ARKUSZ
Mój Drogi,
bardzo
mi przykro z powodu Twoich nieprzyjemności i doznanego zawodu na spotkaniu
rodzinnym. Rzeczywiście Twój ojciec zachowywał się niezwykle grubiańsko, czym przestraszył
całą rodzinę, a Ciebie tak mocno wyprowadził z równowagi, że piszesz na niego Arkusz
Radykalnego Wybaczania. Mam nadzieje, że Twoja praca uwieńczona będzie
sukcesem.
Napisałeś,
że jest dla ciebie upokarzające, że taka „zakała”, jak twój ojciec stoi na
drodze twojego życia. Pragnę tu dodać swój komentarz. To nie jest tak, że Ty
"spotkałeś" Twojego ojca. Przecież to on Ciebie stworzył, to jego
pomysł na posiadanie dzieci sprawił,
że
teraz patrzysz na to, co on wyrabia. I dla Ciebie teraz najważniejsze jest
nabrać takiego dystansu do tego, co on wyrabia, by zamiast oceniać go i odcinać
się od niego, dobrze przeanalizować, które z jego cech stały się przez
dziedziczenie i wspólne z nim przebywanie - Twoje.
Bóg
z nim, jemu już nie pomożemy, ale Ty sobie pomóc możesz. Te zachowania, tak
nieprzyjemne i kłopotliwe dla otoczenia ujawniają TOŻSAMOŚĆ Twojego ojca, to
znaczy, KIM on jest. Bo z tego, kim kto jest, wypływają reakcje na otaczający
świat.
Tak,
więc jest z pewnością: megalomanem, osobą porywczą, agresywną, nie liczącą się
z innymi, osobą nie mającą pomysłu na siebie,
łapiącą
się innych, by przetrwać, żerującą na rodzinie, nieodpowiedzialną i
manipulującą sobą i innymi, konfabuluje niczym dziecko, nie posiada
wykształconych umiejętności społecznych, jego osobowość jest słaba,
psychopatyczna.
A
teraz zadaj sobie pytanie: w wyniku jakich zachowań jego rodziców i opiekunów,
zadziało się tak, że został ukształtowany na takiego człowieka. Czego zabrakło
jemu w procesie dorastania, by być bardziej "normalnym"?
Czy
przypadkiem on, tak własnie wychowany, jak był wychowany, nie powtarzał tych
sposobów traktowania dzieci, wtedy, gdy
Ty
byłeś zależny od niego?
Jakie
to "metody wychowawcze" przeszły pokoleniowo na Ciebie i jaki teraz
Ty masz problem, by poczuć się pełnowartościowym członkiem społeczeństwa,
mającym prawa i oczekującym uznania i szacunku?
Niewątpliwie,
Twoja mama wniosła do rodziny element mocno uzdrawiający społecznie, ale nie
była w stanie uzdrowić Twojego ojca.
Jej
wkład jest taki, że Ty tylko w części posiadłeś cechy ojca.
Jakie
to cechy, do których jesteś gotów się przyznać, z którymi, z wyżej wymienionych
się identyfikujesz i jak sobie z nimi radzisz?
Pozdrawiam
A.
Droga
Pani A.
myślę,
że wychowanie miało ogromny wpływ na mojego ojca. Dziadek jeszcze żyje i muszę
stwierdzić, że jest psychopatą i alkoholikiem. Zawsze terroryzował rodzinę, manipulował
nią, wzbudzał wyrzuty sumienia i nigdy nie dotrzymywał słowa.
Gdy
ktoś mu powiedział cos co mu się nie podobało mówił, że to nieprawda. W takich
warunkach wychowywał się mój ojciec. Myślę sobie, że niektórzy przeżyli dzieciństwo
w obozach jak np. Oświęcim i funkcjonowali normalnie a mój ojciec to totalna
patologia.
Jak
myślę jakie cechy przejąłem od niego: to jest to skłonność do depresji, lęki-
żyję w ciągłym zagrożeniu, jestem ofiara skrzywdzoną przez innych, na pewno
obwiniam innych za to, jak się czuje i w tedy jest mi bardzo ciężko.
Jak
jestem zły, to potrafię innych wprowadzić w stres. Czasami zupełnie nie zwracam
uwagi na to co inni czują. Patrzę tylko ze swojej perspektywy, zdarza mi się
wyzywać innych. Kiedyś obwiniałem moich rodziców za nieszczęścia, jakich
doświadczyłem - miałem tylko stres w tym domu.
Inni
mieli normalne dzieciństwo a ja nie. Miałem ciągły, nieustanny stres... Nie
umiem mu wybaczyć, mam ogromny żal do niego - to też jego cecha on nie umie
wybaczać.
