają nas do usamodzielnienia, do szukania swojej siły, odwagi i niezależności. Wzbraniając się przed tym, co życie przynosi, chcemy zachować stan posiadania, swoje poukładane „bezpieczne schronienia”, czy to w domach, czy we własnych wnętrzach.

Wstąpienie na drogę stałego rozwoju, to korzystaniem z każdej okazji, która się pojawia, by poznawać siebie. Poznajemy siebie, by siebie pokochać i sobie zaufać. By dotrzeć do wewnętrznego wsparcia, wiary w siebie i swoje możliwości. Korzystanie z narzędzi wspomagających rozwój daje siłę do wychodzenia naprzeciw trudnościom, w przekonaniu o własnej skuteczności. Poczucie oparcia się na sobie i swoich zasobach daje odwagę do pożądania rzeczy i stanów, o których nam się wcześniej nawet nie śniło.

25 grudnia 2010

O trudnych zdarzeniach i trzech listach.

W rzeczywistości, w której czas postrzegany jest cyklicznie (w odróżnieniu od linearnego), zdarzenia przychodzą wtedy, kiedy jest ich czas. Wszechświat wie, kiedy jesteśmy gotowi na konfrontację i daje nieustająco szansę na przyjrzenie się sobie i rozwój. 

Ostatnio spowodowałam niewielki pożar. Bardzo się przestraszyłam, gdy zobaczyłam płomienie, a jeszcze bardziej, gdy uderzyło mnie poczucie winy i strach, że to ja sama, przez swoją nieuwagę, zrobiłam coś okropnego, Trwało chwilę, gdy najpierw wyłączyłam z prądu urządzenie, które roznieciło ogień, a następnie płomienie ugasiłam. Straty nie były duże, ale emocje, które się pojawiły były silne i pozostały ze mną. Sprzątnęłam, pogodziłam się z niewielką stratą, ale ze swoim stanem ducha pożegnać się nie mogłam. Emocje nie chciały same odejść. Obejrzałam film, porozmawiałam ze sobą, że mam szczęście, ale to niewiele pomogło. Czułam, że odpływam. Skojarzyło mi się to z obrazem, który widziałam wielokrotnie na filmach, gdy człowiek trafiony kulą, albo po wypadku jest w szoku i lekarz do niego mówi: proszę nie zamykać oczu, jak się pan nazywa, gdzie mieszka, itd. Usiłuje go utrzymać w rzeczywistości, sprawić by się nie poddawał i nie odpływał. 

Wiem, że dla mnie i dla wielu osób, największym problemem jest, gdy zdarzenie staje się przeszłością, a emocja trwa nadal i zamiast z dnia na dzień słabnąć, zdarza się, że jest silniejsza.
Mam na myśli również zdarzenia dotyczące relacji, gdy np. musimy się z kimś lub czymś rozstać (w pracy, albo w związku). Częściowo jest się tu, ale inaczej niż przedtem. Jakaś siła ciągnie, może w przeszłość, może w przyszłość, dokładnie nie wiadomo.

Poddanie się tej sile najczęściej sprawia, że odchodzimy w „swój świat”. Przeżuwamy emocje, rozważamy, co by było gdyby się zrobiło inaczej, co by było gdybym nie zrobiła tak,  jak zrobiłam. Jak by się potoczyły sprawy, gdybym wiedziała wtedy, to co wiem teraz. Można na długo wsiąknąć w ten stan, zaniedbując siebie i swoje sprawy. Rzeczywistość oddala się i istnieje tylko ważna sprawa, która się wydarzyła. Nie ma to większego sensu, bo przecież zdarzenie jest w tym momencie przeszłością. Więc czemu to służy? Głównie dystansowaniu się od emocji.

Prawdziwy sens jest w uczuciach, które przysłonięte są emocją. Tak długo, jak staramy się „poradzić sobie” z emocją, tak długo bronimy się przed dopuszczeniem do świadomości uczuć, które ona niesie. W przypadku opisanego pożaru, pod emocją „ale jestem bez sensu, mało nie spaliłam chałupy”, było uczucie przerażenia i poczucia winy. Gdy przestałam uciekać od mojej emocji, poprzez tłumaczenie sobie, że nic się nie stało i mam już przestać się przejmować, to musiałam się skonfrontować z tą kombinacją uczuć.
Zadałam sobie pytanie, ile w tej dzisiejszej emocji jest uczuć z teraz, a ile podłączyło się nie wyrażonych uczuć z przeszłości i czy to właśnie chodzi jakieś  nagromadzone uczucia. 

Czy dlaczego mnie to spotyka, a zwłaszcza już dugi raz w ciągu ostatniego miesiąca, że wreszcie powinnam się tym zająć?

Wiedza często się przydaje, żeby z niej skorzystać do rozwiązywania zagadek życiowych. A moja wiedza mówi, że wszystko co się zdarza jest „dla mnie”, a nie przeciwko. Dla mnie były zdarzenia, po których długo jeszcze trzymał mnie strach i poczucie winy.

Reakcja na wydarzenia, które zaburzają porządek, zależy od tego, jak wygląda nasze życie wewnętrzne. Jakie przekonania organizują percepcję. A w praktyce oznacza, jak nauczyliśmy się reagować. Zależało to od wielu czynników, w tym od zachowań rodziców i opiekunów. Jak oni reagowali, jakiej reakcji oczekiwali od nas jako dzieci. Jak rozumieliśmy trudne zdarzenia w przeszłości, jak je interpretowaliśmy i kto i jak nam w tym pomagał. 

Gdy, na skutek czyjejś nieuwagi, powstaje szkoda, to można zaobserwować różne ludzkie reakcje. Może być  złość na sprawcę zdarzenia, może być współczucie dla ofiary zdarzenia, może się pojawić postawa ponad, wyrażająca się „gdyby ludzie uważali, to by się zło nie stało”, może być stwierdzenie: „oh, co za nieszczęście!”, lub „oh, co za szczęście że nie mnie to spotkało”, albo „ludzie to….”
Weźmy jako przykład opisane zdarzenie z pożarem. Nie było bardzo trudne, poradziłam sobie dobrze sama. Zareagowałam krytyką siebie. Może ktoś inny skrytykowałby urządzenie, które pożar wywołało, producenta albo konstruktora.

Jak nie patrzeć, to dopóki nie wydarzy się coś poruszającego, co wzbudzi silne emocje, zaburzy dobrostan, nie myślimy o zajmowaniu się swoją psychiką, ani duchowością.   

Analogiczną sytuację opisał C. Tipping w 1-szym rozdziale Książki „Radykalne Wybaczanie”. Rozdział ten jest dostępny na stronie internetowej Instytutu RW, jest do pobrania. Opisał w nim cykliczność czasu, która przejawiła się jego siostrze, poprzez zachowanie jej męża. 

