10 grudnia 2011

Psychiczna dominacja

Metody, które stosuje jedna ludzka istota do zniewolenia drugiej, cechuje zadziwiająca konsekwencja. W zeznaniach zakładników, więźniów politycznych czy łagierników z całego świata przewijają się podobne motywy.
Opierając się na świadectwie więźniów politycznych z wielu odmiennych kulturowo krajów, Amnesty International opublikowała w 1973 roku „tabelę przemocy", zawierającą szczegółowy opis technik zniewalania.
W opartych na tyranii systemach politycznych czasami udaje się prześledzić, jak określone metody przymusu są przekazywane z jednego wydziału tajnej policji do drugiego, z jednej grupy terrorystycznej do drugiej.
Tych samych technik używa się w celu podporządkowania kobiet - czy to w wypadku prostytucji, pornografii, czy w rodzinie. W zorganizowanym podziemiu przestępczym sutenerzy i producenci filmów pornograficznych czasami instruują się nawzajem co do metod zniewalania przymusem. Systematyczne stosowanie technik mających złamać kobietę i zmusić ją do prostytucji określa się jako „rozmiękczanie". Nawet w warunkach domowych, kiedy sprawca nie należy do żadnej większej organizacji i nie został „przeszkolony", stosowane przez niego metody stają się coraz doskonalsze. W swojej pracy na temat maltretowanych kobiet psycholog Lenore Walker stwierdza, że choć stosowane przez określonych sprawców techniki przymusu „są specyficzne dla poszczególnych jednostek, to jednak cechuje je przy tym znaczne podobieństwo".
Sposoby przejmowania kontroli nad inną osobą opierają się na systematycznym, powtarzającym się wywoływaniu urazu psychicznego. Są to zorganizowane techniki osłabiania ofiary i pozbawiania jej związków z innymi ludźmi. Metody psychologicznej kontroli są ukierunkowane na wywołanie w ofierze przerażenia i bezradności oraz zniszczenie jej poczucia własnego „ja" w relacjach z innymi.
Chociaż przemoc stanowi uniwersalny sposób terroryzowania ofiar, bywa, że sprawca używa jej bardzo rzadko i często tylko jako środka ostatecznego. Aby utrzymać kogoś w stanie ciągłego strachu, nie trzeba ciągle stosować siły. Prześladowca o wiele częściej grozi śmiercią lub poważnym okaleczeniem, niż stosuje fizyczną przemoc. Groźby dotyczące innych osób są z reguły równie skuteczne, co groźby adresowane bezpośrednio do ofiary. Niejedna bita kobieta opowiada, jak jej kat groził, że w razie ucieczki zabije jej dzieci, rodziców lub przyjaciół, którzy przyjęliby ją do siebie.
Elementem zastraszania są też niespodziewane, nieuzasadnione wybuchy złości i chimeryczne nakładanie drobiazgowych reguł. Ostatecznym celem tych metod jest wywołanie w ofierze przekonania, że jej prześladowca jest wszechmocny, wszelki opór jest daremny, a życie można sobie kupić tylko za cenę całkowitej uległości. Zamiarem sprawcy jest wzbudzenie nie tylko strachu przed śmiercią, lecz i wdzięczności za pozostawienie przy życiu. Ofiary domowej i politycznej niewoli często wspominają o sytuacjach, w których były przekonane, że zostaną zabite, ale w ostatniej chwili uchodziły z życiem. Człowiek kilkakrotnie „ocalony" przed - we własnym mniemaniu pewną - śmiercią, może, paradoksalnie, zacząć postrzegać wybawcę w swoim kacie.
Poza wywoływaniem strachu prześladowca stara się zniszczyć poczucie autonomii ofiary. Osiąga to dzięki drobiazgowemu obserwowaniu i kontrolowaniu ciała i cielesnych funkcji ofiary. Nadzoruje, co ofiara je, jak długo śpi, kiedy chodzi do toalety i w co się ubiera. Człowiek pozbawiany jedzenia, snu czy ruchu słabnie. Jednakże nawet kiedy podstawowe potrzeby fizyczne ofiary są zaspokajane, taki zamach na jej autonomię powoduje wstyd i upadek ducha.(...)
Członkowie sekt religijnych nierzadko zobowiązani są do przestrzegania ścisłych reguł co do diety i sposobu ubierania się; często poddawani są wyczerpującym przesłuchaniom, które dotyczą ich odstępstw od tego regulaminu. Podobnie ofiary niewoli domowej i seksualnej opisują długie okresy, podczas których sprawca nie pozwalał im spać, zasypując zazdrosnymi pytaniami; wspominają też o drobiazgowym nadzorowaniu ich ubioru, wyglądu, wagi i diety. W stosunku zaś do więzionych kobiet — czy to w instytucji, czy w domu - kontrola ciała niemal zawsze wiąże się z groźbami przemocy seksualnej i faktycznymi gwałtami. (...)
Kiedy prześladowcy uda się już ustanowić codzienną kontrolę nad ciałem ofiary, staje się źródłem nie tylko strachu i poniżenia, lecz również pewnej pociechy. Nadzieja na jedzenie, na kąpiel, na dobre słowo albo zaspokojenie innej podstawowej potrzeby może stać się nie do odparcia dla osoby, która była długo ich pozbawiona. Oprawca czasami jeszcze bardziej uzależnia od siebie ofiarę, podsuwając jej narkotyki lub alkohol. Kapryśne obdarzanie drobnymi łaskami znacznie silniej torpeduje psychiczny opór ofiary niż nieprzerwane nękanie i zastraszanie. (...)
Obdarzanie sporadycznymi łaskami w celu przywiązania ofiary do kata przybiera najbardziej wyrafinowaną formę w warunkach domowych.
Ponieważ nie ma tu żadnych fizycznych barier, bywa, że po jakimś szczególnie brutalnym zajściu ofiara próbuje uciec. Często wraca potem do swego prześladowcy, który przekonuje ją nie groźbą, lecz przeprosinami, deklaracjami miłości, obietnicami poprawy i odwoływaniem się do lojalności i współczucia. Rozkład sił w związku na moment wydaje się odwracać, jako że prześladowca robi wszystko, aby odzyskać swoją ofiarę. Jego chęć posiadania nie słabnie, choć zmienia się sposób jej przejawiania. Upiera się, że jego despotyczne zachowanie jest jedynie dowodem rozpaczliwej miłości i potrzeby ukochanej osoby. Może nawet sam w to wierzyć. Co więcej, zaklina się, że jego los jest w rękach partnerki, i że mogłaby ona położyć kres przemocy, gdyby dała mu więcej dowodów uczucia. Walker zauważa, że faza „pojednania" stanowi decydujący moment w procesie przełamywania psychicznego oporu maltretowanej kobiety. Pewna ofiara, której w końcu udało się uciec od brutalnego partnera, opisuje skuteczność tej metody sporadycznego nagradzania: „Wszystko to powtarzało się cyklicznie [...] i, o dziwo, kiedy było dobrze, prawie nie pamiętałam tych złych okresów. Właściwie prowadziłam dwa różne życia".
Aby jednak osiągnąć całkowitą dominację, potrzebne są dodatkowe techniki. Dopóki ofiara utrzymuje jeszcze jakieś kontakty z innymi ludźmi, władza jej prześladowcy jest ograniczona. To właśnie dlatego wszyscy despoci zawsze dążą do tego, by odizolować swoje ofiary od jakiegokolwiek źródła informacji, pomocy materialnej czy też emocjonalnego wsparcia.
Więźniowie polityczni często opisują, jak ich ciemiężyciele próbowali uniemożliwić im wszelki kontakt ze światem zewnętrznym i przekonywali, że wszyscy najbliżsi sprzymierzeńcy o nich zapomnieli albo dopuścili się zdrady. Maltretowane kobiety podają natomiast wiele przykładów zazdrosnej inwigilacji, jak śledzenie, podsłuchiwanie czy przechwytywanie listów i telefonów, które powodują, że ofiara czuje się we własnym domu jak w więzieniu. Prześladowca nie tylko nieustannie oskarża partnerkę o niewierność, lecz także żąda, aby wciąż udowadniała mu swoją lojalność - zrezygnowała z pracy (a tym samym ze źródła niezależnego dochodu), z przyjaciół, a nawet z kontaktów z własną rodziną.
Zniszczenie więzi z ludźmi wymaga nie tylko izolacji ofiary od świata, lecz i zniweczenia jej wewnętrznego obrazu relacji z innymi. Z tego powodu prześladowca często robi wszystko, by pozbawić ofiarę wszystkich przedmiotów o znaczeniu symbolicznym. Maltretowana kobieta opisuje, jak jej przyjaciel zażądał od niej rytualnego poświęcenia dowodów przywiązania do innych niż on sam osób: „Nie uderzył mnie, ale był wściekły. Myślałam, że bardzo mnie kocha i dlatego jest zazdrosny; dopiero później zdałam sobie sprawę z tego, że to nie miało nic wspólnego z prawdziwym uczuciem. To było coś zupełnie innego. Zadawał mi setki pytań na temat mężczyzn, z którymi byłam, zanim go poznałam. Potem kazał mi przynieść z domu cały plik listów i fotografii. Pilnował mnie, kiedy stałam nad otwartą studzienką
kanalizacyjną. Musiałam wrzucać je po kolei do otworu - podrzeć każdy z nich i wyrzucić".
Na początku znajomości kobieta ta potrafiła przekonać samą siebie, że to tylko drobne, symboliczne ustępstwo. W relacjach maltretowanych kobiet często powtarzają się przykłady podobnych poświęceń, które – choć czynione niechętnie — z wolna, niepostrzeżenie niszczą więzi ofiary z innymi ludźmi. Z perspektywy czasu wiele poszkodowanych dostrzega, że same dawały się wciągnąć w pułapkę. Linda Lovelace, zmuszana do prostytucji i grania w filmach pornograficznych, opisuje swoje stopniowe uzależnianie się od sutenera, który zaczął od tego, że namówił ją do zerwania kontaktu z rodzicami: „Zgodziłam się na to. Kiedy teraz o tym myślę, widzę, że wtedy zgadzałam się na zbyt wiele rzeczy. [...] Nikt nie wykręcał mi ręki — wtedy jeszcze nie. Wszystko odbywało się łagodnie i stopniowo, krok po kroku. [...] Zaczęło się od tak drobnych rzeczy, że dopiero znacznie później byłam w stanie dostrzec, o co tu chodzi"....
Przebywając w izolacji, ofiara staje się coraz bardziej zależna od prześladowcy. Nie tylko decyduje on o jej życiu i zaspokaja podstawowe potrzeby cielesne; staje się też jedynym źródłem informacji, a nawet emocjonalnego wsparcia. Im bardziej przerażony jest więzień, tym bardziej zależy mu na jedynej relacji, która jest dostępna - na związku z prześladowcą. Wobec braku innych kontaktów z ludźmi, usiłuje znaleźć ludzkie cechy w swoim oprawcy. Nie dysponując żadnym innym punktem widzenia, zaczyna patrzeć na świat oczami prześladowcy. Patricia Hearst opowiada, jak podjęła dialog z porywaczami, myśląc, że uda jej się ich przechytrzyć; nie minęło jednak wiele czasu, kiedy sama została omamiona:
Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale z czasem zupełnie mnie przekabacili - albo prawie zupełnie. Przez długie dwa miesiące terroryści z SLA trzymali mnie w zamknięciu, jak jeńca, z zawiązanymi oczami i niestrudzenie bombardowali swoimi interpretacjami życia, polityki, gospodarki, warunków społecznych i bieżących wydarzeń. Kiedy wypuścili mnie z mojej celi, byłam przekonana, że powtarzam ich slogany i propagandowe hasła tylko po to, aby się im przypodobać, nie miałam zamiaru w to uwierzyć. Potem [...] wpadłam jakby w odrętwienie. Aby utrzymać zdrowie i równowagę psychiczną podczas codziennego funkcjonowania w tym nowym środowisku, nauczyłam się działać mechanicznie, jak dobry żołnierz; robiłam, co mi kazano, i odkładałam na bok wątpliwości. [...] Ich świat różnił się od wszystkiego, co dotychczas znałam – ale w owym czasie był już również moim światem.(...)
Więźniowie sumienia doskonale wiedzą, jak niebezpiecznie jest nawiązywać z prześladowcami zwykłe ludzkie stosunki. Spośród wszystkich więzionych, ta właśnie grupa jest najlepiej przygotowana do walki z psychicznymi skutkami niewoli. Ludzie ci wybrali takie życie z pełną świadomością ryzyka, ich zasady są jasno sformułowane, a wiara w sojuszników — bardzo silna. Niemniej jednak, mimo że dysponują wysoką świadomością i potężną motywacją, zdają sobie sprawę, że nawet im grozi popadniecie w emocjonalną zależność od wroga. Uratować ich może tylko bezkompromisowe odrzucenie nawet najbardziej powierzchownych kontaktów społecznych z prześladowcami. Szarański opisuje, jak go „uwodzono": „Zacząłem zauważać wszystkie te ludzkie cechy, które łączyły mnie z oficerami KGB.
Było to całkiem naturalne, lecz jednocześnie niebezpieczne, gdyż rodzące się poczucie jedności w człowieczeństwie mogło się stać pierwszym krokiem na drodze do poddania się. Gdyby prowadzący śledztwo stali się moją jedyną więzią ze światem zewnętrznym, uzależniłbym się od nich i zacząłbym szukać jakiegoś obszaru porozumienia".
Skoro więźniowie polityczni muszą mobilizować wszystkie siły, by uniknąć emocjonalnego uzależnienia się od przeciwników, nic dziwnego, że ludzie, którym brak tak gruntownego przygotowania, świadomości politycznej i moralnego wsparcia, na ogół dają się w jakimś stopniu omotać. Związek między porywaczem a zakładnikiem jest regułą, a nie wyjątkiem.
Długotrwałe uwięzienie połączone z obawą o życie i całkowitą izolacją od świata musi owocować więzią, jaka tworzy się między prześladowcą a ofiarą. Znane są wypadki, kiedy zakładnicy po uwolnieniu bronili swoich porywaczy, odwiedzali ich w więzieniu i gromadzili pieniądze na adwokata.
Emocjonalny związek, który powstaje pomiędzy maltretowaną kobietą a jej partnerem, mimo ogólnego podobieństwa do relacji porywacz-zakładnik, ma kilka wyjątkowych cech wynikających ze szczególnych stosunków między ofiarą a prześladowcą w warunkach domowych. Zakładnik został wzięty do niewoli przez zaskoczenie. Początkowo nie wie nic o porywaczu albo postrzega go jako wroga. Pod wpływem stresu stopniowo traci swój system wartości; w końcu zaczyna utożsamiać się ze strażnikiem i patrzeć na świat z jego punktu widzenia. Natomiast w warunkach przemocy domowej ofiara popada w niewolę stopniowo, zostaje uwiedziona. Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia w wypadku techniki rekrutacji zwanej „bombardowaniem miłością", stosowanej przez niektóre sekty religijne.
Kobieta, która wiąże się z maltretującym ją partnerem, początkowo interpretuje jego władcze zapędy jako wyraz szaleńczej miłości. Na tym etapie jego intensywne zainteresowanie każdym aspektem życia partnerki może jej pochlebiać i działać uspokajająco. Kiedy staje się bardziej dominujący, kobieta często pomniejsza znaczenie jego czynów albo usprawiedliwia je, nie tylko ze strachu, lecz i z powodu swojego zaangażowania uczuciowego. Aby przezwyciężyć rodzące się uzależnienie emocjonalne, prześladowana musi zdobyć się na nowe, całkowicie samodzielne spojrzenie na własną sytuację, aktywnie przeciwstawiając się poglądom partnera. Nie może pozwolić na to, by rozwinęło się w niej poczucie wspólnoty z prześladowcą; przeciwnie, powinna stłumić wszelkie uczucia, które już do niego żywi. Musi odrzucić przekonujące zapewnienia, że jeszcze jedno poświęcenie z jej strony, ostatni dowód miłości zakończy przemoc i uratuje związek. Jako że dla większości kobiet zdolność do trwania w związku stanowi powód do dumy i podwyższa ich samoocenę, prześladowca często jest w stanie omotać ofiarę, odwołując się do wartości dla niej najważniejszych. Nic dziwnego zatem, że maltretowane kobiety po ucieczce z domu często dają się nakłonić do powrotu.
Judith Lewis Herman "Uraz psychiczny - powrót do równowagi"

