Dzieci nie rodzą się wyposażone w wewnętrznego cenzora. Wszystkie potrzebują słowa „nie” dla ochrony i uspołecznienia. Niektóre jednak przytłaczane są zakazami nadmiernie ograniczającymi, hamującymi wyrażanie miłości, wrażliwości i twórczości.
To dziecko, któremu udało się przystosować się do sztywnego rodzicielskiego programu ulega zazwyczaj tak opisanej przez Karen Horney „tyranii powinności”.
Powinno być doskonale uczciwe, hojne, uprzejme, sprawiedliwe, godne, odważne, bezinteresowne. Powinno być doskonałym kochankiem, mężem, profesorem. Powinno być zdolne wszystko wytrzymać, powinno wszystkich kochać. Kochać rodziców, żonę, kraj. Nie powinno się przywiązywać, wszystko winno mu być obojętne, nie powinno czuć się zranione, powinno zawsze być pogodne i zrównoważone. Powinno zawsze cieszyć się życiem i nie zabiegać o przyjemności. Powinno być spontaniczne, powinno zawsze kontrolować swoje emocje. Powinno wszystko wiedzieć, wszystko rozumieć, wszystko przewidzieć. Powinno być zdolne do rozwiązania wszystkich problemów i problemów innych ludzi. Powinno poradzić sobie z każdą trudnością, kiedy tylko się pojawi. Nigdy nie powinno być zmęczone ani chore. Powinno zawsze umieć znaleźć sobie pracę. Powinno być zdolne w godzinę wykonać to, co wymaga dwóch lub trzech godzin.
Rodzice tworzą klimat uczuciowy, który podobnie jak atmosferyczny może być: ciepły, zimny, ostry, łagodny, sprzyjający lub niekorzystny dla rozwoju. Rodzice troszczą się o dzieci, czasem jednak wzbudzają w nich poczucie mniejszej wartości, upokarzają prowadząc w kierunku skryptu destrukcyjnego lub nieproduktywnego.
Optymalne byłoby, aby każdy człowiek, a w szczególności młody, który zamierza zostać rodzicem, poznał własny skrypt i zdecydował, czy jest on wart wspierania własnym życiem i przekazania następnemu pokoleniu.
https://zrozumiecemocje.com.pl/
https://zrozumiecemocje.com.pl/