Mocno poruszające sytuacje, przywołują uczucia, które dotyczą jakiejś konkretnej istniejącej w przeszłości sytuacji, albo sekwencji zdarzeń, których nie jesteśmy w pełni świadomi.

W moim przypadku emocje związane z pożarem, doprowadziły do odkrycia uczuć, a te sprawiły, że zaczęły do mnie powracać wspomnienia z najdawniejszych czasów.  Nagle uświadomiłam sobie, że moja mama zawsze reagowała przerażeniem i obwinianiem. Gdy coś w gospodarstwie nie funkcjonowało, albo ulegało zniszczeniu, szukała winnego. Była przy tym bardzo przejęta. To szukanie winnego jakoś porządkowało jej emocje, moje niestety całkowicie zaburzało. 

Dzieci rozumieją to, co robią dorośli, dosłownie. Potrzebny był winien, żeby mama się uspokoiła. Jak był potrzebny, to musiał się znaleźć. Często najsłabszy jest winowajcą. Dotarło do mojej świadomości, że wtedy zaczęłam sobie przypisywać winę. Teraz napisałam w pkt. 6. arkusza Radykalnego Wybaczania:

Pkt. 6 – Dostrzegam wskazówki w moim życiu, np. powtarzające się wzorce, które mówią, ze miałam już wiele okazji do uzdrowienia, ale ich nie rozpoznałam. Przykłady:

Przykład jest z mojej pracy w biurze. Mój szef też zawsze szukał winnego, gdy coś było źle. Byłam pierwsza, gotowa do winy się przyznać. To było poza moją kontrolą, widziałam swoją winę i mogłam ją wziąć. Miałam dwoiste doznania, z jednej strony uważałam, że zasługuję na jakąś karę, z drugiej że nie.  Ale sytuacja nie była dla mnie w pełni klarowna, raz brał górę głoś, ze zasługuję, a zaraz, że nie. 

W moim postrzeganiu był błąd, który polegał na tym, ze w biurze jest zawsze praca zespołowa (tak samo jak w rodzinie). Przypisując sobie winę, zdejmowałam ją z innych osób uczestniczących w procedurach.

Moja dusza pragnie dla mnie uzdrowienia, zintegrowania tej części mojej osobowości, która brała na siebie winę, by zdjąć ją z bardzo ważnej dla mnie osoby. Uzdrowienie polega na tym, aby zrozumieć, że czas brania winy już się skończył. Teraz nie muszę brać na siebie odpowiedzialności gdy pojawiają się trudności, albo błąd. 

Nie muszę, jak moja mama szukać winnego, jak nie w rzeczywistości, to w mojej głowie. Mogę podjąć decyzję o innej reakcji emocjonalnej, pełnej zrozumienia.

Trudne rzeczy wydarzają się po to, byśmy mogli się rozwijać. Dla własnego dobra i dobra innych. 

W obronie strategii ucieczkowych, służących jako obrona przed emocjami, muszę zaznaczyć, że aby przyglądać się emocjom i ich historiom, trzeba sobie dać chwilę na ochłonięcie. Zabieranie się natychmiast po pożarze do pisania arkusza, na niewiele się zda. Konieczne jest nabranie dystansu. Należy jednak odróżnić czas potrzebny na ochłonięcie, od czasu spędzanego na odpływaniu. Odchodzenie od siebie w nadziei, że czas pomoże, nie jest dobrym rozwiązaniem. 

Jako poradę praktyczną, polecam sposób propagowany przez C. Tippinga, w postaci trzech listów. Jest łatwy i skuteczny. W mocnych emocjach piszemy list, w którym pozwalamy sobie pisać najgorsze rzeczy, włącznie z wyklinaniem i obrażaniem, kogo się da. Następnego dnia piszemy drugi list, w którym szukamy odrobiny zrozumienia dla naszych wrogów. A trzeciego dnia, to sami zobaczycie, co będziecie pisać…-trzeciego dnia zaczyna się rozumieć, jak emocje organizują życie. Oczywiście listów pod żadnym pozorem nie wysyłamy!!!

22 grudnia 2010

Radykalne Wybaczanie i pojmowanie czasu

 W krajach Europejskich i w Ameryce uważa się, że czas płynie linearnie- od godziny do godziny, a wykonywane czynności są zgodne z jego upływem i przemijają. Plemiona pierwotne natomiast, traktowały czas cyklicznie- powtarzające się cykle, w których określone zdarzenia muszą mieć miejsce i wcześniej czy później nastąpią. 

Radykalne Wybaczanie uwzględnia tą cykliczność czasu,  jego założeniem jest, że codziennie odtwarzamy doświadczenia, które już były naszym udziałem. Przyciągamy do swojego życia ludzi i okoliczności, dzięki którym mamy szansę „odtworzyć naszą rzeczywistość”. Oddzielić to, co się aktualnie, rzeczywiście wydarza, od tego co wymaga „uzdrowienia”, co już kiedyś przeżyliśmy w podobnej formie lub okolicznościach  i co sprawiło, że w dane okoliczności weszliśmy teraz na nowo.

Ostatnio przeczytałam ogłoszenie warsztatów Radykalnego Wybaczania. Ich organizator zachęcał do udziału, tak przedstawiając założenia programowe:

Celem warsztatów nie jest transformacja, tylko uświadomienie sobie, że nie musimy nic w sobie zmieniać by poczuć radość lekkość i poczucie bezpieczeństwa. To uświadomienie jest prawdziwą transformacją.

Jestem trenerem Radykalnego Wybaczania od kilku lat.  Prowadziłam wiele warsztatów oraz spotkań  indywidualnych. Moje doświadczenie potwierdziło mi wielokrotnie, że niestety, gdybyśmy nie musieli nic w sobie zmieniać, to wszyscy chodzilibyśmy szczęśliwi.

Radość i poczucie bezpieczeństwa z pewnością pojawią się na warsztatach, gdzie organizator zadba o bezpieczeństwo. Prowadzący, jako opiekun grupy, spełni rolę doskonałego rodzica, wyrozumiałego, mądrego, asertywnego i posiadającego wiedzę, której uczestnicy nie maja. Ale mam wątpliwości, czy po powrocie z warsztatów do środowiska, w którym nie czujemy radości, lekkości i poczucia bezpieczeństwa (no bo jeśli byśmy to czuli, to po co jechać na warsztaty), czy wprowadzimy do niego to, co w tej doskonałej atmosferze stworzyliśmy.