9 grudnia 2011

Zniewolenie


Pojedyncze zdarzenie traumatyczne może wydarzyć się praktycznie wszędzie. Natomiast długotrwałego, powtarzającego się urazu doświadczyć można tylko w warunkach niewoli. Kiedy człowiek ma otwartą drogę ucieczki, nie da się wykorzystać po raz drugi; wielokrotny uraz zdarza się tylko wówczas, gdy ofiara jest więźniem w rękach prześladowcy i nie ma szansy umknąć. Taka sytuacja jest typowa dla więzień, obozów koncentracyjnych i obozów pracy. Podobne okoliczności mogą zaistnieć również w sektach religijnych, w domach publicznych i innych instytucjach zorganizowanego wyzysku seksualnego, a także w rodzinach.
Niewola polityczna dostrzegana jest dość powszechnie; o wiele trudniej zauważyć niewolę domową. Anglicy powiadają: „Mój dom jest moją twierdzą"; ale twierdza ta może stać się więzieniem dla kobiet i dzieci.
W wypadku domowej niewoli to nie fizyczne bariery zagradzają drogę ucieczki. W większości domów — nawet tam, gdzie panuje największe okrucieństwo - nie ma krat w oknach ani drutów kolczastych. Kobiety i dzieci raczej nie są zakuwane w kajdany — chociaż i to zdarza się częściej, niż na ogół sądzimy. Bariery uniemożliwiające ucieczkę są z reguły niewidzialne.
Nie znaczy to jednak, że łatwiej je pokonać. Dzieci trzyma w niewoli zależność od rodziców. Kobiety nie potrafią się wyzwolić z przyczyn ekonomicznych, społecznych, psychologicznych i prawnych; zdarza się, że w grę wchodzi także przemoc fizyczna.
Trzymana w niewoli ofiara skazana jest na przedłużony kontakt z prześladowcą, skutkiem czego powstaje między nimi szczególny typ związku, oparty na kontroli za pomocą przymusu. Powstaje on zarówno wówczas, gdy ofiara została wzięta przemocą - tak jak w wypadku jeńców czy zakładników - jak i wtedy, kiedy zniewolono ją, stosując kombinację siły, zastraszania i obietnic — jak to bywa z członkami sekt religijnych, z maltretowanymi kobietami i wykorzystywanymi dziećmi. Kontrola przez przymus ma podobne skutki psychologiczne, niezależnie od tego, czy zachodzi ona w publicznej sferze polityki, czy też w prywatnej sferze związków seksualnych i rodzinnych.
W warunkach niewoli prześladowca staje się najpotężniejszą osobą w życiu ofiary; psychika więźnia kształtowana jest przez działanie i przekonania jego kata. O umyśle tego ostatniego wiadomo niewiele. Ponieważ gardzi tymi, którzy próbują go zrozumieć, niechętnie poddaje się badaniom. Ponieważ nie dostrzega u siebie żadnych anomalii, nie szuka pomocy - chyba że popadnie w konflikt z prawem. Najbardziej uderzającą jego cechą, wymienianą zarówno przez ofiary, jak i przez psychologów, jest pozorna normalność. Zwykłe teorie na temat psychopatologii nie wystarczają, aby go opisać czy zrozumieć.
Wielu ludziom trudno jest się pogodzić z taką koncepcją. O ileż wygodniej byłoby, gdyby prześladowcę łatwo było rozpoznać, gdyby jego zboczenia i zaburzenia od razu rzucały się w oczy. Ale tak nie jest. Politolog i socjolog Hannah Arendt wywołała skandal ogłaszając, że Adolf Eichmann, człowiek, który dokonał nieprawdopodobnych zbrodni przeciwko ludzkości, został przez pół tuzina psychiatrów uznany za normalnego: „Problem w tym, że był on podobny do większości ludzi, którzy nie okazali się zboczeńcami ani sadystami, którzy byli - i nadal są - przeraźliwie normalni. Z punktu widzenia aparatu sprawiedliwości oraz biorąc pod uwagę nasze moralne standardy, owa normalność jest znacznie potworniejsza niż wszystkie okrucieństwa razem wzięte".
Autorytatywni i skryci, prześladowcy czasem miewają manię wielkości, a nawet paranoję - przy tym wszystkim świetnie zdają sobie jednak sprawę z mechanizmów funkcjonowania władzy i norm społecznych. Rzadko popadają w konflikt z prawem; wyszukują raczej sytuacje, w których ich tyrania jest tolerowana lub podziwiana. Potrafią się idealnie kamuflować i niewielu ludzi uwierzy, że osoby żyjące tak przyzwoicie mogłyby być zdolne do zbrodniczych czynów.
Pierwszym celem prześladowcy zdaje się być zniewolenie ofiary. Cel ów osiąga on przejmując despotyczną kontrolę nad każdym aspektem jej życia. Rzadko zadowala go jednak zwykłe posłuszeństwo — prawdopodobnie odczuwa psychologiczną potrzebę usprawiedliwienia swych czynów, a do tego niezbędne jest mu uwielbienie ofiary. Dlatego też niestrudzenie żąda od niej dowodów szacunku, wdzięczności, a nawet miłości. Wszystko wskazuje na to, że ostatecznym celem kata jest stworzenie „ofiary z własnej woli". Zakładnicy, więźniowie polityczni, maltretowane kobiety, niewolnicy — wszyscy oni wspominają o dziwacznej psychologicznej zależności prześladowcy od ofiary. W swojej książce Rok 1984 George Orwell przemawia głosem totalitarnego władcy: „Nie zadawala nas ani wymuszony posłuch, ani nawet najbardziej pokorna uległość. Kiedy wreszcie pokajasz się przed nami, zrobisz to całkiem dobrowolnie. Nie zabijamy heretyków dlatego, że nam się opierają; dopóki nam się ktoś opiera, nie ginie. My go musimy nawrócić, opanować jego umysł, zrobić z niego nowego człowieka.
Wypalamy z jego mózgu wszelkie zło i ułudę; przeciągamy go na naszą stronę, nie pozornie, lecz z duszą i ciałem." Żądza totalnego kontrolowania innego człowieka stanowi wspólny mianownik wszystkich form tyranii.
Rządy totalitarne wymagają od swoich ofiar specyficznej politycznej spowiedzi i nawrócenia. Panowie wymagają od niewolników wdzięczności.
W sektach religijnych praktykuje się rytualne ofiary, będące symbolem poddania się boskiej woli reprezentowanej przez przywódcę grupy. Sprawcy aktów przemocy w rodzinie żądają od swoich ofiar, by udowodniły absolutne posłuszeństwo i lojalność, rezygnując z wszystkich innych związków.
Gwałciciele domagają się, aby napadnięta kobieta odczuła zaspokojenie seksualne. Całkowita kontrola nad inną osobą stanowi siłę napędzającą przemysł pornograficzny. Oddźwięk, który znajduje ona w wyobraźni milionów przerażająco normalnych mężczyzn, jest źródłem powszechnego procederu wykorzystywania kobiet i dzieci, nie w wyobraźni, lecz w rzeczywistości.
Judith Lewis Herman "Uraz psychiczny - powrót do równowagi"

15 listopada 2011

Zasady panujące w rodzinach dysfunkcjonalnych


1. Kontrola - Musisz zawsze kontrolować wszelkie interakcje, uczucia, zachowania... kontrola jest najważniejszą strategią obrony przed wstydem.
2. Perfekcjonizm - Wszystko, co robisz musisz robić prawidłowo. Zasada perfekcjonizmu zawsze odwołuje się do narzuconej odgórnie miary poprawności. Naczelną zasadą życiową jest zasada lęku przed złem i unikania zła. Każdy członek rodziny kieruje się w życiu uwewnętrznionym obrazem idealnym. I nikomu nigdy nie udaje się ideału osiągnąć.
3. Obwinianie - Ilekroć coś wyszło nie tak, jak zaplanowałeś, win za to siebie lub innych. Obwinianie to następna strategia obrony przed wstydem... gdy zawiedzie kontrola, obwinianie pozwala utrzymać
równowagę w dysfunkcjonalnym systemie.
4. Odmowa pięciu swobód - Człowiek funkcjonuje w sposób pełny, gdy w pełni korzysta z pięciu swobód wskazanych po raz pierwszy przez Virginię Satir. Każda z nich dotyczy jednej z podstawowych władz człowieka: spostrzegania; myślenia i interpretowania; czucia; pragnienia i wyboru; wyobraźni. W rodzinach kroczących drogą wstydu zasada perfekcjonizmu wyklucza pełną ekspresję tych władz. Głosi ona bowiem, że nie wolno spostrzegać, myśleć, czuć, pragnąć czy wyobrażać sobie w taki sposób, w jaki to robisz. Masz korzystać z tych władz zgodnie z wymogami perfekcjonistycznego ideału.
5. Zasada trzymania języka za zębami - Ta zasada zabrania wyrażania w pełni jakichkolwiek uczuć, potrzeb, pragnień. W rodzinach kroczących drogą wstydu poszczególni członkowie pragną ukryć swe prawdziwe uczucia, potrzeby, pragnienia. Nikt więc nikomu się nie zwierza ze swego osamotnienia czy wewnętrznego rozdarcia.
6. Nie wolno ci się mylić - Kto się myli, ten ujawnia swe niedoskonałe, podatne na krzywdę Ja. Przyznanie się do błędu jest równoznaczne z narażeniem się na badawcze spojrzenia. Nie przyznawaj się więc do pomyłek, a gdy kto inny się pomyli - zawstydź go.
7. Nierzetelność - Nie oczekuj od nikogo rzetelności. Nikomu nie ufaj, a nigdy się nie rozczarujesz. Rodzicom nikt nie zaspokoił ich - naturalnych w okresie rozwoju - potrzeb zależnościowych, więc i dzieci nie będą mogły na nich polegać. Cykl nieufności się powtarza.

