29 lipca 2012

Piszcie Arkusze, przesyłajcie do mnie, a ja skomentuje, jak w poniższym przykładzie

Pytania arkusza znajdziecie w jednym z moich poprzednich postów tutaj:

ARKUSZ 


Mój Drogi,
bardzo mi przykro z powodu Twoich nieprzyjemności i doznanego zawodu na spotkaniu rodzinnym. Rzeczywiście Twój ojciec zachowywał się niezwykle grubiańsko, czym przestraszył całą rodzinę, a Ciebie tak mocno wyprowadził z równowagi, że piszesz na niego Arkusz Radykalnego Wybaczania. Mam nadzieje, że Twoja praca uwieńczona będzie sukcesem.
Napisałeś, że jest dla ciebie upokarzające, że taka „zakała”, jak twój ojciec stoi na drodze twojego życia. Pragnę tu dodać swój komentarz. To nie jest tak, że Ty "spotkałeś" Twojego ojca. Przecież to on Ciebie stworzył, to jego pomysł na posiadanie dzieci sprawił,
że teraz patrzysz na to, co on wyrabia. I dla Ciebie teraz najważniejsze jest nabrać takiego dystansu do tego, co on wyrabia, by zamiast oceniać go i odcinać się od niego, dobrze przeanalizować, które z jego cech stały się przez dziedziczenie i wspólne z nim przebywanie - Twoje.
Bóg z nim, jemu już nie pomożemy, ale Ty sobie pomóc możesz. Te zachowania, tak nieprzyjemne i kłopotliwe dla otoczenia ujawniają TOŻSAMOŚĆ Twojego ojca, to znaczy, KIM on jest. Bo z tego, kim kto jest, wypływają reakcje na otaczający świat.
Tak, więc jest z pewnością: megalomanem, osobą porywczą, agresywną, nie liczącą się z innymi, osobą nie mającą pomysłu na siebie,
łapiącą się innych, by przetrwać, żerującą na rodzinie, nieodpowiedzialną i manipulującą sobą i innymi, konfabuluje niczym dziecko, nie posiada wykształconych umiejętności społecznych, jego osobowość jest słaba, psychopatyczna.
A teraz zadaj sobie pytanie: w wyniku jakich zachowań jego rodziców i opiekunów, zadziało się tak, że został ukształtowany na takiego człowieka. Czego zabrakło jemu w procesie dorastania, by być bardziej "normalnym"?
Czy przypadkiem on, tak własnie wychowany, jak był wychowany, nie powtarzał tych sposobów traktowania dzieci, wtedy, gdy
Ty byłeś zależny od niego?
Jakie to "metody wychowawcze" przeszły pokoleniowo na Ciebie i jaki teraz Ty masz problem, by poczuć się pełnowartościowym członkiem społeczeństwa, mającym prawa i oczekującym uznania i szacunku?
Niewątpliwie, Twoja mama wniosła do rodziny element mocno uzdrawiający społecznie, ale nie była w stanie uzdrowić Twojego ojca.
Jej wkład jest taki, że Ty tylko w części posiadłeś cechy ojca.
Jakie to cechy, do których jesteś gotów się przyznać, z którymi, z wyżej wymienionych się identyfikujesz i jak sobie z nimi radzisz?

Pozdrawiam
A.

Droga Pani A.

myślę, że wychowanie miało ogromny wpływ na mojego ojca. Dziadek jeszcze żyje i muszę stwierdzić, że jest psychopatą i alkoholikiem. Zawsze terroryzował rodzinę, manipulował nią, wzbudzał wyrzuty sumienia i nigdy nie dotrzymywał słowa.
Gdy ktoś mu powiedział cos co mu się nie podobało mówił, że to nieprawda. W takich warunkach wychowywał się mój ojciec. Myślę sobie, że niektórzy przeżyli dzieciństwo w obozach jak np. Oświęcim i funkcjonowali normalnie a mój ojciec to totalna patologia.
Jak myślę jakie cechy przejąłem od niego: to jest to skłonność do depresji, lęki- żyję w ciągłym zagrożeniu, jestem ofiara skrzywdzoną przez innych, na pewno obwiniam innych za to, jak się czuje i w tedy jest mi bardzo ciężko.
Jak jestem zły, to potrafię innych wprowadzić w stres. Czasami zupełnie nie zwracam uwagi na to co inni czują. Patrzę tylko ze swojej perspektywy, zdarza mi się wyzywać innych. Kiedyś obwiniałem moich rodziców za nieszczęścia, jakich doświadczyłem - miałem tylko stres w tym domu.
Inni mieli normalne dzieciństwo a ja nie. Miałem ciągły, nieustanny stres... Nie umiem mu wybaczyć, mam ogromny żal do niego - to też jego cecha on nie umie wybaczać.
Potrafię popsuć atmosferę, jak się zdenerwuje i nie umiem trzymać emocji na wodzy- wybucham, awanturuję się. Moi bliscy mówią,
że jestem w stanie wytworzyć psychozę i popsuć dobra atmosferę. Jestem ciągle zły i niezadowolony - jak mój ojciec.
Nie umiem ukryć emocji, jestem małostkowy, po alkoholu mogę być agresywny - jednym słowem tragedia.
Właściwie sobie myślę, że nic z tej mojej pracy nad sobą nie będzie.