Zanim trafiłam na Radykalne Wybaczanie, również szukałam  stałego poczucia bezpieczeństwa na różnych warsztatach.
Z czystym sumieniem twierdzę, że nie da się go tam znaleźć.
Jeśli wychowaliśmy się w rodzinie, gdzie rodzice sami nie czuli się bezpiecznie, to jako dzieci nasiąkliśmy poczuciem braku bezpieczeństwa. Stało się naszą naturą i uświadomienie sobie tego faktu, to jedyna droga do transformacji. Jest to pierwszy krok, po którym muszą nastąpić kolejne. Tymi kolejnymi jest: uświadomienie sobie, jakie techniki zaczęliśmy stosować, jako przeciwwagę braku poczucia bezpieczeństwa i czy stosujemy je do dzisiaj. Jakie przekonania wygenerował stan zagrożenia, w którym dorastaliśmy i jak te przekonania przejawiły się w wyborze pracy, partnera, miejsca zamieszkania, statusu finansowego itd. Kolejny krok, to wyrażenie woli, czy akceptujemy tę rzeczywistość, czy sprawia że swobodnie się poruszamy w świecie dorosłych, czy czujemy się usatysfakcjonowani.
 Jeśli odpowiedź jest, że nie akceptujemy, że to co otacza nie spełnia naszych oczekiwań, a przez to czujemy się zagrożeni i sfrustrowani, to przedmiotem zainteresowania nie może być samo poczucie zagrożenia.
Transformować należy przekonania, które organizują dzisiaj naszą rzeczywistość. Zazwyczaj, przy braku poczucia satysfakcji życiowej, przekonanie mówi o naszej niedoskonałości w pogoni za nią.
Napoleon Hill, prekursor Prawa Przyciągania (na które również powołuje się organizator ww. warsztatów), pisze jasno, ze człowiek może mieć wszystko, czego zapragnie, jeśli pozna siebie, swoje słabości i podejmie działania naprawcze.

Ludzie są szczęśliwi i czują się bezpiecznie, jeśli niosą w sercu przekonanie, że na szczęście zasługują. Ja takich ludzi nie spotkałam, zazwyczaj każdy uważa, że coś musi zrobić, coś w sobie udoskonalić, żeby się dobrze czuć. Poczuć szczęście i bezpieczeństwo przez krótki czas nie jest trudno. Zwłaszcza gdy ktoś stworzy pole, a my wydatkujemy na to energię i kasę. Można je poczuć, gdy się zakochamy, albo gdy spełnia się marzenie. Żyć w poczuciu bezpieczeństwa i szczęśliwości, to efekt pracy własnej. Rozpoznania, co jest w nas takiego, co sprawia, że interpretujemy rzeczywistość jako skierowaną przeciw nam 

Technika Radykalnego Wybaczania proponuje pracę własną polegającą na zrozumieniu, że każdy człowiek i każda okoliczność, w którą wchodzimy, ma moc uzdrowienia. Musimy jednak zatrzymać się i poszukać jej sensu. To zrozumienie przychodzi z czasem. Zmiana sposobu pojmowania rzeczywistości następuje stopniowo. Otwieranie się na inną percepcję, opiera się na dotychczasowej i stopniowo ją modyfikuje. Poczucie bezpieczeństwa jest naturalną konsekwencją wielu prac, które ujawniają boską moc i opiekę w każdym przejawie naszego życia.

Jeśli trener Radykalnego Wybaczania, czy innych pokrewnych technik mówi: „ja ciebie uzdrowię, przyjdź na moje warsztaty”, to sugeruje, że posiada „cudowną pigułkę”, panaceum na szczęście. Takiej pigułki nie ma. Narzędzia Radykalnego Wybaczanie powstały, by służyć rozwojowi człowieka, usamodzielnieniu go, by stworzyć metodę odkrywania własnych zasobów i jedności z innymi i światem. Trener może jedynie mu w tym towarzyszyć, wspierać być żywym dowodem na to, że jemu się to już udało.
W książce „Myśl się i bogać” w wykazie prawdziwych wrogów, którzy zagradzają drogę do osiągnięć Napoleon Hill wymienia:

- niezdecydowanie, nawyk „zdawania się na bieg spraw” we wszelkich sytuacjach, zamiast stawać z nimi oko w oko (także oparte na wykrętach).

- rozglądanie się za wszelkimi „drogami na skróty” do bogactwa, nie wymagającymi
opłacenia go uczciwym ekwiwalentem (łącząca się zwykle ze skłonnością do hazardu
umożliwiającego „odcięcie się” obciążeń życiowych)

- żywienie w sobie życzeń zamiast woli spełnienia pragnień

(str. 162) Pewien psycholog sporządził listę najczęściej używanych alibi, samousprawiedliwień i wykrętów. Przestudiuj tę listę uważnie i sprawdź, po które z nich zdarza ci się sięgać. Pamiętaj też, że zawarta w tej książce filozofia uznaje te wszystkie samousprawiedliwienia za niedopuszczalne wykręty.


Gdybym nie był żonaty i dzieciaty...
Gdybym miał dosyć „szwungu”
Gdybym miał pieniądze...
Gdybym miał odpowiednie wykształcenie...
Gdybym mógł dostać posadę...
Gdybym miał dość zdrowia...
Gdybym miał dość czasu...
Gdyby czasy były bardziej sprzyjające...
Gdyby mnie ludzie rozumieli...
Gdybym żył w innych warunkach...
Gdybym się na nowo urodził...
Gdybym się nie obawiał, co „oni” na to powiedzą...
Gdyby mi dano szansę...
Gdyby się ludzie na mnie nie uwzięli...
Gdyby mi nic nie stanęło na przeszkodzie...
Gdybym był młodszy...
Gdybym mógł robić co zechcę...
Gdybym się urodził bogaczem...
Gdybym napotkał „właściwych” ludzi...
Gdybym był tak utalentowany jak niektórzy...
Gdybym był pewny siebie...
Gdyby tak mogły powrócić dawne możliwości...
Gdyby mi ludzie nie grali na nerwach...
Gdybym się nie musiała zajmować domem i dziećmi...
Gdybym tak mogła zaoszczędzić trochę pieniędzy...
Gdyby mnie szef docenił...
Gdybym tak miał kogoś do pomocy...
Gdyby rodzina mnie rozumiała...
Gdybym mieszkał w dużym mieście...
Gdybym tak mógł zacząć od początku...
Gdybym był wolny...
Gdybym miał taką osobowość jak niektórzy...
Gdybym nie był taki otyły...
Gdyby uznano moje talenty...
Gdybym tak doznał „natchnienia”...
Gdybym tylko wyszedł z długów...
Gdybym się nie łamał...
Gdybym tylko wiedział jak...
Gdyby mi wszyscy nie stawali na drodze...
Gdybym nie miał tylu zmartwień...
Gdybym się był szczęśliwie ożenił...
Gdyby ludzie nie byli uparci...
Gdyby moja rodzina nie była tak rozrzutna...
Gdybym był pewny siebie...
Gdyby szczęście nie obróciło się przeciw mnie...
Gdybym się nie był urodził pod nieszczęśliwą gwiazdą...
Gdyby to nie była prawda, że „co będzie to będzie”...
Gdybym tak ciężko nie pracował...
Gdybym nie stracił pieniędzy...
Gdybym żył w innym otoczeniu...
Gdybym nie miał za sobą swej „przeszłości”...
Gdybym miał własne przedsiębiorstwo...
Gdyby mnie inni posłuchali...