Nikt tych zasad nie wypisuje na kartce i nie wiesza na drzwiach lodówki. Niemniej jednak zasady te obowiązują i rządzą stosunkami interpersonalnymi w rodzinach sterowanych wstydem. To one powodują, że cykl wstydu powtarza się w kolejnych pokoleniach.
John Bradshaw „Toksyczny wstyd”

11 listopada 2011

Zaburzenia odpowiedzialności

"Neurotyk bierze na siebie zbyt wielką odpowiedzialność; człowiek cierpiący na zaburzenie charakteru - zbyt małą. Gdy między neurotykiem a otoczeniem pojawia się konflikt, pierwszy automatycznie zakłada, że to on ponosi za to winę. Gdy w konflikt ze światem popada człowiek cierpiący na zaburzenie charakteru, automatycznie zakłada, że winien jest świat."
Scott Peck
Oto jest idealna para - neurotyk + zaburzona osobowość.
Neurotyk bierze winę na siebie i dopełnia kontrakt z zaburzonym, który mu ja wciska. Klasyczny dramat - ofiara + sprawca. Obydwoje uzaleźnieni od umieszczenia gdzieś odpowiedzialności.
Oboje unikaja w ten sposób konfrontacji z odpowiedzialnością ich rodzicow, za ich krzywdy doznane w okresie pełnej zależności i wyznaczonej roli w rodzinie.

4 listopada 2011

Poczucie własnej wartości: naczynie niestrzeżone przez nikogo

Wyobraź sobie ogromną fontannę, z której woda wydobywa się w postaci
strumyków przez setki otworów. Każdy z tych otworów to symbol
źródła wzrostu twojej osobowości. Gdy się rozwijamy, pojawia się
coraz więcej tych źródełek. Niektóre z nich potem zamierają. Wygląd
fontanny nieustannie się zmienia, ale zawsze jest ona piękna - jesteśmy
dynamicznymi istotami pozostającymi w nieustannym ruchu.Fontanna każdego z nas funkcjonuje już od najwcześniejszego dzieciństwa. Psychologiczne źródło, z którego niemowlę czerpie poczucie swojej wartości, to wynik wszelkich działań, reakcji i interakcji mających miejsce pomiędzy nim i otaczającymi je osobami.
Dziecko, przychodząc na świat, jest jak niezapisana karta i jego
samoocena tworzy się w wyniku działań dorosłych, którzy się nim
zajmują. Ludzie mogą sobie nie zdawać sprawy z tego, że nawet sposób,
w jaki dotykają dziecka, może mieć wpływ na jego poczucie własnej
wartości. Dzieci kształtują to poczucie, opierając się na głosach,
które słyszą, wyrazie oczu patrzących na nie osób, napięciu mięśni
towarzyszącemu kontaktowi fizycznemu, sposobie, w jaki dorośli reagują
na ich płacz.
Gdyby niemowlę mogło mówić, usłyszelibyśmy takie zdania: „Czuję
się kochane", „Nikt mnie nie zauważa", „Czuję się porzucone", „Jestem
samotne", „Jestem najważniejsze", „W ogóle się nie liczę".
To wszystko zalążki przyszłych komunikatów kreujących poczucie własnej wartości.
Źródło: Internet

https://zrozumiecemocje.com.pl/

31 października 2011

Rodzina - podstawowa komórka spoleczna

Ostatnie 35 lat zapoczątkowało nowe rozumienie znaczenia wpływu rodziny na strukturę osobowości. Podczas gdy zawsze było wiadomo, że rodzina na nas wpływa, teraz odkryto, że wpływ ten przekracza wszystko co można sobie wyobrazić. Dzisiaj rozumiemy, że rodziny są dynamicznymi systemami społecznymi, posiadającymi swoje prawa, elementy i reguły.
Najważniejszymi regułami rodziny są te, które określają co to znaczy być jednostką ludzką. Obejmują one najbardziej podstawowe przekonania dotyczące wychowywania dzieci. To, co rodzice sądzą na temat życia ludzkiego i ludzkiego spełnienia znacząco wpływa na ich metody wychowawcze.
W procesie wychowania tworzy się więc rdzeń przekonań dziecka o sobie samym. Nic nie może być ważniejsze od tego. Dzieci są naturalnym i największym bogactwem każdej kultury. Przyszłość świata zależy od tego jak nasze dzieci będą myślały o sobie. Wszystkie ich wybory zależą od tego jak spostrzegają one siebie.

Jednak dzisiaj przeżywamy kryzys rodziny. Kryzys jest dużo gorszy niż ktokolwiek przypuszcza, ponieważ dorośli, którzy są rodzicami dla swoich dzieci byli sami doświadczali zaniedbywania w dzieciństwie.

Kryzys ten nie dotyczy wyłącznie tego jak wychowujemy nasze dzieci; chodzi tu o setki milionów ludzi, którzy wyglądają jak dorośli, rozmawiają i ubierają się jak dorośli, ale w rzeczywistości są dorosłymi dziećmi. Te dorosłe dzieci wypełniają nasze szkoły nasze kościoły i nasze rządy. Tworzą one także nasze rodziny.

W zaniedbaniu dzieci przez rodziców porządek natury jest odwrócony. To dziecko musi troszczyć się o swoich rodziców. Nikt nie troszczy się o nie. Przez zaniedbanie zostaje zniszczona wspaniałość i unikatowość, która charakteryzuje każde ludzkie dziecko. Dziecko staje się samotne i wyalienowane. Zaniedbanie tworzy zakorzenioną we wstydzie wewnętrzną istotę.

Rodzice zaniedbują dzieci w następujący sposób:

1. Przez rzeczywiste fizyczne opuszczenie.
2. Przez nieujawnianie wobec dzieci swoich własnych emocji.
3. Przez nieuznawanie dziecięcej ekspresji emocji.
4. Przez niezaspokajanie rozwojowej dziecięcej potrzeby zależności.
5. Przez fizyczne, seksualne, emocjonalne i duchowe nadużycia
wobec nich.
6. Przez wykorzystywanie dzieci do zaspokojenia własnych nie
zaspokojonych potrzeb zależności.
7. Przez wykorzystywanie dzieci do zajmowania się małżeństwem
rodziców.
8. Przez ukrywanie i zaprzeczanie wstydliwym sekretom rodziny wobec świata zewnętrznego tak, że dzieci muszą chronić te sekrety, żeby utrzymać równowagę rodziny.
9. Przez odmawianie im swojego czasu, uwagi i wskazówek.
10. Przez "bezwstydne", nie uznające własnych ograniczeń działanie.


John Bradshaw

https://zrozumiecemocje.com.pl/

29 października 2011

Kiedy jedno uzależnienie karmi się drugim


Życie niesie wiele bólu i być może jedyny, przed jakim da się uciec, to ten, który płynie z prób uciekania przed bólem.
R.D. Laing
W najgorszym razie my — kobiety, które kochamy za bardzo —jesteśmy uzależnione od związku, zwariowane na punkcie mężczyzny, całe złożone z bólu, lęku i tęsknoty. Co gorsze jednak, nie tylko mężczyzna staje się naszym narkotykiem. Pragnąc nie dopuścić do siebie najgłębszych uczuć wyniesionych z dzieciństwa, niektóre z nas w młodości czy w latach późniejszych wpadają w prawdziwe uzależnienie — od alkoholu, narkotyków bądź też, co bardzo typowe dla kobiet, które kochają za bardzo, od jedzenia. Objadamy się ponad miarę albo głodzimy, albo jedno i drugie, ażeby wyciszyć rzeczywistość, rozproszyć uwagę, znieczulić ogromną, wypełniającą nas uczuciową pustkę.
Nie każda kobieta, która kocha za bardzo, także za dużo je, za dużo pije czy zażywa zbyt dużo narkotyków, lecz u osób winnych owego grzechu zerwanie z uzależnieniem od związku musi iść w parze z odstawieniem nadużywanej substancji.
A oto dlaczego: im bardziej się uzależniamy od alkoholu, narkotyków czy jedzenia, tym większe mamy poczucie winy, tym mocniej się wstydzimy, boimy i nienawidzimy same siebie. Coraz bardziej samotne i wyobcowane, rozpaczliwie pragniemy ukojenia, które wydaje się obiecywać związek z drugim człowiekiem.
Czujemy się okropnie, chcemy więc dzięki mężczyźnie poczuć się lepiej. Nie potrafimy kochać same siebie, potrzebujemy więc mężczyzny, by nas przekonał, że warte jesteśmy miłości. Mówimy sobie nawet, że mając odpowiedniego partnera, nie będziemy musiały tyle jeść, pić tyle alkoholu, zażywać tylu narkotyków. Wykorzystujemy związek tak samo, jak wykorzystujemy narkotyk: ażeby uciec przed bólem. Kiedy związek zawodzi nasze nadzieje, tym bardziej gorączkowo sięgamy po substancję, której nadużywałyśmy, znów bowiem szukamy ulgi. Powstaje błędne koło: fizyczną zależność od narkotyku pogłębia stres odczuwany w niezdrowym związku, natomiast zależność emocjonalną od związku wzmagają chaotyczne uczucia powstałe w wyniku uzależnienia fizycznego. Z drugiej strony, stałe nadużywanie narkotyku pozwala znosić niezdrowy związek, ponieważ stępia ból i odbiera nam motywację konieczną do zmiany.
Winimy jedno za drugie. Używamy jednego, aby sobie radzić z drugim. I coraz bardziej się uzależniamy od obu. Dopóki uciekamy przed sobą i przed cierpieniem, dopóty jesteśmy chore. Im bardziej się staramy, im więcej znajdujemy dróg ucieczki, tym głębiej się pogrążamy w chorobie, gdy tak mieszamy uzależnienie z obsesją. Na koniec stwierdzamy, że to, cośmy poczytywały za rozwiązanie, stało się naszym najpoważniejszym problemem. Tak bardzo potrzebując ulgi i nie znajdując żadnej, zaczynamy z wolna tracić rozum.
Norwood Robin - Kobiety, które kochają za bardzo

26 października 2011

Przywiązanie do przemocy - wyuczona bezradność


Przywiązanie do przemocy fizycznej jest zdumiewające i paradoksalne. Można by pomyśleć, że trauma związana z przemocą jest tak duża, że człowiek już nigdy nie dopuści, żeby znaleźć się w podobnej sytuacji. W rzeczywistości bliższe prawdy jest dokładnie coś przeciwnego. Bycie bitym i upokorzonym jest tak zawstydzające, że poczucie własnej wartości człowieka radykalnie obniża się. Im bardziej ktoś jest bity, tym bardziej obniża się jego poczucie własnej wartości. Im bardziej ktoś myśli, że jest gorszy od innych i niepełnowartościowy jako istota ludzka, tym ma mniejszą możliwość wpływania na swój los. Staje się przywiązany do przemocy.
Związanie się z prześladowcą jest sposobem przezwyciężenia uczucia bezradności i bezsilności. Osoba związująca się z prześladowcą dosłownie traci swoją własną rzeczywistość i sama staje się sprawcą przemocy. W ten sposób czuje, że uda się jej przeżyć. Każdy prześladowca był kiedyś ofiarą, która związała się ze swoim własnym gnębicielem. Bijący mężowie i rodzice sami byli kiedyś bezradnymi ofiarami.
Inną teorią, próbującą tłumaczyć paradoksalne przywiązanie do przemocy, jest teoria wyuczonej bezradności. Została ona opracowana przez Martina Seligmana. Postawił on hipotezę, że pies traktowany przypadkowymi wzmocnieniami negatywnymi może nauczyć się, że jego wolicjonarne zachowanie nie ma żadnego wpływu na to co mu się zdarza. Jeżeli powtarzamy pierwotne bodźce, zostaje zmniejszona jego motywacja do reagowania.
Dla potwierdzenia tej hipotezy wykonano różnego typu eksperymenty. Brały w nich udział psy, koty, ptaki, szczury, myszy i ludzie. Niektóre zwierzęta bardzo szybko nauczyły się bezradności w sytuacji eksperymentalnej i stały się bardziej bezradne także w innych sytuacjach. Niektóre nauczyły się bezradności tylko w stosunku do jednej sytuacji, a inne zgeneralizowały to i stały się bezradne we wszystkich rodzajach sytuacji stresujących.
Najbardziej ilustratywne jest badanie Seligmana. Jego zespół umieścił w klatce kilka psów. Wymierzano im szoki elektryczne o różnym nasileniu i w nieprzewidywalnych odstępach czasu. Psy szybko nauczyły się, że bez względu na to co zrobią nie mogą kontrolować szoków elektrycznych. Początkowo próbowały różnych ruchów próbując uciec. Gdy żadne z ich działań nie przerywało uderzeń prądem psy zaprzestały umyślnych działań i stały się bierne (poddały się). Później badacze zmienili procedurę i próbowali nauczyć psy, że mogą uciec przed szokiem gdy przebiegną na przeciwległą stronę klatki, ale psy nadal pozostawały pasywne i bezradne. Nawet gdy otworzono drzwi klatki i pokazano im drogę wyjścia odmawiały one opuszczenia klatki i biernie poddawały się szokom elektrycznym.
Im młodsze były psy doświadczające takiego traktowania tym więcej czasu zabierało im przekroczenie efektów tak zwanej wyuczonej bezradności.

