Bogactwo uczuć nie zależy od inteligencji, ani od posiadanej wiedzy.
Uświadamianie sobie własnych uczuć i znoszenie ich tworzy kontakt z sobą samym i z innymi ludźmi.
Uczucia wskazują na to co lubimy i co chcemy robić. Umożliwiają korzystanie z życiowej energii i tworzą nasz świat emocjonalny – naszą duszę. Dają poczucie kim jesteśmy i kim są inni. Nawet gdy czujemy się bezradni, to jest o wiele lepiej, niż gdy nie czujemy nic.
Uczucia powstają w ciele i są z nim na zawsze związane. Wiele ludzi nie osiąga stanów psychicznego doznawania uczuć i przeżywa zamiast nich tylko objawy fizyczne.
Ludzie potrzebują siebie nawzajem do dzielenia i przyjmowania uczuć. W związkach najważniejsze jest mieć kogoś, kto słucha ze zrozumieniem i nie czuje się zagrożony naszymi uczuciami.
Uczucia uczymy się rozpoznawać stopniowo, od najmlodszych lat. Zdarza się jednak, że rodzice nie odbierają nastrojów dziecka, nie potrafią odczuwać razem z nim i uczenie się poznawania uczuć przebiega nieprawidłowo. Brak odzwierciedlania przez dorosłego uczuć dziecka, uniemożliwia nadanie im psychicznego kształtu i treści. Nie budują się znaczące połączenia między doznaniami a uczuciami.
Czasem rodzice odczuwają wraz z dzieckiem, ale nie są zdolni do przyjmowania jego uczuć. Podniecają się jak dzieci i są tak samo jak one przytłoczeni tym, co odczuwają. Rozładowują to krzycząc, machając rękoma, zastygając w napięciu, robiąc zamieszanie lub krzątając się bez celu. Niektórzy rodzice bardzo pragną by ich dzieci miały same miłe uczucia, więc na nieprzyjemne nakładają radosne. Śmieją się, zagadują, łachoczą dziecko wtedy, gdy jest smutne lub zawiedzione. Fałszywe uczucia odcinają skutecznie od tego, co się naprawdę czuje, mogą też skutecznie odciąć od reszty świata. Nie mamy możliwości współodczuwać, nie będąc w dobrym kontakcie z własnymi uczuciami.
Uczymy się radzić sobie z uczuciami praktycznie od początku swojego życia.
Jednym ze sposobów jest ich unikanie i rozladowywanie napięcia, które powodują. Gryzienie, kopanie, niszczenie przez dwulatka akceptujemy, gorzej jest, gdy on z tego nie wyrasta.
Z uczuciem strachu można sobie radzić przez zlokalizowanie go na zewnątrz, gdzie jest łatwiejszy do kontrolowania. Niestety skutkuje to często zamianą wewnętrznego, nierozpoznanego lęku, w irracjonalne obawy. Realne wydarzenia, przeżywane lub zasłyszane mogą potwierdzać wyobrażone niebezpieczeństwo i wnosić elementy zewnętrznego strachu do wewnętrznego lęku.
Innym, powszechnie stosowanym sposobem radzenia sobie z uczuciami, którego uczymy się w dzieciństwie, jest przypisywanie innym własnych uczuć, lub też rozpoznawanie uczuć w innych, podczas gdy samemu się nic nie odczuwa.
Wszystkie formy obrony przed uczuciami są do pewnego stopnia pomocne, ale gdy są używane nawet w sytuacjach, gdy można nad uczuciem zapanować, stają się prawdziwą przeszkodą.
Same formy obrony stają się przyczyną kłopotów. Uniemożliwiają skorzystanie z informacji zawartej w uczuciach i blokują energię, która mogłaby być wykorzystana do rozwiązywania bieżących problemów. Broniąc się przed uczuciami ‘opancerzamy się”, ale wtedy inni również nie mają do nas dostępu.
Potrzebujemy, żeby wszystkie uczucia nam służyły. Nawet „złe” są potrzebne. Smutek pozwala zachować w pamięci ukochane osoby, złość umożliwia stanięcie we własnej obronie, bezradność pomaga wycofać się. Rozpoznawanie niemiłych uczuć pomaga współodczuwać i być z innymi, którzy takie przeżywają.
Nieprzyjemne uczucia na zasadzie kontrastu pomagają cieszyć się przyjemnymi i doceniać je. Pozbywając się „złych” uczuć, rezygnujemy również z „dobrych”.
Warto więc, biorąc pod uwagę powyższe treści, uszanować wszystkie uczucia. A zwłaszcza niechciane, przed którymi bronimy się lub uciekamy. Są tak samo ważne, jak te za którymi tęsknimy. Wystarczy korzystać z narzędzi Radykalnego Wybaczania, albo wypełniać arkusz pracy z cieniem, by doświadczyć wartości, jakie niosą. Wartość ta nie jest dostępna bez przyjrzenia się trudnej sytuacji. Analiza emocji i nazwanie uczuć, daje szansę dotarcia do własnej duszy.