Gdybym... - a to jest największe ze wszystkich „gdybań” - gdybym miał odwagę widzieć się takim jaki jestem naprawdę, odkryłbym, co jest we mnie nie w porządku i naprawiłbym to. A wtedy uzyskałbym szansę wyciągnięcia nauki z moich pomyłek i z doświadczeń innych ludzi, bo wiedziałbym już, co jest we mnie nie w porządku i wiedziałbym dokąd bym dotarł, gdybym spędził więcej czasu na krytycznym analizowaniu mych słabości, a mniej na wynajdywaniu dla nich wykrętnych usprawiedliwień.

Człowiek osiąga taką wielkość, jaką wyznacza mu skala jego myślenia

20 grudnia 2010

Jak dzięki stosowaniu Radykalnego Wybaczania rozwijamy się

Gdy piszemy arkusze lub używamy procedury 13-stu kroków, zaczynamy od wyrażania emocji, związanych ze zdarzeniem, w którym czujemy się ofiarą. Ofiarą człowieka, albo okoliczności. Przechodzimy poprzez sformułowanie zarzutów, do zastanowienia się nad PRAWDZIWYMI UCZUCIAMI, które ta sytuacja wzbudza. Samo wykonanie tych pierwszych trzech kroków pozwala oddzielić od siebie trzy elementy percepcji, a mianowicie: emocje, zachowania i uczucia. Porządkuje składowe stanu, który odbiera spokój ducha i poczucie równowagi.
Zgodnie z teorią Diany Richardson (z którą zgadzam i bardzo mi się podoba) emocje to nagromadzone uczucia, których nie wyraziliśmy w przeszłości. Używając narzędzi Radykalnego Wybaczania, docieramy do tych nagromadzonych uczuć, poprzez pracę nad emocjami, pod którymi są ukryte. Przyglądając się emocjom, odkrywamy uczucia. Specyfika uczuć polega na tym, że one się nie modyfikują. Zmienia się tylko emocja, która je niesie. Jako dorośli możemy uporządkować swoją przeszłość, w której konkretne uczucie kiedyś niosło inną emocję, niż teraz.
Duchowość Radykalnego Wybaczania przejawia się w sformułowaniu tezy, że dusze ludzkie w dążeniu do rozwoju niosą sobie nawzajem pomoc. Rodziny dusz dbają o swoich współbraci poprzez zachowania, dzięki którym ludzie mają możliwość doświadczać emocji. Emocje te przynoszą złe samopoczucie, wikłają i uniemożliwiają spełnianie marzeń i satysfakcję życiową. Frustracja zmusza do zajęcia się nimi, w przeciwnym przypadku życie jest wypełnione chorobami i ciągłymi stresami. Przepracowanie emocji daje wgląd i wiarę w ich sens. Spotkania z ludźmi i sytuacjami, które postrzega się jako niesprawiedliwe, niechciane, to spotkania z tym, co nieuświadomione. Poszerzanie świadomości jest niezbędnym elementem rozwoju.
Z teorią Diany Richardson oraz jej opisem, jak przejawiają się emocje, a jak uczucia, spotkałam się w książce: „Kochaj siebie, a przetrwasz każdy kryzys” Eva-Maria i Wofram Zurhorst (Wyd. Czarna Owca 2009). Opis jest jak poniżej.

Emocje przejawiają się poprzez:

- poczucie oddzielenia od wszystkiego i wyobcowania, tak jakby pomiędzy nami a światem wyrósł mur,
. utrudniony kontakt wzrokowy. Unikanie patrzenia ludziom w oczy, spoglądanie w inna stronę, inni wydają się nam oddaleni, lub widzimy ich ja przez mgłę,
- obarczanie siebie lub innych ludzi winą za moją obecną sytuację, albo za pecha,
- używanie zdań typu: „ty nigdy nie robisz tego, a tego” lub „ona zawsze robi to i tamto”,
- mówienie o innych, nie o sobie,
- wycofywanie się i zamykanie w sobie,
- napięte ciało. Poczucie sparaliżowania albo odrętwienia, czasem pojawienie się bólu.
- ściągnięta i chmurna twarz,
- wyczerpanie – mało energii i przemożna potrzeba spania,
- postawa obronna – mamy się na baczności,
- poczucie odrzucenia i opuszczenia,
- wyniosłość, zgodnie z mottem „to ja mam rację i tak długo będę wzbraniać się przed ustępstwami, aż mi ją przyznasz”,
- poczucie niezrozumienia, sądzicie, że wszystko, co robicie uważa się za zrozumiałe samo przez się,
- kłótliwość – upodobanie do dyskutowania, walczenia i prowokowania innych,
- myśli „gonią w piętkę”, Jest się pełnym negacji i zwątpienia,
- wszystko, co się pojawia, przebiega według tego samego wzorca, a tematy powtarzają się.
- poczucie bycia bezsilną ofiarą sytuacji,
- przyszłość wydaje się beznadziejna i przygnębiająca.
- stan napięcia i najeżenia, nikt nie może nas zadowolić,
- stan rozemocjonowania może trwać kilka dni, zanim przeminie i znowu zapanuje harmonia,
- chcecie, żeby inni ludzie się zmienili,
- chcecie zemsty, więc robicie i mówicie coś zimnego i nieprzyjemnego,
- nieświadome reakcje. Nie wiecie czemu reagujecie tak, a nie inaczej,
- ciągłe wracanie do czegoś, co minęło.

Uczucia różnią się od emocji następująco:

- zamiast oddzielenia i braku więzi odczuwa się kontakt i jest się blisko drugiej osoby.
- w emocjach trudno jest spojrzeć partnerowi w oczy – czując z nim więź, kontakt wzrokowy przychodzi bez trudu.
- zamiast robić wyrzuty, akceptujemy siebie i innych takim, jacy jesteśmy
- nie mówimy o innych i nie używamy zdań: „ty zawsze.., ty nigdy...”, lecz: „czuję, że...” i mówimy o sobie samych.
- nie jesteśmy wycofany i zamknięci w sobie, lecz otwarci i przygotowani na ewentualne zranienie.
- ciało nie jest spięte i sparaliżowane, lecz odpręża się i jest pełne życia.
- zawężony, negatywny i ponury obraz przyszłości staje się klarowną, rozległą i pozytywną perspektywą.