Źródło: Internet

25 października 2011

Uzależnienie od emocji

Emocje same w sobie mogą stać się uzależnieniem. Możemy zastępować jedną emocję inną - mniej bolesną. Mężczyźni często są uczeni zastępowania lęku złością. Prawie każdy z nas spotkał złoszczących się mężczyzn. Tacy mężczyźni zinternalizowali złość. Oczekuje się od mężczyzn, że będą wojownikami. Wojownicy są supersilni i całkowicie adekwatni. Najdrobniejsza aluzja na temat nieadekwatności mogłaby zakwestionować ich męskość. Mężczyźni obawiają się uczucia nieadekwatności i ukrywają je za uczuciem złości. Złość daje poczucie mocy. Nieadekwatność odczuwa się jako słabość.
Któregoś letniego wieczoru wróciłem do domu z pracy i żona przywitała mnie w drzwiach wiadomością, że klimatyzacja przestała działać. Był środek lata, dzień był wilgotny i niemożliwie gorący. Jakiś głos w mojej głowie powiedział: "Prawdziwy mężczyzna wie jak naprawiać urządzenia mechaniczne". Ponieważ nie potrafię naprawiać żadnych urządzeń mechanicznych poczułem, że jestem do niczego. Nie wiedziałem nawet gdzie znajduje się to urządzenie klimatyzacyjne. Ale zamiast powiedzieć: "Cześć kochanie, to okropne. Trzeba sprowadzić kogoś, kto potrafi to naprawić", powiedziałem ze złością: "Coś ty znowu zrobiła z tą klimatyzacją. Nie można w niczym na tobie polegać!" Złość daje poczucie władzy, lęk odczuwamy jako słabość. Przykład ten pokazuje jak można używać złości do zmiany nastroju.
Każde uczucie może stać się uzależnieniem pozwalającym na nieodczuwanie innego uczucia. Kobiety często płaczą gdy są złe. Ktoś może uzależnić się od odczuwania smutku. Jestem pewny, że spotykałeś depresyjne osoby, które zawsze są smutne. Jest to uzależnienie.
Środki chemiczne, aktywność i emocje są potężnymi środkami, żeby nie czuć tego co właśnie się czuje.
Wiedza na temat zaniedbywania, które leży u źródeł kompulsywności, pomaga zrozumieć, dlaczego chcemy zmieniać nastrój.
Gdy jesteśmy jako dzieci zaniedbywani, czujemy się odrzuceni, samotni, smutni i źli. I oczywiście odczuwamy wstyd.
Później gdy wstyd zostanie zinternalizowany, zaczynamy się wstydzić wszystkich swoich uczuć. Takich uczuć jak wstyd, samotność, smutek, zranienie i złość. Głęboko zinternalizowany wstyd jest rozdzierająco bolesny. Właśnie dlatego chcemy zmiany nastroju.
John Bradshaw "Zrrozumieć rodzinę"

22 października 2011

WYŁANIANIE SIĘ FAŁSZYWEGO POCZUCIA WŁASNEGO JA

Ponieważ wewnętrzne ja jest uszkodzone przez wstyd, doświadczanie siebie jest bolesne. Dla skompensowania tego, żeby przeżyć, jednostka rozwija fałszywe ja.
Fałszywe ja tworzy maskę obronną, która odcina człowieka od bólu i
wewnętrznej samotności prawdziwego ja. Po latach działań odgrywania i stwarzania pozorów - jednostka traci kontakt z tym kim naprawdę jest. Jej prawdziwe ja staje się odrętwiałe.
Kryzys jest dużo gorszy niż ktokolwiek przypuszcza, ponieważ dorośli, którzy są rodzicami dla swoich dzieci byli także zaniedbywani w dzieciństwie i są oddzieleni od swojego własnej prawdziwego, wewnętrznego ja. Dorośli, którzy są rodzicami także ukrywają swoje zakorzenione we wstydzie wewnętrzne ja. Tak, że kryzys nie dotyczy wyłącznie tego jak wychowujemy nasze dzieci; chodzi tu o setki milionów ludzi, którzy wyglądają jak dorośli, rozmawiają i ubierają się jak dorośli, ale w rzeczywistości są dorosłymi dziećmi. Te dorosłe dzieci wypełniają nasze szkoły nasze kościoły i nasze rządy. Tworzą one także nasze rodziny.
Wielkim paradoksem w relacji dziecko-rodzic jest to, że przekonania dziecka dotyczące rodziców pochodzą od rodziców. Rodzice uczą dzieci znaczenia świata dookoła nich. Przez pierwsze dziesięć lat życia rodzice są najważniejszą częścią dziecięcego świata. Jeżeli dziecko jest uczone szacunku dla rodziców bez względu na to co oni robią, dlaczego miałoby to kwestionować?
Jeżeli rodzice znieważają i ranią dziecko, wywołując fizyczne, seksualne, emocjonalne czy umysłowe cierpienie, dziecko będzie brało winę na siebie, będzie uważało, ze samo jest złe.
Dla dziecka w tym wieku uświadomienie sobie nieadekwatności rodziców wywołałoby niemożliwy do wytrzymania lęk.

John Bernshaw "Zrozumieć rodzinę"

21 października 2011

Toksyczna pedagigika


Reguły wychowywania dzieci są najbardziej uświęcone ze wszystkich zasad. Są one zalegalizowane przez naukę religii i podtrzymywane w naszych systemach szkolnych. Nawet poważne zastanawianie się nad nimi jest traktowane jak świętokradztwo Dlatego właśnie kryzys jest dużo gorszy niż większość ludzi zdaje sobie z tego sprawę.
Alice Miller określa powszechnie przyjęte zasady wychowania dzieci „toksyczną pedagogiką”. Ukryte okrucieństwo w wychowaniu dzieci i korzenie przemocy są w naszych rodzinach.
Dowodzi ona, że toksyczna pedagogika jest formą przemocy, która narusza prawa dziecka. Przemoc ta jest odtwarzana gdy dzieci same stają się rodzicami. W koncepcji toksycznej pedagogiki posłuszeństwo jest podniesione do rangi najwyższej wartości.
Po posłuszeństwie następuje obowiązkowość, czystość, a także kontrola emocji i pragnień. Dzieci uważa się za dobre gdy myślą i zachowują się w sposób w jaki nauczono je myśleć i zachowywać się. Dzieci uważa się za cnotliwe gdy są potulne, zgodne, uważne i bezinteresowne. Im bardziej dziecko widać, a nie słychać i gdy mówi ono tylko wtedy gdy jest o to proszone, tym lepiej dla niego. Miller w następujący sposób podsumowuje zasady toksycznej pedagogiki:

1. Dorośli są władcami zależnego dziecka.
2. Dorośli niczym bogowie określają co jest dobre, a co złe dla dziecka.
3. Dziecko obciąża się odpowiedzialnością za złość dorosłych.
4. Rodzice zawsze muszą być ochraniani.
5. Dziecięce uczucia afirmujące życie są zagrażające dla autokratycznych rodziców.
6. Dziecięca wola powinna być złamana tak szybko, jak tylko jest to możliwe.
7. Wszystko to musi zdarzyć się we wczesnych latach życia, żeby dziecko nie zwróciło na to uwagi i nie było w stanie zdemaskować dorosłych.

W konsekwencji takie reguły systemu rodzinnego dają absolutną władzę jednej grupie ludzi (rodzicom) nad drugą grupą ludzi (dziećmi). W naszym dzisiejszym społeczeństwie tylko w ekstremalnych przypadkach fizycznej czy seksualnej przemocy można podjąć interwencję w rodzinie w obronie dziecka.
Zaniedbanie, z jego bolesnym emocjonalnym odrzuceniem, lekceważeniem i uwikłaniem, jest formą przemocy. Zaniedbanie ma niszczący wpływ na system przekonań dziecka o sobie samym. Na dodatek nie istnieje żadna agencja czy prawo do badania takich nadużyć. W gruncie rzeczy wiele naszych instytucji religijnych popiera swoim autorytetem te przekonania. Wzmacniają je nasze szkoły. Wymaga dla nich posłuszeństwa nasz system prawa.
Innym aspektem toksycznej pedagogiki jest wpajanie dzieciom od początku ich życia fałszywych informacji i przekonań, które nie tylko są nie udowodnione, ale w niektórych przypadkach jawnie fałszywe. Przekonania te przekazywane są z pokolenia na pokolenie ("grzechy ojców").
Alice Miller, wymienia przykłady takich przekonań:

1. Poczucie obowiązku wywołuje miłość.
2. Z nienawiścią można sobie poradzić zakazując jej.
3. Rodzice zasługują na szacunek, ponieważ są rodzicami. (Każdy piętnastolatek może zostać rodzicem bez żadnego przygotowania. Bardziej przygotowujemy do pracy osobę, która ma obsługiwać telefon niż przyszłych rodziców).
4. Dzieci nie zasługują na szacunek po prostu dlatego, że są dziećmi.
5. Posłuszeństwo czyni dziecko silnym.
6. Wysokie poczucie własnej wartości jest dla dziecka szkodliwe.
7. Niskie poczucie własnej wartości czyni dziecko altruistycznym.
8. Czułość (okazywanie miłości) jest szkodliwe.
9. Reagowanie na potrzeby dziecka jest niewłaściwe.
10. Surowość i chłód w stosunku do dziecka dają mu dobre przygotowanie do życia.
11. Udawanie wdzięczności jest lepsze niż okazanie niewdzięczności.
12. To jak się zachowujesz jest ważniejsze niż to kim naprawdę jesteś.
13. Ani rodzice ani Bóg nie zniosą obrażania ich.
14. Ciało jest czymś brudnym i wstrętnym.
15. Silne uczucia są szkodliwe.
16. Rodzice są istotami wolnymi od popędów i winy.
17. Rodzice zawsze mają rację.
Źródło: Internet

20 października 2011

Odrzucanie gorącego kartofla - ćwiczenie NLP


1. Poświęć na to ćwiczenie od pięciu do dziesięciu minut. Zamknij oczy i skoncentruj się na oddechu. Całkowicie się rozluźnij.

2. Wróć myślami do sytuacji z przeszłości, kiedy czułeś się zawstydzony, zażenowany i niekompetentny. W momencie, kiedy odczujesz jeszcze raz przykrość lub dyskomfort, które wtedy odczuwałeś, dotknij kciukiem lewej ręki palca tej samej ręki. Wytrzymaj w tej pozycji przez jakieś 20 sekund... Weź głęboki oddech i rozluźnij palce. Nastepnie skoncentruj się na czymś dobrze znanym, na przykład na domu, w którym mieszkasz.

3. Zastanów się, czy posiadasz dzisiaj jakieś zasoby, których wtedy nie posiadałeś, a które pozwoliłyby ci lepiej poradzić sobie z tamtą sytuacją, gdybyś wówczas nimi dysponował. (np. dzisiaj lepiej niż wtedy potrafisz artykułować swoje myśli. Dzisiaj więcej rozumiesz z tego, co się wydarza wokól ciebie. Dzisiaj masz w kimś oparcie).

4. Przypomnij sobie jakąś sytuację, w której skorzystałeś z tych zasobów (sytuację, która wydarzyła się naprawdę w dowolnym momencie życia). Spróbuj sobie przypomnieć tę sytuację jak najdokładniej. Jak byłeś ubrany? Jaka była pora dnia? Jak wyglądała osoba, z którą byłeś? W co była ubrana? Jakie miała uczesanie, itp.?

5. Kiedy już poczujesz, że zaczynasz z tych zasobów korzystać (nabrałeś pewności siebie, zachowujesz się tak, że jesteś z siebie zadowolony), dotknij kciukiem prawej ręki palca tej samej ręki. Wytrzymaj w tej pozycji przez 30 sekund... Weź głęboki oddech i rozluźnij palce. Powtórz to ćwiczenie jeszcze raz dla każdego zasobu, przy pomocy którego lepiej byś sobie poradził w tamtej trudnej sytuacji.

6. A teraz wróć myślami do scen z życia codziennego (np. do swojego pokoju).

7. Wyobraź sobie teraz, że szykujesz się do powrotu do tamtej, zawstydzającej sytuacji. Wyobraź sobie, że masz okazję tam wrócić z tymi zasobami, na których się teraz zakotwiczyłeś. Wyobraź sobie, że wykorzystujesz je do skorygowania tamtej sytuacji.