Potrafię
popsuć atmosferę, jak się zdenerwuje i nie umiem trzymać emocji na wodzy-
wybucham, awanturuję się. Moi bliscy mówią,
że
jestem w stanie wytworzyć psychozę i popsuć dobra atmosferę. Jestem ciągle zły
i niezadowolony - jak mój ojciec.
Nie
umiem ukryć emocji, jestem małostkowy, po alkoholu mogę być agresywny - jednym
słowem tragedia.
Właściwie
sobie myślę, że nic z tej mojej pracy nad sobą nie będzie.
Mój
Drogi,
istota
Radykalnego Wybaczania polega na tym, że obwiniając innych ludzi, a najbardziej
tych bliskich, od których nie mamy jak odejść, tak naprawdę czujemy się ich
ofiarami. To trudne uczucie i ciężko z nim żyć. Ciężko jest żyć w poczucie
bycia ofiarą własnego ojca, mając przymus pozostania z nim, bo to rodzic, w
konieczności znoszenia zachowań, za które można się tylko wstydzić. Potrzeba
przebywania z bliskimi i niemożność wykluczenia takiej trudnej osoby z grona
rodzinnego, to wszystko sprawia, że ma się poczucie bycia uwikłanym, spętanym,
ubezwłasnowolnionym. Można tylko patrzyć i przeżywać.
Kiedyś
wychowywano dzieci w powijakach. Były ciasno zawijane, tak, że mogły tylko
przyglądać się, bez możliwości jakiejkolwiek reakcji. Często robiono to nawet
przez pierwsze 9 miesięcy życia dziecka. Interpretowano to względami
bezpieczeństwa. Takie spowite dziecko było bezpieczne. Ale leżało i patrzyło w
poczuciu własnej bezradności i uwikłania. Metoda ta powszechnie była stosowana
w Rosji, ale sądzę, że i u nas. Sama pamiętam, że w domu był becik, z trokami.
To,
co napisałeś jest bliskie poczucia dziecka w powijakach. Patrzysz na to, co
robi Twój ojciec, czujesz się bezradny, uwikłany, zażenowany. Ujawniają się
Twoje emocje, udaje Ci się nabrać do ojca trochę dystansu i dzięki temu
stwierdzasz, że sam posiadasz negatywne, trudne cechy jego charakteru i
odczuwasz bezradność wobec samego siebie.
To
poczucie bezradności wobec odziedziczonego bagażu jest kluczem Radykalnego
Wybaczania. Tak długo, jak widzisz tylko ojca i przeżywasz w poczuciu, że nic
nie możesz zrobić, nie widzisz siebie.
A
zobaczyć siebie, to początek drogi do zajęcia się sobą i zaprzestanie
zajmowania się nim.
Poczucie
uwikłania nie pozwala zostawić ojca samemu sobie ze świadomością, że jest
dorosły i naszej pomocy w przekształcaniu go nie potrzebuje.
To
ty potrzebujesz przekształcenia siebie. Już wiesz, jakie cechy posiadasz i
możesz sobie wyobrazić, ze jeśli nad nimi nie popracujesz, to być może za 40
lat i Tobie przydarzy się psychopatyczny incydent. Tak długo, jak mamy
poczucie, że nie jesteśmy w stanie wpłynąć na samych siebie, staramy się
wpływać na innych.
To
dobrze, że doszedłeś do takiego miejsca, w którym szczerze popatrzyłeś na
siebie oczyma innych.
Pomógł
Ci w tym właśnie ojciec, doprowadzając Ciebie do rozpaczy swoim zachowaniem.
Pod względem duchowym zrobił to dla Ciebie.
Jeśli
już wiesz, które cechy sprawiają, że jest „tragedia”, to określ, jakie cechy im
towarzyszą, że pomimo tej „tragedii” całkiem dobrze sobie radzisz.
Każdy
człowiek posiada różnorodne cechy i każda z nich służy jemu. Każda z
wymienionych przez Ciebie „negatywnych” cech ma Ciebie chronić, ma o Ciebie
zadbać, ma dać Ci poczucie bezpieczeństwa i sprawczości, to prawda, że w sposób
prymitywny i „niekulturalny”.
To
nie jest problem czegoś nie umieć, problemem jest twierdzić, ze nie jest się w
stanie tego nauczyć.
A
nauka w tym przypadku polega na byciu ze sobą wtedy, gdy „psujesz atmosferę” i
zapytanie się siebie: co się ze mną dzieje, że mam chęć popsuć atmosferę?”. Być
może dialog wewnętrzny uświadomi Ci, że wszystko ma swoją przyczynę i np. chęć
popsucia atmosfery jest reakcją na wcześniejsze poczucie, że ktoś o Ciebie nie
dba, a Ty nie potrafisz się upomnieć.
Pod
tymi „brzydkimi” cechami siedzi dziecko w powijakach, które nie wie jak
kształtować swoje relacje, ale widziało jak inni to robią i tylko tak umie.
Pozdrawiam
A.