Zdarzało mi się tak, że miałam złe samopoczucie, ale nie potrafiłam zlokalizować osoby, czy okoliczności, z którymi mogłabym je powiązać, Zgodnie z listą Diany Richardson byłam w emocjach. Zaczynałam więc pisać arkusz, zaczynając od stwierdzenia, ze jestem w którejś z emocji, wymienionej na liście. Po nitce do kłębka, dochodziłam do zdarzeń, moich myśli, zarzutów, które kierowałam do innych, albo do siebie. Zaczynałam identyfikować w sobie postawę oceniającą. I to zazwyczaj oceniającą innych i siebie źle. Każdy arkusz, napisany nawet tylko po to, żeby poprawić sobie samopoczucie, działał.
A więc piszcie i bądźcie zawsze przygotowani na cud!

19 grudnia 2010

Jak działa Radykalne Wybaczanie - przykład praktyczny


Wypełnienie Arkusza Radykalnego Wybaczania może sprawiać problem, dlatego poniżej przedstawiam mój własny arkusz, sytuację która sprawiła, że sięgnęłam po niego i to co nastąpiło później.
Byłam z wizytą u mocno starszego małżeństwa. Mieszkali samotnie w dużym domu i chyba z niezłymi emeryturami. Na stare lata zostali skazani na siebie, bo dzieci się porozjeżdżały i kontakt z nimi jest sporadyczny. Na pierwszy rzut oka wszystko było na swoim miejscu, ale z czasem zaczęły się ujawniać ukryte konflikty.
 Pani miała żal do pana, że ona więcej od niego robi, a on schorowany nic nie robi cały dzień. Siedzi milczący w fotelu, albo śpi. Ona jest jeszcze pełna życia i jego wycofanie wkurzało ją. Dokuczała ukradkiem, wyśmiewała jego zniedołężnienie psychiczne i fizyczne. Jej pogardliwa postawa była dla mnie dziwna i niezrozumiała. Domyślam się, że czegoś między sobą nie załatwili w czasie, gdy byli obydwoje sprawni, ale mój lęk przed wiszącą w powietrzu awanturą nie dawał mi spokoju. Wychodząc z założenia, że wszystko co nas spotyka jest dla nas, a nie przeciwko, postanowiłam przyjrzeć się temu co się między nami wydarza przy pomocy arkusza Radykalnego Wybaczania.
Wielokrotnie, takie wydawałoby się błahe sprawy, odkrywały przede mną wielkie tajemnice, więc w wolnej chwili przystąpiłam do dzieła.

Przygotuj się na cud
Arkusz Radykalnego Wybaczania

Data...…. .Arkusz nr ……….. Obiekt X (kto lub co ciebie denerwuje) ………   
Pkt. 1-szy – Przykra dla mnie sytuacja, tak jak ją widzę w tej chwili wygląda następująco:
Denerwuje mnie pani domu. Ona się często złości na męża, słyszę też że rozmawia z samą sobą, Dzisiaj zezłościła się na fakt, że kierownika szpitala w jej mieście chcą zwolnić, określała to jako bezczelność. Ale jak zaczęła od słowa „to nie bywała bezczelność”, to myślałam, że powie, że dlatego iż mąż właśnie czyta gazetę przy stole, a tu niespodzianka. To dotyczyło artykułu w tej właśnie  gazecie.
Jest mi przykro, jak ona się często złości pomstuje. Szuka okazji, wypatruje sytuacji, w których okazanie złości jest właściwe i sobie jedzie bez zahamowań. A to na tych co źle odśnieżają, a to na są sąsiadkę, a to na męża. Nietykalne są tylko jej 2 córki.
2A – Konfrontacja z X.
Zajęłabyś się sobą, a nie tylko krytykowaniem wokół. Ta krytyczność to furtka do wyrażania złości. Patrzysz, że coś jest inaczej, niż uważasz i już zaczynasz.  Dzisiaj nie podoba ci się, że zwalniają doktora, jutro nie spodoba ci się, to, co ja zrobiłam. Bycie z taką osobą, jak ty, to ciągły strach,  że za chwilę samemu się oberwie.
Aż się ciśnie taki pomysł, że skoro z tej krytyki wyłączone są tylko twoje ukochane córki, to co trzeba zrobić, żeby mieć jak one?  Tego nie da rady dokonać jednorazowym pociągnięciem, trzeba się tobie spodobać. Musisz albo zazdrościć jakiś umiejętności, albo podziwiać za coś, czego sama nie umiesz. Inaczej nie da rady. Denerwuje mnie, że często wygląda tak, że inni są  odpowiedzialni za to, co ty czujesz. Mając taką strategię dzielisz ludzi na tych, którzy są ok. , bo dzięki nim czujesz się dobrze i tych, którzy są nie ok., bo  ciebie złoszczą.  Żeby być ok. trzeba się tak zachowywać, jak ci się podoba.
 Nie ok. są np. ci, którzy się mniej starają niż ty. Denerwuje mnie takie podejście, bo to manipulacja. Ocena osobista  i w następstwie obdarowywanie  akceptacją, albo pogardą. Manipulacja nie uwzględnia tego, co się z drugą stroną dzieje. A więc, przy takim obdarowywaniu nie ma zainteresowania, jak obdarowany się z tym czuje. Jasne, że obdarowanie podziwem jest przyjemne, a pogardą, przerażające,  ale jest między nimi jeszcze granica. Jest nią  stan zawieszenia przed decyzją, gdzie zostanę zakwalifikowana.
A w tym zawieszeniu niczym na sali sądowej czeka się albo na wyrok uniewinniający, albo na skazujący. Sędzią jesteś ty i twój sposób na życie, twoje przekonanie co jest ok., a co nie.
 Jak się wahasz, to dajesz szansę, ale jest warunek, że trzeba zacząć się zachowywać jak lubisz. Ale jest taki kłopot, że zachowanie bardzo trudno jest dostosować do czyichś wymagań. Twój mąż postanowił wycofać się fizycznie i emocjonalnie, a ty się z tym nie zgadzasz. Odmawiasz mu akceptacji, wydajesz swoje wyroki i poprzez nieustanną krytykę chcesz go przywrócić do życia. To nie działa, wymagasz za dużo. Aktywne życie dla niego straciło atrakcyjność,  takie jak prowadzi teraz jest dla niego przyjemniejsze. Ciebie to złości, bo nie masz z kim pogadać, masz więcej obowiązków. Pewnie też się wstydzisz, że mąż w ten sposób odgradza się od ciebie i zostawia samą. Walczysz, stosując niezbyt humanitarne sposoby. Nie zgadzasz się, żeby ciebie zostawiał. Manipulacja polega na zmuszeniu drugiej strony do tego, żeby jej zachowanie nie wzbudzało w tobie złości i strachu.  
2B – Z powodu tego, co zrobiłeś (robisz) CZUJĘ SIĘ (określ swoje prawdziwe uczucia).
Czuję się osaczona i wkręcona do gry, w której albo będę akceptowana, albo odrzucona. Muszę ciągle patrzyć na informację zwrotną, jak moje zachowanie jest traktowane. Jeśli wzbudza emocje krytyczne, to mam natychmiast zaprzestać i szukać drogi do uzyskania aprobaty. Czuję się jak mysz w labiryncie. Do sera nie tędy, ale tędy. Ona kładzie ser i patrzy jak ja biegnę. Albo powie: ok.,  albo: jesteś kiepska, nie liczysz się dla mnie.
Mam żal, że kontakt z nią polega na konieczności zastosowania się do jej reguł, w których priorytetowa jest ocena mnie i mojego zachowania.
Tak, jakby przed nią kroczyła forpoczta, która chroni dostępu do niej. Ta forpoczta patrzy co robię i stawia plusy albo minusy. Te plusy i minusy są pomiędzy nią, a mną. Jak jest dużo plusów, to zostaję, jak minusów, to wynocha. Kontaktuje się poprzez wysyłanie komunikatów pozytywnych, albo negatywnych.
 Jak ja się wtedy czuję?  Jak z osobą, która odgrodziła się ode mnie i od świata grubym murem nieufności i rezerwy. 