8. A teraz uruchom równocześnie obie kotwice (zetknij równocześnie kciuk i palec lewej ręki oraz kciuk i palec prawej ręki). Wróć do tamtego wstydliwego wspomnienia i skoryguj je. (Nie zmieniaj niczyjego zachowania poza swoim własnym). Zostań z tym, dopóki nie zmieni się twój odbiór tamtej sytuacji. Jeżeli sprawia ci to trudność, wróć do współczesności i poćwicz jeszcze tworzenie kotwic dla zasobów. A teraz wróć do tamtej sytuacji i wykorzystaj swoje nowe zasoby do jej zmiany.
Nie zapomnij zwrócić prawowitemu właścicielowi odpowiedzialności której bezwstydnie unikał i przez to sprawił, że to ty czułeś się odpowiedzialny za swoje trudności.

9. Odczekaj kilka minut, a następnie wróć jeszcze raz do tamtej sytuacji, ale już bez pomocy kotwic, i sprawdź, czy rzeczywiście coś się zmieniło w twoim subiektywnym odbiorze tej sytuacji.

10. Kiedy zmodyfikujesz już sposób odbioru przeszłości, przygotuj się do radzenia sobie z podobnymi sytuacjami w przyszłości. Wyobraź sobie analogiczną sytuację lub analogiczne okoliczności w przyszłości. Wyobraź sobie, że dysponujesz zasobami, nad którymi przed chwilą pracowałeś. Nie korzystaj już z kotwic.

Spróbuj się nauczyć tej instrukcji na pamięć albo nagraj ją na magnetofon.

Źródło - Internet

18 października 2011

Zawieranie pokoju ze wszystkimi poddanymi


1. Przypomnij sobie ludzi, których nie lubisz. Uporządkuj ich według intensywności niechęci, jaką do nich odczuwasz. Na pierwszym miejscu wymień tę osobę, która wydaje ci się najbardziej odrażająca, najbardziej godna pogardy. Pod każdym nazwiskiem opisz w paru zdaniach, co ci się w tej osobie nie podoba: jakie skazy charakterologiczne i moralne.

2. Przeczytaj teraz po kolei każde nazwisko. Zatrzymaj się przy każdej osobie, zastanów się, co ciebie w tej osobie odpycha. Spróbuj sobie przy okazji uświadomić, co sam czujesz. Która cecha wzbudza w tobie najsilniej poczucie własnej dobroci i wyższości moralnej?

3- Zdefiniuj każdą osobę na liście za pomocą jednej, najbardziej odrażającej cechy.
Moja lista wyglądałaby tak:
a. Józio Bombacki - pompatyczny megaloman
b. Hermenegilda Kociubińska - agresywna, ma niewyparzony język
c. Maksymilian Piszczałkowski - hipokryta (udaje że ludziom pomaga, robi to tylko dla pieniędzy)
d. Eustachy Krętacki - fałszywy, udaje dobrego chrześcijanina
e. Atanazy Wtórnicki - ciepłe kluchy, nie umie myśleć samodzielnie

4. Każda z tych cech osobowości jest cechą, którą wyparłeś, wzorcem energetycznym, którego za żadne pozory nie chciałbyś uznać za swój. Cechę, którą z sobie wyparłeś, przypisałeś komuś innemu.

5. Dla każdej wypartej cechy istnieje siła przeciwstawna. Twój Ochroniarz/ Kontroler się z nią utożsamia. Podtrzymywanie wyparcia nieakceptowanych cech pochłania wiele energii. Dlatego uczucia, które żywimy wobec wrogów są tak intensywne. Hal Stone porównuje tę siłę uczuć z tamą. Za tą tamą gromadzi się brudna woda, a w niej mnóstwo śmieci. Tę energię należy zreintegrować i wykorzystać bardziej konstruktywnie.

Zatrzymaj się po kolei przy każdej osobie, którą umieściłeś na swojej liście i zapytaj sam siebie, czego mógłbyś się od niej nauczyć, czego mógłbyś się od niej dowiedzieć, gdybyś jej posłuchał uważnie? Osoba, której tak nie lubisz pomoże ci lepiej sobie uświadomić, z którymi fragmentami siebie nadmiernie się utożsamiasz.

Jeżeli o mnie chodzi, to od Józia mógłbym się dowiedzieć, że za bardzo mi zależy na tym, by być człowiekiem skromnym i pokornym, a mówiąc ściślej, by za takiego uchodzić. Dzięki Hermenegildzie dostrzegam, że zbytnio mi zależy na dogadzaniu innym oraz na tym, by się innym przypodobać. Maksymilian pomaga mi dostrzec w sobie nadmierną identyfikację z ideałem człowieka, który pomaga innym absolutnie bezinteresownie, nie oczekując niczego w zamian. Jest to ideał nieludzki. U jego podstaw tkwi toksyczny wstyd, który zmusza mnie do nadludzkiego wysiłku. Eustachy pomaga mi zrozumieć, że tak bardzo mi zależy na byciu idealnym chrześcijaninem, że czasami w ogóle nim nie jestem. Dzięki Atanazemu wreszcie, lepiej dostrzegam, że nadmiernie utożsamiam się z ideałem człowieka "silnego" i samodzielnego. Chcę być "silny, a więc nadludzki, nie akceptuję u siebie zwykłych ludzkich słabości, odrzucam zdrowy wstyd.

6. Zatrzymaj się jeszcze raz przy każdym nazwisku na liście. Porozmawiaj bezpośrednio z tą częścią siebie, którą odrzucasz. Zapytaj ją o zdanie. Zapytaj, co by się w twoim życiu zmieniło, gdybyś tę część zaakceptował. Pozwól, by do ciebie przemówiła. Posłuchaj, co ci ma do powiedzenia. Spróbuj spojrzeć na świat jej oczyma.
Czy odczuwasz napływ świeżej energii? Na pewno podsunie ci wiele nowych pomysłów. A może zaproponuje nowe sposoby rozwiązania dotychczasowych problemów? "Przecież jej punkt widzenia był ci wcześniej niedostępny" - pisze Sidra Winkelman.
Być może stwierdzisz ze zdziwieniem, że po wykonaniu tego ćwiczenia odczuwasz napływ świeżej energii. Wyciągasz z ukrycia część siebie, która wcześniej była głęboko schowana. To co było cieniem, staje się teraz światłem. Nie utożsamiaj się z tą częścią siebie, którą wcześniej wypierałeś. Gdybyś to Zrobił, popełniłbyś ten sam błąd, co wcześniej - utożsamiłbyś się z jedną częścią kosztem innej. Celem tego ćwiczenia jest nawiązanie kontaktu z tą częścią Ciebie, która wcześniej była odrzucona, okryta hańbą. Gdy zaczniesz z tą częścią rozmawiać i słuchać, co ci ma do powiedzenia, wyzwolisz energię, którą wcześniej uwięził w pętach wstyd.

Bradshaw John „Toksyczny wstyd"

https://zrozumiecemocje.com.pl/

17 października 2011

Medytacja: Spotkanie z Zagubionym Wewnętrznym Dzieckiem


Usiądź prosto. Odpręż się i skoncentruj na oddechu... Skup się przez kilka minut na oddechu... Skup się na powietrzu, które wdychasz i wydychasz... zwróć uwagę na różnicę między powietrzem, które wdychasz i powietrzem, które wydychasz. Skoncentruj się na tej różnicy... (jedna minuta). Wyobraź sobie teraz, że schodzisz z wysokich schodów. Schodź powoli, a ja będę liczył od dziesięciu w dół. Dziesięć... (dziesięć sekund). Dziewięć... (dziesięć sekund). Osiem... (dziesięć sekund) itp. Kiedy już zejdziesz na sam dół, skręć w lewo i wejdź w długi korytarz. Na prawo masz drzwi. Na lewo masz drzwi. Na każdej parze drzwi namalowany jest kolorowy znak... (jedna minuta). Skieruj wzrok na koniec korytarza. Widzisz tam silne światło... Przejdź przez to pole światła i cofnij się w czasie do ulicy, przy której mieszkałeś, zanim skończyłeś siedem lat. Przejdź tą ulicą do domu, w którym wtedy mieszkałeś. Zwróć uwagę na dach, na kolor ścian, okien, drzwi... Z domu wychodzi małe dziecko... Jak jest ubrane? Jakiego koloru ma buciki? Podejdź do dziecka... Powiedz mu, że jesteś postacią z jego przyszłości... Powiedz mu, że wiesz lepiej niż ktokolwiek inny, przez co przeszło... Przez jakie cierpienia, dowody porzucenia... upokorzenia... Powiedz mu, że jesteś jedyną osobą na świecie, której nigdy nie utraci. A teraz zapytaj, czy chciałoby z tobą pójść do twojego domu. Jeżeli powie, że nie, powiedz, że jutro znowu je odwiedzisz. Jeżeli powie, że chce z tobą pójść, weź je za rękę i zacznij się oddalać. Zaczynacie się oddalać. Wtem widzicie, że z domu wychodzi mama i tata... Machnij im ręką na pożegnanie. Oddalając się, zerknij przez ramię. Postacie taty i mamy robią się coraz mniejsze i mniejsze. W końcu znikają całkowicie... Skręć w boczną uliczkę. Widzisz, że czeka tam na ciebie twoja Siła Wyższa, czekają najbliżsi przyjaciele. Uściskaj ich wszystkich, wpuść swoją Siłę Wyższą do serca... A teraz odejdź i obiecaj swemu dziecku, że codziennie będziesz się z nim przez pięć minut spotykać. Wyznacz sobie określoną porę spotkań. Podejmij zobowiązanie, że zawsze będziesz się z nim o tej porze spotykał. Trzymaj swoje dziecko za rączkę- pozwól, by się skuliło do rozmiarów twojej ręki. Schowaj je sobie do serca... A teraz przejdź w jakieś cudowne miejsce na dworze... Stań pośrodku i zastanów się nad tym wszystkim, co się przed chwilą wydarzyło. Nawiąż łączność duchową ze sobą, ze swoją Siłą Wyższą, z całym światem... A teraz skieruj wzrok ku niebu; biało-różowe obłoki układają się w kształt cyfry pięć... Piątka przechodzi w czwórkę... Czujesz ciepło w stopach, nogach... Czwórka zamienia się w trójkę... Czujesz ciepło w brzuchu, w ramionach. Trójka przechodzi w dwójkę; czujesz ciepło w dłoniach, twarzy, całym ciele. Za chwilę całkiem się obudzisz. Będziesz mógł działać w pełni świadomie. Dwójka przechodzi w jedynkę. Jesteś w pełni obudzony. Nie zapomnij tego przeżycia...
Poszukaj fotografii siebie z dzieciństwa, najlepiej sprzed siódmego roku życia. Schowaj je do portfela albo do torebki. Postaw sobie na biurku, by ci przypominało o dziecku, które w tobie mieszka.
Jak wynika z wielu badań, w każdym z was mieszka takie w pełni rozwinięte dziecko. To ono jest w tobie najbardziej żywotne, najbardziej spontaniczne. Nie zapominaj o nim. Niech ci stale towarzyszy.
Bradshaw John „Toksyczny wstyd”

16 października 2011

Toksyczny wstyd


...Jeżeli chcemy uzdrowić toksyczny wstyd, musimy go najpierw wydobyć na światło dzienne. Dopóki będziemy go ukrywać, niczego z nim nie zrobimy. Jeżeli chcemy go zmienić, musimy się z nim skonfrontować. Jak mówią terapeuci: "Bez przejścia nie ma wyjścia".
Konfrontacja z własnym wstydem jest zabiegiem bolesnym. Naturalną reakcją na ból jest jego unikanie. Większość neurotycznych zachowań jest wynikiem próby uniknięcia całkiem realnego bólu, poszukiwania łatwiejszego wyjścia z sytuacji. Taka reakcja jest całkiem rozsądna. Ale, jak powiada Scott Peck: "Podstawową przyczyną wszelkich chorób psychicznych jest... skłonność do unikania cierpienia emocjonalnego".
Co do wstydu zaś, to im bardziej go unikamy, tym bardziej się nasila. Nie uda nam się zmienić "uwewnętrznionego" wstydu, dopóki go nie "uzewnętrznimy". Zabiegi zmierzające do redukcji wstydu są proste, ale trudne.
Polegają przede wszystkim na tzw. uzewnętrznianiu (externalization). Uzewnętrznić, to znaczy:

1. Wyjść z ukrycia, czyli nawiązać kontakt z innymi ludźmi, wymienić szczerze uczucia z osobami, które dla nas coś znaczą.

2. Spojrzeć na siebie oczyma co najmniej jednego akceptującego członka naszej nowej, wspólnej rodziny (proces odzwierciedlania i odwzajemniania). Odbudować "interpersonalny pomost" (zerwany kontakt interpersonalny).

3- Przejść przed 12-stopniowy program powrotu do zdrowia.