Mój Drogi,

istota Radykalnego Wybaczania polega na tym, że obwiniając innych ludzi, a najbardziej tych bliskich, od których nie mamy jak odejść, tak naprawdę czujemy się ich ofiarami. To trudne uczucie i ciężko z nim żyć. Ciężko jest żyć w poczucie bycia ofiarą własnego ojca, mając przymus pozostania z nim, bo to rodzic, w konieczności znoszenia zachowań, za które można się tylko wstydzić. Potrzeba przebywania z bliskimi i niemożność wykluczenia takiej trudnej osoby z grona rodzinnego, to wszystko sprawia, że ma się poczucie bycia uwikłanym, spętanym, ubezwłasnowolnionym. Można tylko patrzyć i przeżywać.
Kiedyś wychowywano dzieci w powijakach. Były ciasno zawijane, tak, że mogły tylko przyglądać się, bez możliwości jakiejkolwiek reakcji. Często robiono to nawet przez pierwsze 9 miesięcy życia dziecka. Interpretowano to względami bezpieczeństwa. Takie spowite dziecko było bezpieczne. Ale leżało i patrzyło w poczuciu własnej bezradności i uwikłania. Metoda ta powszechnie była stosowana w Rosji, ale sądzę, że i u nas. Sama pamiętam, że w domu był becik, z trokami.
To, co napisałeś jest bliskie poczucia dziecka w powijakach. Patrzysz na to, co robi Twój ojciec, czujesz się bezradny, uwikłany, zażenowany. Ujawniają się Twoje emocje, udaje Ci się nabrać do ojca trochę dystansu i dzięki temu stwierdzasz, że sam posiadasz negatywne, trudne cechy jego charakteru i odczuwasz bezradność wobec samego siebie.
To poczucie bezradności wobec odziedziczonego bagażu jest kluczem Radykalnego Wybaczania. Tak długo, jak widzisz tylko ojca i przeżywasz w poczuciu, że nic nie możesz zrobić, nie widzisz siebie.
A zobaczyć siebie, to początek drogi do zajęcia się sobą i zaprzestanie zajmowania się nim.
Poczucie uwikłania nie pozwala zostawić ojca samemu sobie ze świadomością, że jest dorosły i naszej pomocy w przekształcaniu go nie potrzebuje.
To ty potrzebujesz przekształcenia siebie. Już wiesz, jakie cechy posiadasz i możesz sobie wyobrazić, ze jeśli nad nimi nie popracujesz, to być może za 40 lat i Tobie przydarzy się psychopatyczny incydent. Tak długo, jak mamy poczucie, że nie jesteśmy w stanie wpłynąć na samych siebie, staramy się wpływać na innych.
To dobrze, że doszedłeś do takiego miejsca, w którym szczerze popatrzyłeś na siebie oczyma innych.
Pomógł Ci w tym właśnie ojciec, doprowadzając Ciebie do rozpaczy swoim zachowaniem. Pod względem duchowym zrobił to dla Ciebie.
Jeśli już wiesz, które cechy sprawiają, że jest „tragedia”, to określ, jakie cechy im towarzyszą, że pomimo tej „tragedii” całkiem dobrze sobie radzisz.
Każdy człowiek posiada różnorodne cechy i każda z nich służy jemu. Każda z wymienionych przez Ciebie „negatywnych” cech ma Ciebie chronić, ma o Ciebie zadbać, ma dać Ci poczucie bezpieczeństwa i sprawczości, to prawda, że w sposób prymitywny i „niekulturalny”.
To nie jest problem czegoś nie umieć, problemem jest twierdzić, ze nie jest się w stanie tego nauczyć.
A nauka w tym przypadku polega na byciu ze sobą wtedy, gdy „psujesz atmosferę” i zapytanie się siebie: co się ze mną dzieje, że mam chęć popsuć atmosferę?”. Być może dialog wewnętrzny uświadomi Ci, że wszystko ma swoją przyczynę i np. chęć popsucia atmosfery jest reakcją na wcześniejsze poczucie, że ktoś o Ciebie nie dba, a Ty nie potrafisz się upomnieć.
Pod tymi „brzydkimi” cechami siedzi dziecko w powijakach, które nie wie jak kształtować swoje relacje, ale widziało jak inni to robią i tylko tak umie.
Pozdrawiam
A.