Pkt. 3, 4, 5, 7, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 17  wymagają tylko postawienia krzyżyka w kratce obok, który określa stosunek do treści danego punktu. Ja pozwoliłam sobie na komentarze.

Pkt. 3 – Znam swoje uczucia, akceptuję je z miłością i już ich nie osądzam.
Zawsze się staram pamiętać, że uczucia to efekt przekonań, a przekonania percepcji. Każdy ma swoje własne widzenie świata, osądzanie przekonań i percepcji jest bez sensu.
Pkt. 4 – Moje uczucia należą do mnie, nikt nie może sprawić, bym coś czuła. Moje uczucia odzwierciedlają, jak widzę sytuację.
Kontynuacja poprzedniego podejścia – patrz mój  post  dot. przekonań z 22.11.10.
Pkt. 5 – Choć nie wiem dlaczego i jak, widzę że moja dusza stworzyła tę sytuację, bym się uczyła i rozwijała.
Nie mam zastrzeżeń, żeby uwzględnić ingerencję mojej duchowej strony.
Pkt. 6 – Dostrzegam wskazówki w moim życiu, np. powtarzające się wzorce, które mówią, ze miałam już wiele okazji do uzdrowienia, ale ich nie rozpoznałam. Przykłady:
Już jak pisałam o swoich uczuciach,, to dostrzegłam analogię do relacji pomiędzy moimi rodzicami. Ojciec nie chciał się bawić w ocenianie, on wolał odejść w swój wewnętrzny świat, w którym zajmował umysł tematami, które go fascynowały. Matka tej umiejętności nie miała i robiła jak tutejsza pani domu. Podziwiała ojca za jego umysł ale zmuszała do zachowań, dzięki którym mogłaby podziwiać jego zachowania. A on tego nie rozumiał, więc na przemian podziwiała go i pogardzała nim. Ojciec był bardzo zdystansowany i często obmyślał różne projekty, zamiast patrzeć, co trzeba zrobić. Matka narzucała mu różne zadania, gdyby je wykonał mogłaby go lubić. Obiecywał, że wszystko zrobi, dawał jej perspektywę,  ale kończyło się na oczekiwaniu. W efekcie okazywała mu pogardę. Atakowała go, a  on się czynnie bronił. To przykre wspomnienie, gdy jeden rodzic ucieka w swój świat umysłu, drugi odgrodzony murem nieufności i rezerwy, kontaktuje się przez krytycyzm i wyrażanie złości.
 Drugim przykładem jestem ja w swoim małżeństwie. Pamiętam, że jakoś podziwiałam mojego byłego męża za jego urodę i luźny stosunek do życia. Wyglądało na to, ze się nie przejmował, bo wiedział że zawsze sobie poradzi. No i prawda, ale jak sobie zaczął radzić przy mnie, to niestety robił to moim kosztem. Tak, że prawdą było, że radził sobie, ale wcale nie znaczyło, ze ja przy nim też sobie będę radzić. Wprawdzie chciał mnie nauczyć własnego sposobu na życie, ale ja tego nie kupiłam. Szybko wpadłam w emocje pogardy dla niego. Złościło mnie jego zachowanie, myślał tylko o sobie i to, co było powodem mojego podziwu, zamieniło się w podstawę do odrzucenia.
Pkt. 7 – Jestem gotów przyjąć, że moja misja, czyli „duchowy kontrakt” zawierała takie przeżycia, nieważne dlaczego.
Jeśli się zgodziłam na pkt. 5, to ten jest jego kontynuacją
Pkt. 8 – Moje złe samopoczucie było sygnałem, że nie dopuszczam miłości do siebie i do X, osądzam, oczekuję że X się zmieni, postrzegam go jako gorszego (wylicz sądy, oczekiwania i zachowania, które wskazują, że chciałeś by X się zmienił.)
Zachowanie starszej pani było dla mnie przykre, widziałam w nim ograniczanie wolności swojego męża i mojej. Postrzegałam ją jako egoistkę i nawet pisałam o tym, że ciężko z nią żyć. Rzeczywiście czułam dużo krytycyzmu dla jej zachowania i wygodniej by mi było, gdyby ona się zmieniła.
Pkt. 9 – Wiem, że denerwuję się tylko wtedy, gdy ktoś poruszy kwestie, które wyparłam lub stłumiłam, a potem dokonałam ich projekcji* na tę osobę.
W trakcie pisania zorientowałam się, że to, co się wydarzało na moich oczach, było analogiczną historią do tej, którą już kiedyś przeżywałam, ale jej nie pamiętałam. Moje niewyrażone emocje  z czasów gdy byłam dzieckiem, dały teraz znać o sobie. Jednocześnie zdałam sobie sprawę, że irytuje mnie zachowanie starszej pani, które jest takie jak zachowanie mojej matki. Córka nie może być inna niż matka, a zwłaszcza gdy matka była dla córki osobą ważną. Czyli projektowałam, czyli przypisywałam starszej pani moją własną cechę, która dotąd była mi nieświadoma. Zazwyczaj tak jest, że denerwujemy się, gdy przypisujemy innym  własne nieuświadomione (wyparte) cechy. Uświadomienie sobie posiadania cechy, którą się widzi w drugim człowieku,, a nie widzi w sobie jest niesamowitym przeżyciem. Nagle na problematyczną sytuację pada nowe, jasne światło zrozumienia. Aha!
Pkt. 10 – X ukazuje, że muszę kochać i akceptować siebie samego 
Widzę już, że praca dotyczy moich przeżyć i ograniczających przekonań, kłopot z zachowaniem starszej pani pokazuje, że mam z nią dużo wspólnego.
Pkt. 11 – X odzwierciedla mój błędny punkt widzenia. Wybaczając mu uzdrawiam siebie i odtwarzam moją rzeczywistość.
Odtwarzanie mojej rzeczywistości, to zobaczenie, że człowiek, z którego zachowaniem mam problem jest zwierciadłem mojej nieuświadomionej cechy. To nie on sprawia, że mi źle, to moja nieświadomość siebie. To spory krok w kierunku uzdrowienia.
Pkt. 12 – rozumiem, że to co robi X nie jest ani dobre, ani złe. Przestaję osądzać.
Jak wyżej.
Pkt. 13.- Wiem, że mam potrzebę oskarżania i musze zawsze mieć .rację. Jestem gotowa dostrzec doskonałość w tej sytuacji.
Już ją widzę
Pkt. 14.- Choć nie wiem dlaczego i jak, ale rozumiem że ty i ja otrzymaliśmy dokładnie to, co podświadomie wybraliśmy i wspólnie wykonaliśmy uzdrawiający taniec.
Zgadza się 
Pkt. 15 – dziękuję ci X za to, że zechciałeś stać się częścią mojego procesu uzdrawiania i czuję się zaszczycony, że wziąłem udział w twoim uzdrawianiu 
Dziękuję.
Pkt. 16 – uwalniam swoją świadomość od wszystkich uczuć wymienionych w pkt. 2B.
Uwalniam swoją świadomość od poczucia bycia osaczoną. Uwalniam się od konieczności dostosowania się do czyichś oczekiwań i wypatrywania zadowolenia u innych. Wyrażam zgodę na to, by ludzie kontaktowali się ze sobą  w sposób dla nich najwygodniejszy. Rozumiem i akceptuję brak zaufania i wynikającą z niego potrzebę kontrolowania.
Pkt. 17 – X, doceniam twoją gotowość odzwierciedlenia moich błędnych przekonań i dziękuję ci za stworzenie mi okazji do zastosowania Radykalnego Wybaczania i samoakceptacji.
Doceniam
Pkt. 18 – Wiem już, że to co przeżywałam, moja historia ofiary) dokładnie odzwierciedlało mój błędny punkt widzenia. Rozumiem, że mogę zmienić tę „rzeczywistość” dzięki gotowości dostrzeżenia w niej doskonałości. Np.: (spróbuj zastosować Radykalne Wybaczanie. Może to być ogólne stwierdzenie, że już wiesz iż wszystko jest doskonałe lub związane z twoją sytuacją, gdyż dostrzegasz w niej dar. Uwaga, często nie potrafimy tego dostrzec).
Dostrzegam doskonałość tej sytuacji, polegającą na tym, że dzięki przejściu przez kolejne punkty arkusza zrozumiałam swoje emocje, stałam się sobie bliższa. A do tego jeszcze dotarło do mnie, skąd te emocje się we mnie wzięły.  Zorientowałam się również, że dotąd byłam nieświadoma swojej potrzeby kontrolowania innych, wynikającej z braku zaufania. Nie uświadamiałam sobie, że robię jak moja mama, nigdy nie podawałam weryfikacji tej cechy charakteru, którą miała ona. 
Pkt. 19 – Ja…. wybaczam sobie całkowicie i akceptuję siebie jako istotę kochającą, szczodrą i twórczą. Uwalniam się od wszelkich związanych z przeszłością emocji oraz poczucia braku i ograniczenia. Wycofuję swoją energię z przeszłości i usuwam wszelkie bariery odgradzające mnie od miłości i obfitości, która jest moim udziałem w tej chwili. Tworzę swoje życie i znów jestem sobą, bezwarunkowo kocham i wspieram siebie takiego jako jestem – potężny i wspaniały
Pkt. 20 – Poddaję się teraz sile wyższej, którą nazywam………………………………..
i ufam świadomości, ze ta sytuacja  będzie się rozwijać w doskonały sposób, zgodnie z boskimi zaleceniami i duchowym prawem. Rozumiem, że jestem jednością i czuję się całkowicie złączony ze Źródłem. Odnalazłem swoją prawdziwą naturę, czyli MIŁOŚĆ i teraz oddaję ją X. Zamykam oczy, by lepiej poczuć, jak wypełnia ona moje życie i poczuć radość, która się wraz z nią pojawia.
Pkt. 21 – Informacja dla X. Wypełniając ten arkusz ja, ................................. wybaczam ci całkowicie, ponieważ zdaję sobie sprawę, ze nie zrobiłeś nic złego i że wszystko jest zgodnie z Boskim porządkiem. Uznaję cie, akceptuję i kocham takiego, jaki jesteś. (Uwaga, nie znaczy to, że darowujesz mu zachowanie lub nie potrafisz wytyczyć granic. To zresztą sprawa Świata Ludzkiego).
Pkt. 22 – Informacja dla mnie.
Wiem, ze jestem istotą duchową, która przezywa ludzki los. Kocham siebie i wspieram w każdym aspekcie mojego człowieczeństwa.