4. Pracować nad redukcją wstydu, czyli "uprawomocnić" uraz porzucenia. Opowiedzieć o nim, opisać go (odkłamać go). Pisanie bardzo ułatwia uzewnętrznienie wstydliwych doświadczeń z przeszłości, wyrzucenie z siebie emocji, wyrażenie ich, lepsze ich zrozumienie, nawiązanie z nimi kontaktu.

5. Wydobyć z ukrycia zagubione wewnętrzne dziecko. Należy w tym celu nawiązać świadomy kontakt z wewnętrznym, podatnym na zranienia dzieckiem, który mieszka w nas.

6. Zapoznać się ze wszystkimi odszczepionymi częściami naszego Ja. Im bardziej je sobie uświadomimy (uzewnętrznimy), tym łatwiej nam będzie je ogarnąć myślą i scalić.

7. Podjąć decyzję o bezwarunkowej akceptacji każdej części siebie. Mówić sobie: "Kocham siebie za to, że...". Bardziej asertywnie wyrażać swoje potrzeby i pragnienia.

8. Wydobyć z ukrycia nieświadome wspomnienia z przeszłości i zlepki obrazów sytuacji, w których nas zawstydzano, nauczyć się różnych sposobów ich uzdrawiania.

9. Wykonywać ćwiczenia ułatwiające lepsze uświadomienie dotychczasowego obrazu siebie i zmianę tego obrazu.

10. Uświadomić sobie, co mówią głosy wewnętrzne, nakręcające w nas spiralę wstydu. Wykonywać ćwiczenia, mające na celu ich przerwanie, zastąpienie ich głosami nowymi, pozytywnymi, podtrzymującymi. Uświadomić sobie, jakie sytuacje interpersonalne najczęściej uruchamiają spiralę wstydu.

11. Wypracować konstruktywne sposoby radzenia sobie z ludźmi, którzy nas krytykują i zawstydzają - trening asertywności, stosowanie technik wykorzystujących punkty zaczepienia, służących uzewnętrznieniu wstydu.

12. Nauczyć się wyciszać za pomocą modlitwy i medytacji. Poprzez modlitwę i medytację skoncentrować się na Sile Wyższej, w niej szukać oparcia.

Wszystkie wymienione wyżej metody uzewnętrzniania wstydu zaczerpnięte zostały z najważniejszych nurtów psychoterapii. Większość metod terapeutycznych dąży do ujawnienia i uświadomienia tego, co ukryte i nieświadome. Aby móc te techniki opanować, musimy je ćwiczyć. Musimy je systematycznie powtarzać, bo tylko wtedy będą skuteczne. Jeśli ty będziesz pracować i (metody) będą pracować...

Bradshaw John „Toksyczny wstyd”

https://zrozumiecemocje.com.pl/

28 sierpnia 2011

O pomaganiu


Dzisiaj trafiła mnie myśl. To było jak błyskawica. Ta kobieta długo musiała mnie częstować nienawistnymi spojrzeniami kierowanymi na męża, zgryźliwymi uwagami pod jego adresem, żebym nagle pojęła, że znalezienie w życiu kogoś, kogo można stale obarczać, że jest nie ok. to jej strategia, sposób na życie. W pierwszym odruchu pomyślałam, że ta strategia pozwala całkowicie odwrócić uwagę od siebie, od tego co się robi, a głównie po co.
Jeśli mamy kogoś, kto nie potrafi właściwie wybierać, zachować się, zadbać o siebie, to „trzeba” mu pomóc. To pomaganie staje się sensem życia. Staje się również, niestety, osobistym więzieniem, z którego nie ma jak uciec.
Pomaganie dowartościowuje, odwraca uwagę od naszych mankamentów i przywiązuje do obiektu, dzięki któremu poprawiamy sobie mniemanie o sobie.
Najpierw jest się dzieckiem, które nie potrafi zadbać o siebie i matka „musi” mu pomóc. Nie robi tego, by nauczyć dziecko jak sobie radzić. Robi to bo musi, bo gdyby coś mu się stało, to poniosłaby odpowiedzialność moralną i prawną. Nie ma na to ochoty, ale musi, tak jak musi się chodzić do pracy, czy do szkoły. Opieka przestaje być dawaniem tego, co się samemu dostało, bo dostało się właśnie to – „opiekuję się tobą, bo inaczej grożą mi sankcje”. Opieka nie jest wyrazem miłości i wspierania nowego obywatela w rozwoju i przystosowaniu do otaczającego świata. Jest przymusem, który chętnie zrzuca się na babcie, żłobek, opiekunki, przedszkole, czy sąsiadkę. Matka nie ma wizji tego, czemu jej opieka służy. Nie ma wizji, że psychika dziecka przechodzi fazy rozwojowe, które jeśli są pomyślnie przebyte, to dziecko uzyskuje wiedzę i umiejętności o otaczającym świecie, akceptuje go i rozumie. Uzyskuje też wiedzę o samym sobie, jak reaguje na to co się wydarza i dlaczego.
Jeśli dziecko otrzymuje informację, że jego reakcja, chociaż dla niego samego jest zaskakująca, jest normalna, czuje się bezpiecznie.
Zazwyczaj jednak nie uzyskuje takiej wiedzy. Zazwyczaj uzyskuje informację, że opieka to sprawa uciążliwa, trzeba czekać aż dziecko samo się nauczy i do tego czasu tylko je pilnować.
Matki często mają nadzieję, że jak już upilnują swoje dzieci i wypuszczą je odpowiednio wykształcone w świat, to te ruszą jak burza i ich życie będzie pasmem sukcesów. Nie rozumieją, że to nie wiek jest wyznacznikiem umiejętności radzenia sobie, stawiania celów i dążenia do ich realizacji. To nauka od małego dziecka, gdy pierwszym celem jest opanowanie swoich impulsów, zrozumienie ich i kontrola. Niestety nie da się tego osiągnąć, gdy dziecko jest tylko pilnowane. Gdy jest pilnowane uczy się jednego – jak ktoś sobie nie radzi, to trzeba go pilnować. A zazwyczaj sprowadza się to do wydawania poleceń, takich jak: nie ruszaj, nie idź, siedź spokojnie, zajmij się czymś, zjadaj ładnie, ucz się, słuchaj starszych, nie pyskuj, nie brudź się, nie zawracaj głowy, nie rób problemów, rusz głową, zobacz jaki jesteś niezaradny!
Trening czyni mistrza. Stary, chory rodzic, czy niezaradny współmałżonek, staje w roli dziecka, wobec którego można zastosować wszystkie znane polecenia i podobnie jak na dziecko patrzyć z dezaprobatą, gdy nie jest w stanie wykonać „takich prostych rzeczy”.
Tak jak matki obserwują dzieci i pilnują, czyli tak naprawdę ograniczają ich ekspresję i zamykają w otoczeniu zabezpieczającym bezpieczeństwo, tak potem starych ludzi izoluje się i traktuje jak trudny obowiązek, niemiły, nieapetyczny, sprawiający problemy, bo nie radzą sobie sami, nie myślą racjonalnie, zapominają, mieszają się im rzeczywistości.
Dla osoby przypisanej do starszej lub niesprawnej w jakiejś dziedzinie, zaczyna się trudny czas. Czas, w którym powinna sobie przypomnieć jak się czuła, gdy traktowano ją jako „kłopot”. Jeśli sobie nie przypomni, to odtwarza spektakl, z tym, że teraz jest z drugiej strony. Jest w prawie, tak jak był jej rodzic. W prawie, by poniżać, nie szanować i być w pełni przekonanym, że postępuje ok. Chociaż tak sobie myślę, ze gdzieś na dnie duszy czuje, że jest pod przymusem. To przymus powtarzania wypartych doświadczeń. Może czasem chciałaby przejść obojętniej wobec zachowań, które przecież rozumie, ale nie może. Nie może, bo ta sytuacja budzi emocje. A emocje, to nie wyrażone uczucia. Dopóki ich nie rozpozna i nie wyrazi, musi odtwarzać swoją własną historię. Nie chce być w roli niesprawnego lub potrzebującego pomocy i przez to zdanego na brak szacunku, ale wtedy pozostaje tylko ta druga, rola pomagającego, który pogardza słabością i niezdarnością.
Pomagam i jestem ok. Osoba, której pomagam jest nie ok., bo sobie nie radzi sama – to proste, gdy nie uwzględniamy uczuć własnych i tej drugiej strony.
Jakby to pięknie było, gdyby wszyscy uważali, że ja jestem ok. i ty jesteś ok. Jesteś chory i słaby lub słaby i niezaradny, a przez to potrzebujesz pomocy, to jest ok. Zastanowię się jak najlepiej pomóc bez rezygnowania z moich aspiracji i celów. Zgadzam się, że jeśli zlecę tę opiekę komuś innemu, to stracę kontakt z tobą, na rzecz tej drugiej osoby. Może nawet sprawię, że nie będziesz mnie lubić za to, ze ciebie zostawiłem. Nie powiem wtedy, że jesteś nie ok.

11 sierpnia 2011

Złość jako dar


Złość jest zdrowym uwolnieniem energii, jest darem, ponieważ efektywna złość jest krótka i zmierzająca do celu, otwarta i bezpośrednia - wiesz, gdzie "stoisz" i to samo wie ta druga osoba. Masz możliwość, żeby rozwiązać problem i porozmawiać na temat, co rzeczywiście cię dotknęło. Przez to, że odkrywam siebie przez drugą osobę, bardziej się do niej zbliżam.
Jeśli osoba nauczy się wierzyć swojemu uczuciu złości i wyraża ja z respektem dla innych, osoba ta może być w stanie zidentyfikować, co spowodowało jej złość i jakie jest jej prawdziwe źródło.
Tłumienie złości zużywa bardzo dużo energii. Jeśli zużywasz całą energię na tłumienie swoich emocji, prawdopodobnie będziesz się czuł ciągle zmęczony, znudzony i nie swój. Jeśli człowiek nie wyraża swej złości otwarcie, bezpośrednio i z respektem, ujawnia się ona poprzez jego zachowania.

- Obwinianie. "Ty to zrobiłeś": używanie wyzwisk, poniżanie, brak odpowiedzialności za siebie i swoje uczucia: koncentrowanie się na przypadku innej osoby zamiast na swoim. Zazwyczaj reakcja innych do tego typu zachowań jest obronna.

- Sarkazm. Kręte, dwuznaczne i wrogie dowcipy na koszt innych ludzi, innej grupy społecznej lub narodowościowej. Ludzie używający tego sposobu nie narażają się na nic, nie podejmują ryzyka, gdyż mogą zawsze zaprzeczyć, że rzeczywiście tak myślą na dany temat, jak to wyrażają w dowcipie.

- Przemoc. Im większego bólu człowiek doświadcza, tym ma większy potencjał skierowania tego bólu na zewnątrz. Często wygląda to jak niekontrolowany wybuch wulkanu [ pomimo, że gwałt jest decyzją świadomą ]. Po części przemoc wywodzi się z tłumionej i nie wyładowanej złości i uczuć, które ją powodują.

- Mściwość. Działania podejmowane są w celu polepszenia swojego samopoczucia. Jest to zemsta za rzeczywiste lub wyimaginowane krzywdy doznane od innych.

- Karanie. Karanie innych za to "co inni mi uczynili": dawanie komuś lekcji, żeby zapobiec ponownemu zachowaniu, którego dana osoba nie lubi.

- Agresja. Napieranie, wścibstwo, terroryzowanie, niegrzeczne, szorstkie komentarze, wydawanie rozkazów, ignorowanie opinii, potrzeb i praw, a także uczuć innych ludzi; totalne nie zgadzanie się z inną osobą, naruszanie praw innych ludzi.

- Dąsanie się. Pasywne karanie innych przez celowe nie odzywanie się, wrogość, kontrolowanie, złowieszczy wyraz twarzy, groźby.

- Manipulowanie. Sposób osiągania swoich celów w sposób okrężny bez proszenia wprost o to, co chce się uzyskać. Manipulacja używana jest do kontrolowania innych w sposób nie bezpośredni.

- Szukanie kozła ofiarnego. Krzyczenie na dzieci, partnera, zwierzęta domowe zamiast zastanowienia się nad tym, co jest rzeczywistym powodem twojej złości.
źrodło: Internet

8 sierpnia 2011

Odzyskiwanie naturalnego stanu zdrowia


Proces opisany w książce "Proś a będzie ci dane" - sprawdzony - działa!

Spisujemy na kartce poniższe zdania, tak aby móc je przeczytać na leżąco.
Należy jednak dołożyć starań, by skupić się na oddychaniu i odsunąć od siebie wszelkie myśli, najlepiej przeznaczyć na niego ok. 25 min.

- Zdrowie mojego ciała to stan naturalny.
- Jeżeli nawet nie wiem jak osiągnąć lepsze samopoczucie, to wie to moje ciało. Składam się z trylionów Komorek, które są obdarowane własną świadomością. Wiedzą one w jaki sposób osiągnąć równowagę.
- Kiedy zaczęły powstawać te uwarunkowania, nie wiedziałam tego, co wiem teraz.
- Jeżeli wtedy wiedziałabym to, co wiem teraz, te uwarunkowania nie zaistniałyby.
- Nie potrzebuje rozumieć przyczyny tej choroby.
- Nie potrzebuję wyjaśniać, jak to się stało, ze doświadczam tej choroby.
- Muszę jedynie w delikatny sposób uwolnić się od tej choroby.
- Nie ma znaczenia, że choroba już zaczęła się rozwijać, ponieważ właśnie w tej chwili zaczyna ona ustępować.
- Jest to naturalny proces, że moje ciało potrzebuje czasu, by dostosować się do pozytywnych myśli związanych z Dobrym Samopoczuciem.
- Nie muszę się z niczym spieszyć.
- Moje ciało wie, co powinno robić.
- Dobre Samopoczucie jest moim naturalnym stanem.
- Moja Wewnętrzna Istota jest świadoma mojego fizycznego ciała.
- Moje komórki proszą o to, co jest im potrzebne, by mogły być w dobrym stanie. Źródło Energii odpowiada na te prośby.
- Jestem w dobrych rękach.
- Teraz będę się relaksowała, by pozwolić na komunikację pomiędzy moim ciałem a Źródłem.
- Moja jedyna praca, to po0zostawanie w relaksie i oddychanie.
- Mogę to robić.
- Mogę to robić z łatwością

21 lipca 2011

"To się nie może udać"


Przekonanie, że wszystko jest w moich rękach, ma pewną szczególną właściwość – uczy nie przeceniać sukcesów, ale uczy również odporności na porażki. Pozwala myśleć, że jeśli nie teraz, to później, ale i tak zrobię to, co chcę.
Słowem, porażka nie paraliżuje, ale raczej mobilizuje. Sukces nie skłania do osiadania na laurach, ale raczej do postawienia następnego kroku.
Ważne jest zapewne, aby takie przekonanie powstało wcześnie, w dzieciństwie, a to wiąże się z treningiem samodzielności i z pewnym rodzajem dystansu wobec świata. To zaś w dużym stopniu zależy od tego, jak ludzie dorośli reagują na samodzielność i poszukiwanie niezależności u dzieci. Czy je wzmacniają, czy może gaszą... Czy zachęcają, czy może przestrzegają...
Obserwacje codzienne pokazują, że samodzielność i niezależność dzieci często wcale nie cieszy rodziców i opiekunów. Co rusz słyszymy: „nie dotykaj tego, bo się pobrudzisz”, „nie wchodź tam, bo sobie jeszcze coś złego zrobisz”. Na co dzień więcej widać treningu uległości niż treningu samodzielności. Być może dlatego spotyka się tak wielu ludzi, którzy „chcieliby, a boją się”. Ludzi dotkniętych nerwicą niepowodzenia. Takich, którzy wierzą, że „im nie może się udać” (już samo odwoływanie się do formuły „udania się” pokazuje, jak mało jest tu wiary w siebie, a jak dużo wiary w los, w szczęście czy pech).

W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego prześladuje mnie myśl: "to się nie może udać" znalazłam powyższy tekst w internecie. Określa moją myśl jako przekonanie, które powstało w dzieciństwie, w wyniku braku treningu samodzielności. Moje praktyki i ćwiczenia w zakresie rozwoju osobistego wielokrotnie umożliwiły mi odbieranie mocy takim toksycznym przekonaniom. Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że jakieś przekonanie kieruje moimi zachowaniami, szczerość wobec siebie bez obwiniania innych, czy siebie. Następny krok to medytacja, dzięki której uzyskuje się obiektywny wgląd w "pozytywną intencję" przekonania. W końcu, gdy się czegoś nie umie, to muszą działać mechanizmy obronne. Zgoda na istnienie konfliktu wewnętrznego pomiędzy tym co jest, a tym co chciałabym żeby było. Złość na własne "wybrakowanie", na rodziców za ich zachowawczy stosunek do życia, na innych ludzi, od których zależał mój rozwój, a w końcu na to, że tak jak jest - mnie nie satysfakcjonuje. Dopiero tu mogę zapytać siebie: jak ma być i co mam zrobić, żeby tak było. Krok po kroku ożywić w sobie myśl, że "wszystko jest w moich rękach", bo naprawdę jest i zawsze było.

https://zrozumiecemocje.com.pl/

17 lipca 2011

Najpierw myśl, potem uczucie


Powszechnie panuje dość błędne przekonanie, że złość, czy jakieś inne negatywne uczucie jest rezultatem przykrych sytuacji. W rzeczywistości, pomiędzy zdarzeniem a pojawieniem się jakiejkolwiek emocji, występuje jeszcze bardzo ważne ogniwo: nasze myśli o tym, co się wydarzyło. Podobnie jak w początkowych punktach Arkusza Radykalnego Wybaczania, czy w Pracy z cieniem, można na bieżąco analizować proces, w którym uczucia poprzedzone są naszymi myślami.

A. ZDARZENIE

B. MOJA OPINIA O TYM ZDARZENIU

C. MOJE EMOCJE

Krótko mówiąc: to co czujemy, zależy od tego w jaki sposób zinterpretujemy sytuację. Zmiana sposobu myślenia zmienia odczuwane emocje.

A. Dostałem mandat za parkowanie bez biletu.

B. Moja myśl: "Los się na mnie uwziął, ale mam pecha"

C. W rezultacie czuję: złość, przygnębienie, niskie poczucie własnej wartości, rezygnację.

Spróbujmy sobie to wyobrazić w nieco innej wersji:

A. Dostałem mandat za parkowanie bez biletu.

B. Moja myśl: "No cóż, kiedyś w końcu musieli mnie złapać. Zresztą nie ja jeden płacę mandaty. Właściwie to i tak wychodzę na swoje - od tak dawna parkuję bez płacenia..."

C. W rezultacie czuję: zadowolenie, spokój;

Dręczymy się przykrymi emocjami właśnie dlatego, że stosujemy myślenie nawykowe. To znaczy, oparte na naszych przekonaniach dotyczących ludzi i życia, bez zastanawiania się skąd je mamy. Jeśli potrzebujemy drogi do radzenia sobie z tym, co niesie nam życie, warto zacząć uświadamiać sobie własne wewnętrzne dialogi, które doprowadzają do gniewu, rozpaczy czy innych przykrych uczuć i skutkują równie niemiłymi reakcjami.

15 lipca 2011

Retrorefleksja (F.Perls)


(...)Ważne jest także, aby stale zachodziła pełna wymiana pomiędzy jednostką a otoczeniem. Dla tego procesu ważne są elastyczne granice. Osoba, która pozostaje w twórczym kontakcie z otoczeniem, staje się odpowiedzialna za równowagę między Ja a otoczeniem. Zagrożenie dla zdrowia występuje wówczas, gdy nie uwolniona energia zostaje w ciele i jest powodem chronicznego napięcia mięśniowego, tzw. trzymania mięśniowego i może powodować bóle w różnych częściach ciała. Zwrócenie energii na siebie zamiast na zewnątrz Perls (1973) nazwał retrofleksją.
Zaburzenia o rozmaitej postaci polegają na zakłóceniach wymiany pomiędzy Ja a światem. Jednym z tych mechanizmów jest introjekcja, tj. włączenie do Ja części obcych, nie zasymilowanych (poglądów, przekonań) i czynienie siebie odpowiedzialnym za coś, co jest częścią otoczenia. Gdy natomiast na granicy Ja-świat powstaje zjawisko rzutowania w świat zewnętrzny cech nie uświadamianych i nie akceptowanych, występuje znane zjawisko projekcji.
W procesie neurotycznym mamy też do czynienia z odrzucaniem własnego Ja i unikaniem kontaktu z własnym doświadczeniem. U osób tych kształtuje się Ja powinnościowe, które realizuje tylko oczekiwania społeczne i powinności, ze szkodą dla własnych potrzeb i pragnień; zamiast je zaspakajać, Ja-Poddany broni się i czasem oszukuje. Ta gra między nieautentycznymi potrzebami naszego Ja jest ucieczką od siebie i prowadzi do zaburzeń w rozwoju osobowości. Według Perlsa człowiek jest całością psychocielesną. Zaprzeczanie Ja i emocjom powoduje też zaburzenia w funkcjonowaniu struktur cielesnych (...)
źródlo: Internet

11 lipca 2011

Jesteś wibrującą istotą


Możesz odczuć, czy pozwalasz na zaistnienie pełnego połączenia ze Źródłem energii, czy też nie.Twoje coraz lepsze samopoczucie jest wskaźnikiem, że coraz bardziej otwierasz się na to połączenie. Dobre samopoczucie oznacza otwartość na połączenie, złe samopoczucie oznacza brak zgody na to połączenie. Złe samopoczucie jest równoznaczne z oporem wobec połączenia ze Źródłem.
Jesteś "Wibrującą istotą" nawet w swojej fizycznej postaci, składającej się z mięśni i kości. Wszystko, czego doświadczasz w swoim otoczeniu, ma także charakter wibracyjny. Jesteś wyposażony w umiejętność przekładania wibracji. Dzięki temu możesz zrozumieć swój świat fizyczny. Najbardziej czułymi interpretatorami wibracji, które do ciebie docierają są twoje emocje.Jeżeli zwracasz uwagę na istotne sygnały, którymi są twoje emocje, możesz zrozumieć z absolutną dokładnością wszystkie swoje bieżące, jak i również przeszłe przeżycia. To nowe zrozumienie swoich emocji możesz z dużą precyzją i łatwością użyć w układaniu swoich przyszłych doświadczeń.
Jeśli przykładasz baczną uwagę do tego, co odczuwasz, wypełniasz zadanie, z którym przeszedłeś na świat.
Możesz kontynuować w radosny sposób twój intencjonalny rozwój, tak jak to zostało zaplanowane. Rozumiejąc swój emocjonalny związek z tym, kim naprawdę jesteś, zrozumiesz to, co wydarza się w twoim świecie. Zrozumiesz także każdą inną istotę, z którą wejdziesz w kontakt. Nigdy ponownie nie pojawią się w tobie pytania dotyczące twego świata, na które nie znajdziesz odpowiedzi.
"Proś, a będzie ci dane" Esther i Jerry Hicks

9 lipca 2011

Człowiek, to brzmi dumnie!