(Arkusz pochodzi z  I wydania książki Radical Forgiveness, Colin Tipping, (c) 2001, jest dostępny do pobrania na stronie Instytutu Radykalnego Wybaczania) 

Po napisaniu arkusza sytuacja rozwinęła się następująco: obudziłam się wczesnym rankiem następnego dnia i poczułam, że jestem przerażona. Musiałam porozmawiać ze sobą samą, bo poczucie przerażenia nie było dla mnie jasne. Ale, gdy spokojnie dałam sobie czas, dotarły do mnie wspomnienia, w których usłyszałam słowa krytyki pod moim adresem. Był to bardzo daleki głos, który podobnie jak głos starszej pani krytykował wszystko wokół, a w tym i mnie. Zrobiło mi się gorąco, bo nagle pojęłam, że na skutek takiego zachowania najbliższej mi osoby, powstał u mnie nawyk, z którym borykam się do dzisiaj. Chodzi o zachowanie, w którym trudne rzeczy zawsze odkładam na później. Przeraża mnie myśl, że nie dam sobie z nimi rady, więc najpierw robię te, z którymi wiem, że sobie poradzę. Często te trudne zostają nie zrobione, lub zrobione powierzchownie. Działało to i w życiu osobistym i zawodowym. Dzięki temu, że nie zlekceważyłam irytacji, jaka we mnie wywoływała starsza pani, dotknęłam istoty mojego dużego problemu i naprawdę stał się cud.


*Projekcja  - przypisywanie innym własnych poglądów, zachowań lub cech, najczęściej negatywnych.
Przykład: Matka krzyczy na dziecko. Sądzi, że dziecko jest wyjątkowo agresywne. W rzeczywistości sama jest agresywna.

Jak zwykle w przypadku mechanizmów obronnych mamy tu dwa aspekty:
  • Uniknięcie frustracji (matka nie musi się czuć winna za niesłuszne skarcenie dziecka)
  • zniekształcenie rzeczywistości (dziecko cierpi i nie rozumie, czemu jest karcone).
Projekcja często uzasadnia agresywne zachowania poprzez podbudowywanie wiary w agresywne nastawienie całego świata i konieczność samoobrony. (Wikipedia)

17 grudnia 2010

Sukces a Radykalne Wybaczanie


Jeśli myślisz, żeś pokonany, będziesz pokonany.
Jeśli myślisz, że się nie poważysz na coś, tak też będzie.
Jeśli chciałbyś zwyciężyć, ale myślisz, że ci się nie uda, prawie na pewno przegrasz.
Jeśli myślisz, że przegrasz, jużeś przegrał.
Bo na świecie, w którym żyjemy, sukces bierze się z woli człowieka –cały tkwi w jego nastawieniu umysłowym.
Jeśli myślisz, że się zdeklasujesz, jużeś zdeklasowany,
Masz myśleć śmiało, by się podnieść.
Masz być pewny siebie, zanim kiedykolwiek zdobędziesz nagrodę.
Zwycięstwa w życiu nie zawsze należą do ludzi silniejszych i szybszych,
Prędzej czy później zwycięża ten, kto MYŚLI, ŻE CHCE ZWYCIĘŻYĆ.
(Napoleon Hill „Myśl i się bogać”}
Niby proste, książka napisana ponad 70 lat temu, doczekała się ponad 40 wydań, Czemu tak trudno myśleć w kategoriach osiągania sukcesu, dlaczego łatwiej jest uwierzyć, że sukces jest dla innych, niż dla mnie? Hill podaje przepis na jego osiągnięcie, Trzeba robić tak, jak ci, co sukces osiągnęli. Ale jak zapanować nad myślami, które nieustannie idą tam, gdzie chcą, a nie tam, gdzie my chcemy?
Jest cała sfera naszego ducha, która domaga się uporządkowania, zmusza do przyjrzenia się, że chodzimy krzywo i że w pierwszej kolejności musimy się „wyprostować”, żeby umysł pozwolił osiągnąć sukces.
 Chodzimy krzywo, bo stale wymyślamy, czego nam brak i gdybyśmy to właśnie otrzymali, to byłoby dobrze. Zazwyczaj koncentrujemy się na „braku” i konieczności jego uzupełnienia. Moje doświadczenie pokazało mi, że największe braki, to braki z którymi opuściliśmy dom rodzinny i to nawet, gdy opuściliśmy go tylko w przenośni. Gdy nadal utrzymujemy z rodzicami jak najlepsze stosunki, a może nawet mieszkamy z nimi. Różnica polega na tym, że traktujemy siebie sami jak dorosłych, niezależnych i stajemy wobec rodziców jako partnerzy do negocjacji.
Dzisiejsze poczucie braku postrzegamy jako nie powiązane z brakiem w dzieciństwie, czy w okresie dorastania. Tamten rozdział jest zamknięty i to z wielu powodów, a głownie z przekonania, że co było to było i trzeba iść do przodu.
Najczęściej pierwszym samodzielnym postanowieniem jest kogoś  lub coś  „mieć”, a zaraz równolegle kimś „być”. Nie patrzymy, na swoje dotychczasowe doświadczenia w danej dziedzinie, nie analizujemy umiejętności. Chcemy dostać to, o czym od dawna marzymy. Zazwyczaj mamy przeświadczenie, że realizacja marzenia jest nieodzowna, abyśmy zyskali spokój ducha i równowagę.
Aby to zrealizować potrzebna jest ta druga strona naszego kontraktu, czyli ta która da lub umożliwi jego realizację. Stąd bardzo prosta droga do obwinienia jej o to, że nie wyszło. Nie jest winą ani naszą, ani drugiej osoby, że jest trudno zrealizować marzenia. Winą jest nasze wyobrażenie, że po ich zrealizowaniu będzie dobrze. Jeśli o czymś „przez całe życie marzymy”, to warto sobie zadać pytanie, jak u psychologa: „a od kiedy pani/pan tak ma?”. Jeśli są to marzenia, które powstały na skutek braków w czasie, gdy byliśmy pod opieką rodziców, to nie wyrównamy tych braków w wieku dorosłym. Brak to brak. Jeśli w domu było za mało jedzenia, to pełna lodówka dziś tamtego braku nie zniweluje. Jeśli brak kontaktu i bliskości powodował kiedyś frustrację, to trzymanie kogoś blisko dziś, tamtej frustracji nie cofnie.
Dlatego błędem jest wymyślanie, czego chcemy i usilne dążenie do otrzymania tego, bez uprzedniego sprawdzenia, czy przedmiot naszego pożądania jest skierowany bardziej na przeszłość, niż na przyszłość. Czy rzeczywiście tego pragniemy, czy pragniemy dlatego, że niesiemy w sobie nieuświadomiony brak.
Ale możemy ten błąd skorygować. Podam przykład. Jeśli ta druga strona zaczyna nam dawać to, co potrzebujemy, jesteśmy zachwyceni i chcemy więcej. Nagle otwiera się wór bez dna, czujemy oszołomienie „nareszcie”. Przestajemy zwracać uwagę na jej potrzeby i jest tylko to nasze „marzenie’, które nagle się urzeczywistnia. Nagle dowiadujemy się, że jesteśmy egoistami i zamiast podziękować za to, co dostaliśmy, to chcieliśmy więcej. Pokazaliśmy swoją prawdziwą naturę. Źródło przestaje bić i w jednej chwili z poczucia błogości wpadamy w otchłań rozpaczy.
 I to właśnie jest czas na korektę błędu. Czas na zobaczenie, co sobie wymyśliliśmy i dlaczego właśnie to, kogo ubraliśmy i w jaką rolę, a jaką zostawiliśmy dla siebie.  Zrobienie Arkusza RW, albo procedury 13-stu kroków, gdzie sami siebie usytuujemy  jako „ofiarę”, a tę drugą stronę jako „krzywdziciela”, zazwyczaj ujawnia nasze własne historie i zdejmuje winę z naszego „oprawcy”. A historie te mają swój początek na długo zanim aktualnie wyrządzono nam „krzywdę”. Ktoś nie chciał nam pomóc w zrealizowaniu marzenia. Inni ludzie nie są od tego, żeby ich używać do zapełniania niedoborów z okresu dorastania. Musimy się pogodzić z tym, że różnych rzeczy nie mieliśmy i te braki są wpisane w naszą strukturę fizyczną i psychiczną. Radykalne Wybaczanie sprawia, że godzenie się z tym ma głęboki sens i przynosi pożytek na dzisiaj. Pokazuje jak te niedobory ujawniają się w dzisiejszych relacjach. Wybaczając Radykalnie neutralizujemy poczucie krzywdy, a na to miejsce wchodzi zrozumienie i jasna perspektywa na przyszłość. Ta perspektywa zmniejsza parcie na marzenia, a zamiast tego daje miejsce na plany i strategie.  

Bo na świecie, w którym żyjemy, sukces bierze się z woli człowieka –cały tkwi w jego nastawieniu umysłowym.