Różne koncepcje filozoficzne starały się określić miejsce człowieka w świecie. Jedną z nich jest nurt egzystencjalny, którego twórcą był Viktor Frankl.
Człowiek określony został przez niego jako podmiot i osoba, a zjawiska psychiczne zostały ujęte subiektywistycznie, jako fenomeny jego świadomości.
Filozofia ta traktuje człowieka jako istotą intencjonalną, zdolną do niezależnych decyzji i odpowiedzialną za te decyzje; zdolną do przekraczania praw natury oraz nadawania doświadczeniom i aktualnej sytuacji znaczenia.
Dlatego też w procesie poznawania ważna jest uwzględnienie analizy egzystencjalnej, czyli odkrywania sposobu nadawania znaczenia wydarzeniom życia.
Człowiek realizuje się w trzech wymiarach; wymiarze biologicznych, psychicznym i duchowym.
Zaburzenia pojawiają się, gdy brakuje świadomości potrzeby sensu i świadomości frustracji w realizacji tej potrzeby; gdy traci się poczucie sensu swego istnienia, nie można go odkryć i realizować.
Zjawisko to występuje zazwyczaj w sytuacjach przesytu, braku, wymagań, zobowiązań i stresu. W tych sytuacjach mogą też wystąpić objawy nudy, niezadowolenia, pustki i poczucia bezsensu. Konsekwencją jest poszukiwanie zastępczych sposobów wypełnienia pustki, takie jak zabawy, bezrefleksyjne pogrążanie się w wirze pracy, zachowania prowadzące do uzależnienia.
Zdrowy człowiek jest zdaniem Frankla zdolny do realizacji potrzeby sensu, a ostatecznym sensem istnienia człowieka jest transcendencja. Taki człowiek jest też zdolny do życia odpowiedzialnego i do miłości, do przekraczania siebie. Człowiek taki - "osobowy podmiot" - jest też twórczy, otwarty i wolny. Realizuje się w wymiarze biologicznych, psychicznym i duchowym. Głębokie poczucie sensu pozwala człowiekowi znaleźć sens w cierpieniu i w sytuacjach ekstremalnych obciążeń. Poczucie sensu pozwala przetrwać trudne sytuacje, czego Franki doświadczył sam jako więzień obozów koncentracyjnych. W odróżnieniu od psychologów humanistycznych, Franki uważa, że samorealizacja nie jest celem ostatecznym - jest ona efektem realizacji sensu.
Stworzona przez niego technika paradoksalnej intencji służy przerwaniu błędnego koła objawów nerwicowych. Polega ona na wzbudzeniu wyobrażenia tego, czego człowiek najbardziej się boi.
Psychologiem humanistycznym był Abraham Maslov. Zakładał on, że zdrowie polega na procesie rozwoju w kierunku pełni człowieczeństwa, poznaniu własnych potencjałów i realizowaniu ich, czemu towarzyszy też pełne, świadome przeżywanie siebie i otoczenia.
Jest to długotrwały proces samorealizacji, który integruje funkcjonowanie człowieka w wymiarze intrapsychicznym i w relacji ze światem. Do zdrowia idealnego ludzie się zbliżają, jednak nie zawsze je osiągają.
Zaburzenia są przez Maslowa ujmowane jako defekt rozwoju na skutek trwałego niezaspokojenia podstawowych potrzeb: bezpieczeństwa i przynależności, uznania i szacunku. Osoby z takim doświadczeniem biograficznym nie mogą w pełni realizować swoich możliwości. Powoduje to zatracenie Ja i poczucie nieautentyczności. W nerwicy człowiek zostaje pozbawiony zdolności do rozpoznawania sygnałów swojego rozwoju.
Zdaniem Maslowa potrzeby człowieka są naturalne i pozytywne; to kultura utrudnia i uniemożliwia ich realizację. Maslow stwierdza jednak także, iż osiąganie samorealizacji i zdrowia jest możliwe dopiero w okresie dorosłego życia,
terapia powinna polegać przede wszystkim na oddziaływaniu na otoczenie blokujące rozwój i na te wzory kultury, które zaburzają rozwój.
Carl Rogers, prowadząc badania nad różnymi formami psychoterapii i jej skutecznością, stworzył teorię osobowości.
Zakłada ona, że człowiek, z natury dobry, posiada wrodzoną zdolność do zdrowego rozwoju. Zdaniem Rogersa doświadczenie (zachodzące w organizmie) tworzy pole fenomenologiczne, które, nie pokrywając się z polem świadomości, jest potencjalnie dostępne świadomości.
Świadomość jest tą częścią doświadczenia, która jest przedstawiona symbolicznie. Podstawową, wrodzoną tendencją organizmu jest dążenie do urzeczywistnienia Ja. Organizm posiada wrodzoną umiejętność rozpoznania tego, co jest dla niego dobre i złe, określił tojako wartościowanie organizmiczne. W toku rozwoju człowiek, w swoich kontaktach ze światem, zaczyna stopniowo wyodrębniać te doświadczenia, które są związane z własną osobą. Zaczyna odróżniać siebie od otoczenia i z czasem powstaje pojęcie "Ja", pozytywnego obrazu Ja i pozytywnego związku z ludźmi. Jest to proces wyuczony, wyrażający tendencję do samoaktualizacji.
Jeżeli proces ten przebiega prawidłowo, a człowiek, będąc bezwarunkowo akceptowanym i akceptując siebie, rozwija wszystkie swoje potencjalne możliwość, staje się osobą w pełni funkcjonującą, tj. wykorzystuje całe swoje doświadczenie do pełnego rozwoju i pożytecznego działania społecznego.
Obraz "Ja" tworzy się z doświadczeń dotyczących własnej osoby, stanowi postać, której część świadoma została nazwana "koncepcją Ja". Na koncepcję tę składają się "Ja realne" i "Ja idealne".
Zgodność między tymi postaciami "Ja" decyduje o przystosowaniu, jest ona podstawą samoakceptacji i przystosowania.
Według Rogersa zdrowym jest człowiek, który zaspokaja potrzebę uznania ze strony otoczenia i potrzebę samoakceptacji, jest otwarty na własne doświadczenie i posiada spójne pojęcie "Ja".
Proces urzeczywistniania własnych możliwości nigdy się nie kończy; w związku z tym człowiekiem zdrowym jest ten, który nie tylko jest "w pełni funkcjonującą osobą", ale jest też zdolny do ciągłego rozwoju.
Gdy otoczenie staje na drodze naturalnej tendencji do aktualizacji i tendencji do samorealizacji, mogą się pojawić zaburzenia.
Szczególną rolę odgrywa też warunkowa akceptacja, jaką stosuje otoczenie np. w procesie wychowywania: matka kocha warunkowo, za coś, gdy dziecko spełnia określone warunki.
Bezpośrednią przyczyną patologii jest konflikt – sprzeczność pomiędzy naturalnymi tendencjami a negatywną oceną tych tendencji ze strony otoczenia.
Ten konflikt rodzi lęk. Wówczas człowiek zaczyna zachowywać się obronnie. Stosuje najczęściej dwa mechanizmy: (
1) niedopuszczania do świadomości
(2) zniekształcania w świadomości - do tego typu Rogers zaliczył racjonalizację i projekcję.
W ten sposób powstają w polu fenomenologicznym doświadczenia odszczepione od "Ja". Przy głębszych zaburzeniach może dojść do zaprzeczenia pojęciu "Ja" - osoba zaprzecza swojej tożsamości lub przyjmuje pojęcie urojone, co nazywa się zmianą pojęcia "Ja".

Źródło: H. Sęk, Psychologia kliniczna, t. I, PWN, Warszawa 2007, s. 120-131

8 lipca 2011

Kształtowanie osobowości człowieka w rodzinie i uznania życia jako wartości


Osobowość jednostki kształtowana jest poprzez dwa istotne procesy: proces wychowania oraz proces socjalizacji. Proces socjalizacji jest przy tym procesem spontanicznym, naturalnym, trwającym zwykle przez całe życie jednostki. Istotna rolę odgrywa tu więc środowisko jednostki, a zatem rodzice, sąsiedzi, grupy rówieśnicze, instytucje wychowawcze takie jak szkoła. Współcześnie istotna rolę wychowawczą odgrywają także media: prasa, radio, telewizja, Internet, a także literatura, książki, kino. Pod wpływem tych elementów rzeczywistości także kształtowana jest osobowość jednostki. Ogromna role w kształtowaniu jednostki odgrywa jej środowisko społeczne, w szczególności to pierwsze środowisko czyli rodzina, najbliższe otoczenie, rówieśnicy. Dzieje się tak , iż tych warunkach proces ten jest spontaniczny. W tym środowisku dziecko uczy się pierwszych poprawnych sposobów zachowania się, przystosowywania się oraz sposobów uczestnictwa w szerszym społeczeństwie. Kolejnym elementem jest środowisko szkolne: wychowawcy, nauczyciele oraz szkolni koledzy. Tam bowiem, pod ich wpływem, kształtują się w miarę trwałe postawy, poglądy, przekonania oraz wzory postępowania. Najważniejszy wpływ na proces kształtowania osobowości jednostki ma jednak rodzina. W naukach społecznych rodzina oznacza stosunkowo trwałą grupę społeczną, której członkowie są powiązani poprzez wspólnych przodków, małżeństwo lub adopcję. Do najważniejszych funkcji rodziny zalicza się następujące funkcje: ekonomiczno-materialną, opiekuńczą, socjalizacyjną, prokreacyjną, mającą na celu zapewnienie ciągłości danej rodziny; seksualną; kulturalną; rekreacyjną oraz towarzyską. Wpływ rodziny, a przede wszystkim rodziców na osobowość dziecka zaznacza się przede wszystkim w okresie dzieciństwa. Nie oznacza to jednak, że nie odgrywa ważnej roli także w okresie dojrzewania, a także i potem. Od przyjętych przez rodziców postaw rodzicielskich zależy jak ukształtuje się osobowość dziecka. Wyróżnić przy tym możemy dwa rodzaje postaw: postawy pozytywne oraz postawy negatywne. Do pozytywnych postaw rodzicielski zalicza się:
- postawę akceptacji - ta postawa jest głównym warunkiem poprawnego układu stosunków w rodzinie. Ona decyduje o atmosferze domu rodzinnego i przejawia się przede wszystkim w tolerancji w stosunku do dziecka, oraz w akceptacji nie tylko jego zalet ale również i wad;
- postawę współdziałania - postawa ta wyraża się przede wszystkim w chęci współpracy z własnym dzieckiem na przykład przy odrabianiu lekcji, wspólnym udziale w różnych zabawach i zajęciach. Rodzicie prezentujący ta postawę są zainteresowani sprawami dziecka, często z nim rozmawiają, udzielają odpowiedzi na różne pytania, które zadaje dziecko. Postawa współdziałania rozwija w dziecku poczucie własnej wartości oraz wiarę we własne możliwości i silę;
- postawę rozumnej swobody - postawa ta wyraża się w pozostawieniu dziecku swobody działania, przejawiania inicjatywy oraz aktywności. Ważne jest bowiem by dziecko nawiązywało kontakty z innymi ludźmi: kolegami, sąsiadami, rówieśnikami. W ten sposób jednostka uczy się samodzielności oraz odpowiedzialności za swoje własne postępowanie oraz zachowanie;
- postawę związaną z uznaniem praw dziecka - postawa ta wyraża się w gotowości rodziców do traktowania dziecka jako równouprawnionego członka rodziny. Przejawia się ona w tym, iż dziecko uczestniczy w życiu rodziny, razem z resztą rodziny uczestniczy w rozwiązywaniu ważnych dla niej spraw. Postawa ta sprzyja rozwojowi indywidualności dziecka.
Negatywne postawy rodzicielskie nie są postawami sprzyjającymi poprawnemu rozwojowi jednostki. Do postaw tych można zaliczyć następujące postawy:
- postawę odrzucenia - postawa ta objawia się zwykle dystansem wobec dziecka, tym że rodzice często krytykują dziecko oraz lekceważą jego osiągnięcia, często tez stosują kary, które nie są adekwatne do winy;
- postawę unikającą - postawa ta objawia się tym, iż dziecko ma zapewnione dobre warunki materialne, natomiast nie mają więzi emocjonalnej z rodzicami, którzy zwykle nie mają czasu na to, by przebywać z własnym dzieckiem. Rodzicie prezentujący taką postawę żyją zwykle własnym życiem, a ich troska o dziecko często ma charakter pozorny;
- postawę nadopiekuńczą - postawa ta wyraża się w chęci nadmiernej opieki i ochrony własnego dziecka. Często dobywa się to kosztem kontaktów z szerszym społeczeństwem, gdyż rodzice starają się go ograniczać. W konsekwencji dziecko nie jest jednostką samodzielną, co więcej postawa ta sprzyja kształtowaniu się osobowości egoistycznej oraz egocentrycznej;
- postawę nadmiernie wymagającą - ten rodzaj postawy objawia się tym, że rodzice mają względem dziecka bardzo wysokie, często zbyt wysokie wymagania i aspiracje. Chcą je kształtować według własnego, określonego wzoru. Postawa ta może sprawić, iż ukształtuje się jednostka z obniżonym poczuciem własnej wartości, nieudolna, przejawiająca skłonności do agresji.
Negatywne postawy rodzicielskie nie są postawami sprzyjającymi rozwojowi i kształtowaniu osobowości jednostki. Dominacja takich postaw może być przyczyną wielu tragedii. Jedną z nich, nasilającą się zresztą we współczesnym świecie są samobójstwa. Duży wkład w rozwój badań dotyczących samobójstw miał francuski socjolog Emil Durkheim. Durkheim wyróżnił cztery główne typy samobójstw. Są to: samobójstwo egoistyczne - jest ono rezultatem zbyt słabej integracji jednostki z szerszym społeczeństwem; samobójstwo altruistyczne - jest rezultatem zbyt mocnej integracji jednostki z szerszym społeczeństwem, z celami, interesami i wartościami danej grupy; samobójstwo anomiczne - jest rezultatem tak zwanej anomii społecznej czyli zakłóceń dotychczasowego porządku społecznego i samobójstwo fatalistyczne - to rezultat jakiejś tragicznej sytuacji jednostki.
Samobójstwo jest obecnie zjawiskiem , które coraz częściej dotyka dzieci i młodzież. Według wielu ekspertów winę za to ponosi w dużej mierze atmosfera domu rodzinnego. Na takim stanowisku stoi między innymi G. Uzan, który wskazuje, że duża część niedoszłych młodych samobójców to osoby, pochodzące z rodzin rozbitych, w których zachwiana jest sfera emocjonalna. Ich domy cechowała atmosfera chłodu, brak harmonii oraz często zbyt duże wymagania względem dzieci. Zazwyczaj samobójcy pochodzą z rodzin, w których proces wychowania został zakłócony, wiele z tych osób wychowywało się także w domach dziecka lub rodzinach zastępczych. Wagę sytuacji rodzinnych podkreślają także W. Bandura oraz M. Norwid. Zwracają uwagę na rolę ojca w rodzinie. Częściej bowiem do prób samobójczych dochodziło w rodzinach, w których ojciec był niedojrzały emocjonalnie lub też nadużywał alkoholu, przez co nie był w stanie zaspokoić potrzeb emocjonalnych swoich dzieci. Jeżeli chodzi o rolę matki, to do prób samobójczych dochodziło częściej w rodzinach, w których matka była nieprzystosowana do roli żony oraz matki, cechowała ją niedojrzałość emocjonalna i egocentryzm. (źródło: Internet)